[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ty opadł na najbliższe krzesło i ukrył twarz w dłoniach.
- Ty!
Zaskoczony, poczuł jej rękę na ramieniu. Odważył się tylko
leciutko musnąć ją policzkiem. W tej chwili nie zniósłby kolejnego
odrzucenia.
- Ona wcale tak nie myśli - powiedziała Kylie.
- Chciałbym w to wierzyć.
- Jest urażona i zła, a przede wszystkim sama nie wie, co czuje.
To naturalne, że w podobnych sytuacjach ludzie w taki właśnie
sposób reagują. Wybuchają gniewem, bo potem im łatwiej.
- Tak jak ja?
Kylie nie odpowiedziała. Tyler ostrożnie, niepewnie spojrzał jej w
oczy. Bał się, że zobaczy w nich potępienie i niechęć. A było w nich
tylko zrozumienie, pełne smutku, ale zrozumienie.
- Przepraszam - szepnął. - To twoja furgonetka i twoja sprawa,
co z nią robisz. Nie miałem prawa tak na ciebie krzyczeć.
- Owszem, ale rozumiem, co w tej chwili czujesz.
- To nie znaczy, że mogę się wyżywać na tobie. Szczególnie na
tobie.
- To chyba już będzie nieistotne.
- Nie rozumiem?
- Sądząc po reakcji Amy, nie będę już pośrednikiem między
wami.
Tyler zmusił się, by spojrzeć jej w oczy.
- Czy... czy ty naprawdę tak myślisz? %7łe to jedyny powód
mojego...
100
RS
Spojrzenie Kylie kazało mu zamilknąć.
- A czy kiedykolwiek dałeś mi powód, bym mogła myśleć
inaczej?
Nie, rzeczywiście nie. Raczej starał się, by było inaczej, by Kylie
nie myślała, że będzie w stanie dać jej coś więcej. On jednak już parę
razy zapragnął dać jej więcej. Fakt, że kochanie się z nią było czymś,
czego nigdy w życiu nie doświadczył, napełniał go strachem.
Wiedział, że jedynym ratunkiem może być dystans.
- Przepraszam cię - powiedziała z przesadną uprzejmością
Kylie, kiedy Tyler nie odpowiedział na jej pytanie. - Bez Tony'ego
mam teraz mnóstwo roboty.
Podeszła do zlewu i umyła swój kubek.
- Czy mogę ci pomóc? - spytał Tyler, wstając. -Ciężka, fizyczna
praca dobrze mi zrobi.
Zaskoczona jego propozycją, Kylie spojrzała na niego przez ramię.
Tyler, dzwigając ciężkie bele siana, worki z owsem i siodła, z
podziwem myślał o nieobecnym Tonym. Niestety przy tej robocie
zajęte i zmęczone było tylko jego ciało. Nawet nie zauważył, że
zabrał się do usuwania gnoju.
- Szkoda, że kłopotów osobistych nie można pozbyć się w ten
sposób - zauważyła Kylie, kiedy zastała go przy tej robocie.
- Tak - westchnął Ty. - Jeszcze nie tak dawno powiedziałbym, że
nie mam żadnych poważnych problemów. Amy wyglądała na
szczęśliwą. Ja też nie narzekałem. A teraz! No, robota skończona! To
już ostatni boks.
- Rzeczywiście zrobiło się pózno - zgodziła się Kylie i chciała
odejść.
- Kylie.
Zatrzymała się, ale nie spojrzała na niego.
- Przepraszam, że kiedykolwiek myślałem, iż możesz być taka
jak Kim. Nie chciałem cię obrazić.
- Nie obraziłeś - odparła cicho Kylie i zostawiła go samego.
Dzień rzeczywiście minął Tylerowi bardzo szybko. Musiał jeszcze
pójść do domu Kylie, bo tam zostawił kurtkę i kluczyki do auta.
101
RS
Wolałby od razu wrócić do siebie.
Na ganku zrzucił zabrudzone buty i otworzył nie zamknięte na
klucz drzwi. Kiedy usłyszał wodę lejącą się w łazience, zaskoczyła go
ufność tej kobiety - ufność wobec mężczyzny, który mógłby ją tylko
zranić. Naprawdę chciał jedynie wziąć kluczyki i wyjść, ale obraz
nagiej Kylie stojącej pod prysznicem był silniejszy od niego.
Nie myślał już o tym, co będzie pózniej, ani o tym, jak
niebezpieczna jest to dla niego kobieta. Liczyło się tylko pożądanie.
Błyskawicznie ściągnął koszulę i spodnie. Nagi otworzył drzwi do
łazienki. Za matową szybą dojrzał szczupłą, kobiecą postać.
Ostrożnie odsunął drzwi kabiny.
Kylie, zaskoczona jego widokiem, o mało się nie pośliznęła. W
ostatniej chwili Tyler chwycił ją w ramiona.
- Wiem, że nie powinienem - ale tak cię pragnę. Nawet nie
wiedziałem, jak bardzo. Moje życie się rozpada, już niczego nie
jestem pewien. Niczego, oprócz tego - szeptał, głaszcząc jej plecy i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
Ty opadł na najbliższe krzesło i ukrył twarz w dłoniach.
- Ty!
Zaskoczony, poczuł jej rękę na ramieniu. Odważył się tylko
leciutko musnąć ją policzkiem. W tej chwili nie zniósłby kolejnego
odrzucenia.
- Ona wcale tak nie myśli - powiedziała Kylie.
- Chciałbym w to wierzyć.
- Jest urażona i zła, a przede wszystkim sama nie wie, co czuje.
To naturalne, że w podobnych sytuacjach ludzie w taki właśnie
sposób reagują. Wybuchają gniewem, bo potem im łatwiej.
- Tak jak ja?
Kylie nie odpowiedziała. Tyler ostrożnie, niepewnie spojrzał jej w
oczy. Bał się, że zobaczy w nich potępienie i niechęć. A było w nich
tylko zrozumienie, pełne smutku, ale zrozumienie.
- Przepraszam - szepnął. - To twoja furgonetka i twoja sprawa,
co z nią robisz. Nie miałem prawa tak na ciebie krzyczeć.
- Owszem, ale rozumiem, co w tej chwili czujesz.
- To nie znaczy, że mogę się wyżywać na tobie. Szczególnie na
tobie.
- To chyba już będzie nieistotne.
- Nie rozumiem?
- Sądząc po reakcji Amy, nie będę już pośrednikiem między
wami.
Tyler zmusił się, by spojrzeć jej w oczy.
- Czy... czy ty naprawdę tak myślisz? %7łe to jedyny powód
mojego...
100
RS
Spojrzenie Kylie kazało mu zamilknąć.
- A czy kiedykolwiek dałeś mi powód, bym mogła myśleć
inaczej?
Nie, rzeczywiście nie. Raczej starał się, by było inaczej, by Kylie
nie myślała, że będzie w stanie dać jej coś więcej. On jednak już parę
razy zapragnął dać jej więcej. Fakt, że kochanie się z nią było czymś,
czego nigdy w życiu nie doświadczył, napełniał go strachem.
Wiedział, że jedynym ratunkiem może być dystans.
- Przepraszam cię - powiedziała z przesadną uprzejmością
Kylie, kiedy Tyler nie odpowiedział na jej pytanie. - Bez Tony'ego
mam teraz mnóstwo roboty.
Podeszła do zlewu i umyła swój kubek.
- Czy mogę ci pomóc? - spytał Tyler, wstając. -Ciężka, fizyczna
praca dobrze mi zrobi.
Zaskoczona jego propozycją, Kylie spojrzała na niego przez ramię.
Tyler, dzwigając ciężkie bele siana, worki z owsem i siodła, z
podziwem myślał o nieobecnym Tonym. Niestety przy tej robocie
zajęte i zmęczone było tylko jego ciało. Nawet nie zauważył, że
zabrał się do usuwania gnoju.
- Szkoda, że kłopotów osobistych nie można pozbyć się w ten
sposób - zauważyła Kylie, kiedy zastała go przy tej robocie.
- Tak - westchnął Ty. - Jeszcze nie tak dawno powiedziałbym, że
nie mam żadnych poważnych problemów. Amy wyglądała na
szczęśliwą. Ja też nie narzekałem. A teraz! No, robota skończona! To
już ostatni boks.
- Rzeczywiście zrobiło się pózno - zgodziła się Kylie i chciała
odejść.
- Kylie.
Zatrzymała się, ale nie spojrzała na niego.
- Przepraszam, że kiedykolwiek myślałem, iż możesz być taka
jak Kim. Nie chciałem cię obrazić.
- Nie obraziłeś - odparła cicho Kylie i zostawiła go samego.
Dzień rzeczywiście minął Tylerowi bardzo szybko. Musiał jeszcze
pójść do domu Kylie, bo tam zostawił kurtkę i kluczyki do auta.
101
RS
Wolałby od razu wrócić do siebie.
Na ganku zrzucił zabrudzone buty i otworzył nie zamknięte na
klucz drzwi. Kiedy usłyszał wodę lejącą się w łazience, zaskoczyła go
ufność tej kobiety - ufność wobec mężczyzny, który mógłby ją tylko
zranić. Naprawdę chciał jedynie wziąć kluczyki i wyjść, ale obraz
nagiej Kylie stojącej pod prysznicem był silniejszy od niego.
Nie myślał już o tym, co będzie pózniej, ani o tym, jak
niebezpieczna jest to dla niego kobieta. Liczyło się tylko pożądanie.
Błyskawicznie ściągnął koszulę i spodnie. Nagi otworzył drzwi do
łazienki. Za matową szybą dojrzał szczupłą, kobiecą postać.
Ostrożnie odsunął drzwi kabiny.
Kylie, zaskoczona jego widokiem, o mało się nie pośliznęła. W
ostatniej chwili Tyler chwycił ją w ramiona.
- Wiem, że nie powinienem - ale tak cię pragnę. Nawet nie
wiedziałem, jak bardzo. Moje życie się rozpada, już niczego nie
jestem pewien. Niczego, oprócz tego - szeptał, głaszcząc jej plecy i [ Pobierz całość w formacie PDF ]