[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miał czerwoną, a pod grubą skórą na szyi pulsowała mu żyła. -
Jeszcze raz go dotkniesz, to zrobię z tym wszystkim koniec,
przysięgam. I możesz sobie wsadzić w dupę te swoje informacje.
Dotarło?
Gretchen siedziała prosto, nie próbowała nawet się odsunąć. Nie
odezwała się też ani słowem, patrzyła mu tylko prosto w oczy:
wargi lśniące od śliny, rozdęte nozdrza, w oczach wyzwanie, żeby
spróbował uderzyć. Cała jej uroda nagle wyparowała.
- W porządku - odezwał się Archie. Głos miał spokojny, mówił
wyraznie, ale Susan zauważyła, że trzęsą mu się ręce. - Nic mi nie
jest.
Henry przez chwilę patrzył mu w oczy, a potem odwrócił wygoloną
głowę z powrotem w stronę Gretchen. Nie wypuścił jej drobnego
nadgarstka ze swojej wielkiej jak bochen pięści; Susan pomyślała,
że jeszcze chwila i kości popękają jak suche patyki. Kiedy odezwał
się ponownie, mówił do Archiego, ale wciąż ściskał z taką samą
siłą:
- W Nebrasce stanowi już jadą na ten cmentarz. Za mniej więcej
godzinę powinniśmy coś wiedzieć.
Po tych słowach otworzył dłoń i wyszedł, nawet się nie oglądając.
Gretchen uniosła skute kajdankami ręce, przygładziła swoje
blond włosy.
- Twoi przyjaciele chyba mnie nie lubią - poskarżyła się Ar-chiemu.
Archie opadł na krzesło.
- Wysłałaś do niego moją śledzionę.
- A on nie pozwoli mi o tym zapomnieć. - Odwróciła się do Susan,
prezentując wzór spokoju i opanowania, tak jakby w ogóle nic nie
zaszło. - Na czym skończyłaś?
Susan jeszcze nie zdążyła dojść do siebie. Miała zawroty głowy i
było jej niedobrze. Czy jeśli teraz się porzygam, pomyślała, to
będzie to odebrane jako oznaka słabości?
- Co? - zapytała, nic nie rozumiejąc.
- Twoje pytania, gołąbeczko. Do artykułu. A Susan nagle wiedziała,
o co zapytać.
- Twój ulubiony film? - wyrzuciła z siebie, w myślach dodając:
masz. Spróbuj zgrabnie odpowiedzieć na takie pytanie. Spróbuj
wymyślić coś pokręconego. Zadowolona z siebie, rozsiadła się
wygodnie na krześle.
- "Amatorski gang" - odpowiedz Gretchen była natychmiastowa. -
Jean-Luc Godard.
No proszę. Tego Susan się nie spodziewała. Nagle znów ode-zwał
się pełny pęcherz. Spojrzała badawczo na Archiego, nie próbując
nawet ukrywać konsternacji, którą z całą pewnością miała wypisaną
na twarzy.
- To też ulubiony film detektywa Sheridana - powiedziała, powoli
cedząc słowa.
- Przy mnie możesz mówić o nim po imieniu - rzuciła Gret-chen od
niechcenia. - Widziałam go nago.
- Rozmawialiście o Godardzie? - zapytała Susan Archiego.
- Nie - zaprzeczył. W jego dłoni znów pojawiło się blaszane
pudełeczko na lekarstwa.
Gretchen uśmiechnęła się niewinnie.
- Co za zabawny zbieg okoliczności. Masz do mnie jeszcze jakieś
pytania?
Susan przyjrzała się jej uważnie. Krążyły opowieści, że Gretchen
Lowelł zamordowała podobno dwieście osób, czy coś około tego.
Nigdy w to nie wierzyła. Aż do tej pory.
- Dusiciel po Lekcjach - wyrecytowała. - Nie domyślasz się
przypadkiem, kim może być osoba, której szukamy?
Gretchen roześmiała się głośno. Zmiech miała gardłowy, jak Bette
Davis: sam seks i rak płuc. wiczyła go pewnie całymi latami. Był
wart takiego wysiłku.
- Mam na twoją prośbę zajrzeć mu do głowy? Przykro mi, Clarice.
Nie mogę ci pomóc.
- To morderca, tak samo jak ty.
Gretchen potrząsnęła głową, krzywiąc się z lekceważeniem.
- Ale nie taki sam jak ja.
- Naprawdę?
- Wytłumacz jej, Archie.
- On nie lubi zabijać - odezwał się Archie, międląc każde słowo ze
sztuczną powolnością. - A Gretchen tak.
Zimny uśmiech.
- Widzisz? On i ja to jak ogień i woda.
- Ale detektywa Sheridana przecież nie zabiłaś - zauważyła Susan.
- Zabiłam. - Uśmiech Gretchen stał się szerszy, błysnęły idealnie
równe, nieskazitelnie białe zęby. To był najbardziej mrożący krew w
żyłach uśmiech, jaki Susan widziała w życiu. Pomyślała o tym, co
przeszedł Archie i nagle roztkliwiła się nad nim bezgranicznie.
Natychmiast tego zresztą pożałowała, bo tamta bez trudu wyczytała
to w jej oczach.
- Czy już cię odrzucił, gołąbeczko? - zapytała Gretchen, robiąc
speszoną minę. - To będzie ciężki cios, zobaczysz. Rzadko się
spotykasz z odrzuceniem, mam rację? Nie jesteś do tego przy-
zwyczajona. Uważasz, że seks daje ci władzę. A to nieprawda.
- Gretchen - wtrącił Archie ostrzegawczym tonem.
- Jest pewna rzecz, bardziej intymna od seksu. Wiesz, co to
takiego? - zapytała Gretchen, uśmiechając się do niego złośliwie. -
Przemoc.
Susan nagle poczuła, jak zasycha jej w gardle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
miał czerwoną, a pod grubą skórą na szyi pulsowała mu żyła. -
Jeszcze raz go dotkniesz, to zrobię z tym wszystkim koniec,
przysięgam. I możesz sobie wsadzić w dupę te swoje informacje.
Dotarło?
Gretchen siedziała prosto, nie próbowała nawet się odsunąć. Nie
odezwała się też ani słowem, patrzyła mu tylko prosto w oczy:
wargi lśniące od śliny, rozdęte nozdrza, w oczach wyzwanie, żeby
spróbował uderzyć. Cała jej uroda nagle wyparowała.
- W porządku - odezwał się Archie. Głos miał spokojny, mówił
wyraznie, ale Susan zauważyła, że trzęsą mu się ręce. - Nic mi nie
jest.
Henry przez chwilę patrzył mu w oczy, a potem odwrócił wygoloną
głowę z powrotem w stronę Gretchen. Nie wypuścił jej drobnego
nadgarstka ze swojej wielkiej jak bochen pięści; Susan pomyślała,
że jeszcze chwila i kości popękają jak suche patyki. Kiedy odezwał
się ponownie, mówił do Archiego, ale wciąż ściskał z taką samą
siłą:
- W Nebrasce stanowi już jadą na ten cmentarz. Za mniej więcej
godzinę powinniśmy coś wiedzieć.
Po tych słowach otworzył dłoń i wyszedł, nawet się nie oglądając.
Gretchen uniosła skute kajdankami ręce, przygładziła swoje
blond włosy.
- Twoi przyjaciele chyba mnie nie lubią - poskarżyła się Ar-chiemu.
Archie opadł na krzesło.
- Wysłałaś do niego moją śledzionę.
- A on nie pozwoli mi o tym zapomnieć. - Odwróciła się do Susan,
prezentując wzór spokoju i opanowania, tak jakby w ogóle nic nie
zaszło. - Na czym skończyłaś?
Susan jeszcze nie zdążyła dojść do siebie. Miała zawroty głowy i
było jej niedobrze. Czy jeśli teraz się porzygam, pomyślała, to
będzie to odebrane jako oznaka słabości?
- Co? - zapytała, nic nie rozumiejąc.
- Twoje pytania, gołąbeczko. Do artykułu. A Susan nagle wiedziała,
o co zapytać.
- Twój ulubiony film? - wyrzuciła z siebie, w myślach dodając:
masz. Spróbuj zgrabnie odpowiedzieć na takie pytanie. Spróbuj
wymyślić coś pokręconego. Zadowolona z siebie, rozsiadła się
wygodnie na krześle.
- "Amatorski gang" - odpowiedz Gretchen była natychmiastowa. -
Jean-Luc Godard.
No proszę. Tego Susan się nie spodziewała. Nagle znów ode-zwał
się pełny pęcherz. Spojrzała badawczo na Archiego, nie próbując
nawet ukrywać konsternacji, którą z całą pewnością miała wypisaną
na twarzy.
- To też ulubiony film detektywa Sheridana - powiedziała, powoli
cedząc słowa.
- Przy mnie możesz mówić o nim po imieniu - rzuciła Gret-chen od
niechcenia. - Widziałam go nago.
- Rozmawialiście o Godardzie? - zapytała Susan Archiego.
- Nie - zaprzeczył. W jego dłoni znów pojawiło się blaszane
pudełeczko na lekarstwa.
Gretchen uśmiechnęła się niewinnie.
- Co za zabawny zbieg okoliczności. Masz do mnie jeszcze jakieś
pytania?
Susan przyjrzała się jej uważnie. Krążyły opowieści, że Gretchen
Lowelł zamordowała podobno dwieście osób, czy coś około tego.
Nigdy w to nie wierzyła. Aż do tej pory.
- Dusiciel po Lekcjach - wyrecytowała. - Nie domyślasz się
przypadkiem, kim może być osoba, której szukamy?
Gretchen roześmiała się głośno. Zmiech miała gardłowy, jak Bette
Davis: sam seks i rak płuc. wiczyła go pewnie całymi latami. Był
wart takiego wysiłku.
- Mam na twoją prośbę zajrzeć mu do głowy? Przykro mi, Clarice.
Nie mogę ci pomóc.
- To morderca, tak samo jak ty.
Gretchen potrząsnęła głową, krzywiąc się z lekceważeniem.
- Ale nie taki sam jak ja.
- Naprawdę?
- Wytłumacz jej, Archie.
- On nie lubi zabijać - odezwał się Archie, międląc każde słowo ze
sztuczną powolnością. - A Gretchen tak.
Zimny uśmiech.
- Widzisz? On i ja to jak ogień i woda.
- Ale detektywa Sheridana przecież nie zabiłaś - zauważyła Susan.
- Zabiłam. - Uśmiech Gretchen stał się szerszy, błysnęły idealnie
równe, nieskazitelnie białe zęby. To był najbardziej mrożący krew w
żyłach uśmiech, jaki Susan widziała w życiu. Pomyślała o tym, co
przeszedł Archie i nagle roztkliwiła się nad nim bezgranicznie.
Natychmiast tego zresztą pożałowała, bo tamta bez trudu wyczytała
to w jej oczach.
- Czy już cię odrzucił, gołąbeczko? - zapytała Gretchen, robiąc
speszoną minę. - To będzie ciężki cios, zobaczysz. Rzadko się
spotykasz z odrzuceniem, mam rację? Nie jesteś do tego przy-
zwyczajona. Uważasz, że seks daje ci władzę. A to nieprawda.
- Gretchen - wtrącił Archie ostrzegawczym tonem.
- Jest pewna rzecz, bardziej intymna od seksu. Wiesz, co to
takiego? - zapytała Gretchen, uśmiechając się do niego złośliwie. -
Przemoc.
Susan nagle poczuła, jak zasycha jej w gardle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]