[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czubkiem języka wyczuł tę\ejące, napięte brodawki.
Była gotowa... wszystko mu o tym mówiło. Poczuł dłonie Willy na swoich ramionach
i jej mocne palce wpijające się w ciało. Ju\ za chwilę, kochanie. ~ obiecał jej w myśli. Ale
najpierw...
Willy drgnęła, czując palącą wilgotność jego języka na całym nagim ciele. Ju\, Bain,
proszę... proszę - błagała bezgłośnie, ale \aden dzwięk nie wydobył się z jej ust. Nie była w
stanie mówić, nie była w stanie się ruszyć, poddawała się instynktownemu, zniewalającemu ją
po\ądaniu.
Podczas jego rytualnych pieszczot, czuła, jak gdzieś w jej wnętrzu zbierają się
cudowne wra\enia. Ciało Willy zaczęło kołysać się rytmicznie, a potem dłonie, które
trzymały jej uda, wsunęły się pod jej^ biodra i Bain uniósł się nad nią.
ROZDZIAA 9
Willy, spowita ciepłą wilgocią, otworzyła oczy i spostrzegła skroń Baina w odległości
kilku zaledwie cali od swoich ust. Spostrzegła, jak jego puls stał się niemal letargicznie
wolny, tak jak bicie jej serca. Czuła wcią\ przenikającą ją słodycz i dopiero po kilku chwilach
uświadomiła sobie, \e sie uśmiecha. Uśmiech ten zniknął, gdy delikatnie pocałowała go za
uchem.
Kocham go, pomyślała z narastającym smutkiem. Kocham go. Cud wreszcie się
zdarzył - wszechogarniający płomień. Nie sądziła, \e jeszcze kiedyś go poczuje. Było to coś
równie rzadkie i piękne, jak podwójna tęcza - i niemal równie nietrwałe. Za parę tygodni
wyjedzie. Wróci do tego, co zostawił. A ona znowu będzie sama.
Wolno i bez przekonania oswobodziła nogi spod jego łydki. Okazało się jednak, \e
zupełnie nie jest w stanie unieść głowy z jego ramienia. Tu było jej miejsce. Jak stworzone
dla niej.
Oczy Baina otworzyły się lekko.
- Gdzie jest po\ar?
- Nie martw się, ju\ zgasł. - Odsunęła się, zanim zdołał ją ponownie objąć. Z powodu,
którego do końca nie rozumiała, musiała pozbyć się go ze swojego łó\ka.
- No to wracaj i pozwól mi się objąć.
I zacząć od nowa? Willy, czując niewiarygodną pokusę, stanęła, oparta kolanem o
krawędz łó\ka. Ten człowiek, nawet na wpół senny, był środkiem zapalającym, podczas gdy
ona stała się łatwopalnym materiałem.
- Czy to nie pora, \ebyś wrócił do domu, do swojego własnego łó\ka? - Udało jej się
nawet powiedzieć to lekko kpiącym tonem.
Bain usiadł, oparł się plecami o zagłówek łó\ka i spojrzał na kobietę, która
przycupnęła w nogach. Jej ciemnozielone oczy znowu jakby przysłoniły zasłony. Instynkt
powiedział mu, \e Willy ukrywa bardzo gwałtowne uczucia i natychmiast wzbudziło to jego
ciekawość. Czy to \al? Złość? Spróbował zgadnąć.
- Czujesz się zakłopotana?
- Mo\e... Trochę - odpowiedziała szczerze. Powiedziałam ci, \e to dla mnie coś
nowego.
Bain poczuł nieoczekiwany przypływ opiekuńczych uczuć.
- Przynajmniej nie spadłaś z roweru - przypomniał jej.
Willy zdołała się niepewnie roześmiać.
- Nie. Ale mo\e będzie lepiej, jeśli od tej pory ograniczę się do chodzenia.
Bain widział uczucia malujące się na jej twarzy. Nie dostrzegł nic, co choć w
przybli\eniu przypominałoby to, które budziło się w nim samym. Zobaczył zakłopotanie,
ostro\ność, nawet lęk, ale nic bardziej obiecującego. Z poczuciem całkowitej przegranej
zaczął organizować obronę. Następne odrzucenie byłoby dla niego nie do zniesienia. Jakiś
wewnętrzny głos powiedział mu, \e byłoby śmiertelne.
- O... jest dopiero... - Willy odwróciła głowę, \eby spojrzeć na zegar - jedenasta
trzydzieści. Mo\esz wrócić do domu i dobrze się wyspać, zanim Augusta wpadnie z rykiem
do miasta.
Głos Baina, w przeciwieństwie do jej serdeczności, brzmiał ostro.
- Będzie musiała dodać trochę gazu, \eby zdą\yć tu na rano, ale zrozumiałem aluzję,
łaskawa pani. Mam grzecznie wyjść tylnymi drzwiami i zapomnieć, \e się to kiedykolwiek
zdarzyło, prawda?
Willy skrzywiła się bezradnie i skinęła głową.
- Proszę, Bain... Byłabym wdzięczna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.