[ Pobierz całość w formacie PDF ]
fryzjera. Usiadłem na starej kanapie i na wstępie zacząłem odczytywać tytuły kosmetyków,
reklamujących się we wszystkich możliwych językach; następnie odcyfrowałem nazwiska osób
prywatnych, umieszczone na różnego rodzaju flaszeczkach, liczyłem półki w szafie, przyglądałem
się brudnym, postrzępionym i tanim obrazom ulicznych batalistów, portretom byłych prezydentów i
półnagich Turczynek, jak również tej nudnej i sakramentalnej rycinie, przedstawiającej młode
dziewczę, nakładające dziadkowe okulary; przeklinałem niesamowity hałas, sprawiany przez
kanarka i drozda, bez których nie może się obyć żaden porządny zakład fryzjerski, aż wreszcie
sięgnąłem po najlepiej zakonserwowany tygodnik ilustrowany z zeszłego roku i przeglądałem w
nim obrazy przebrzmiałych faktów.
Wreszcie przyszła na mnie kolej. Jakiś głos zawołał: Następny i rzecz prosta
wpadłem w ręce fryzjera numer dwa. Tak bywa zawsze. Powiedziałem uprzejmie, że się spieszę, a
słowa te wzruszyły go tak głęboko, jak gdyby słyszał je po raz pierwszy. Podniósł mi głowę,
podłożył ręcznik pod brodę, przy czym manipulował w przykry sposób koło kołnierzyka. Zanurzył
swe pazury w mych włosach i postawił diagnozę, iż należy je obciąć. Odrzekłem, że wcale sobie
tego nie życzę. Wtedy po raz wtóry przejechał niby grabiami po mych włosach i zauważył, że
należałoby je ze względu na panująca modę podciąć z tyłu. Odpowiedziałem, że zrobiłem to już
przed ośmioma dniami. Przyjrzał się uważnie mojej czuprynie, po czym spytał z lekceważeniem,
kto mnie strzygł. Odpowiedziałem bez ceregieli: Pan sam . Wówczas zabrał się do rozrabiania
mydła, przeglądając się ciągle w lustrze, badając krytycznie swój zarost i niszcząc co większe
pryszczyki. Nareszcie zaczął nacierać mydłem jedną stronę mej twarzy i miał właśnie przejść do
drugiej, kiedy walka psów na ulicy skłoniła go do wyjrzenia przez okno. Walce tej przyglądał się do
końca, przy czym przegrał zakład do swego kolegi o 2 szylingi, co napełniło mnie radością.
Namydlił mi twarz, pociągając przy sposobności dwukrotnie pędzlem przez moje usta, i zaczął
© BLACK & WHITE Subiektywny Magazyn Literacki: http://blackandwhite.3neo.net
32
właśnie masować mi twarz brudnymi rękami, kiedy dyskutując jednocześnie ze swym kolegą na
temat walki psów, wpakował mi w usta dużą porcję mydła.
Następnie zaczął ostrzyć brzytwę na starym rzemyku od spodni; przerywał tę czynność dość
często, aby opowiedzieć o wczorajszym balu maskowym, w którym brał udział przebrany za
króla, w czerwonej pelerynce i fałszywych sobolach. Był tak dumny z faktu, że miał jako
partnerkę pewną damulkę, którą oczarował swymi wdziękami, że imał się wszystkich sposobów,
aby przedłużyć to opowiadanie, udając znudzenie z powodu docinków swych kolegów. Następnie
przejrzał się w lustrze, odłożył brzytwę i uczesał się z wielką dokładnością, rozdzielając swe
włosy z tyłu równiutkim przedziałkiem i szczotkując zawzięcie loczki nad uszami. W tym czasie
mydło na mej twarzy wysychało i zaczęło wżerać się w skórę. Wtedy rozpoczął w końcu
golenie, naciągając mi skórę palcami i od czasu do czasu posługując się moim nosem jako
trzonkiem do odwracania głowy, to w tę, to w ową stronę, przy czym w wielce sympatyczny sposób
kaszlał i spluwał.
Póki golił me policzki, nie odczuwałem bólu, ale kiedy przeszedł do podbródka, łzy
zakręciły mi się w oczach. Nie przejmowałem się już faktem, że spoufala się zanadto z moją
twarzą. Nie zwracałem już uwagi na ohydny odór czosnku, który wszyscy fryzjerzy konsumują w
olbrzymich ilościach; obawiałem się bowiem, że mój oprawca zechce zapoznać się lada chwila z
wewnętrzną budową mego ciała.
W tej chwili wsadził mi w usta paluch, chcąc dopomóc sobie w wygoleniu kącików ust, co
umocniło mnie w przekonaniu, że fryzjer ten zajmuje się w razurze czyszczeniem lamp naftowych. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
fryzjera. Usiadłem na starej kanapie i na wstępie zacząłem odczytywać tytuły kosmetyków,
reklamujących się we wszystkich możliwych językach; następnie odcyfrowałem nazwiska osób
prywatnych, umieszczone na różnego rodzaju flaszeczkach, liczyłem półki w szafie, przyglądałem
się brudnym, postrzępionym i tanim obrazom ulicznych batalistów, portretom byłych prezydentów i
półnagich Turczynek, jak również tej nudnej i sakramentalnej rycinie, przedstawiającej młode
dziewczę, nakładające dziadkowe okulary; przeklinałem niesamowity hałas, sprawiany przez
kanarka i drozda, bez których nie może się obyć żaden porządny zakład fryzjerski, aż wreszcie
sięgnąłem po najlepiej zakonserwowany tygodnik ilustrowany z zeszłego roku i przeglądałem w
nim obrazy przebrzmiałych faktów.
Wreszcie przyszła na mnie kolej. Jakiś głos zawołał: Następny i rzecz prosta
wpadłem w ręce fryzjera numer dwa. Tak bywa zawsze. Powiedziałem uprzejmie, że się spieszę, a
słowa te wzruszyły go tak głęboko, jak gdyby słyszał je po raz pierwszy. Podniósł mi głowę,
podłożył ręcznik pod brodę, przy czym manipulował w przykry sposób koło kołnierzyka. Zanurzył
swe pazury w mych włosach i postawił diagnozę, iż należy je obciąć. Odrzekłem, że wcale sobie
tego nie życzę. Wtedy po raz wtóry przejechał niby grabiami po mych włosach i zauważył, że
należałoby je ze względu na panująca modę podciąć z tyłu. Odpowiedziałem, że zrobiłem to już
przed ośmioma dniami. Przyjrzał się uważnie mojej czuprynie, po czym spytał z lekceważeniem,
kto mnie strzygł. Odpowiedziałem bez ceregieli: Pan sam . Wówczas zabrał się do rozrabiania
mydła, przeglądając się ciągle w lustrze, badając krytycznie swój zarost i niszcząc co większe
pryszczyki. Nareszcie zaczął nacierać mydłem jedną stronę mej twarzy i miał właśnie przejść do
drugiej, kiedy walka psów na ulicy skłoniła go do wyjrzenia przez okno. Walce tej przyglądał się do
końca, przy czym przegrał zakład do swego kolegi o 2 szylingi, co napełniło mnie radością.
Namydlił mi twarz, pociągając przy sposobności dwukrotnie pędzlem przez moje usta, i zaczął
© BLACK & WHITE Subiektywny Magazyn Literacki: http://blackandwhite.3neo.net
32
właśnie masować mi twarz brudnymi rękami, kiedy dyskutując jednocześnie ze swym kolegą na
temat walki psów, wpakował mi w usta dużą porcję mydła.
Następnie zaczął ostrzyć brzytwę na starym rzemyku od spodni; przerywał tę czynność dość
często, aby opowiedzieć o wczorajszym balu maskowym, w którym brał udział przebrany za
króla, w czerwonej pelerynce i fałszywych sobolach. Był tak dumny z faktu, że miał jako
partnerkę pewną damulkę, którą oczarował swymi wdziękami, że imał się wszystkich sposobów,
aby przedłużyć to opowiadanie, udając znudzenie z powodu docinków swych kolegów. Następnie
przejrzał się w lustrze, odłożył brzytwę i uczesał się z wielką dokładnością, rozdzielając swe
włosy z tyłu równiutkim przedziałkiem i szczotkując zawzięcie loczki nad uszami. W tym czasie
mydło na mej twarzy wysychało i zaczęło wżerać się w skórę. Wtedy rozpoczął w końcu
golenie, naciągając mi skórę palcami i od czasu do czasu posługując się moim nosem jako
trzonkiem do odwracania głowy, to w tę, to w ową stronę, przy czym w wielce sympatyczny sposób
kaszlał i spluwał.
Póki golił me policzki, nie odczuwałem bólu, ale kiedy przeszedł do podbródka, łzy
zakręciły mi się w oczach. Nie przejmowałem się już faktem, że spoufala się zanadto z moją
twarzą. Nie zwracałem już uwagi na ohydny odór czosnku, który wszyscy fryzjerzy konsumują w
olbrzymich ilościach; obawiałem się bowiem, że mój oprawca zechce zapoznać się lada chwila z
wewnętrzną budową mego ciała.
W tej chwili wsadził mi w usta paluch, chcąc dopomóc sobie w wygoleniu kącików ust, co
umocniło mnie w przekonaniu, że fryzjer ten zajmuje się w razurze czyszczeniem lamp naftowych. [ Pobierz całość w formacie PDF ]