[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na matkę, rzekła: - Panie Weston, to nie jest najodpowiedniejsza pora na kontynuowanie tej dyskusji. Proponuję,
by opuścił pan nasz dom, a wrócił jutro. Dzięki temu będziemy miały więcej czasu na rozważenie pańskiej oferty.
- Chyba nie myślicie, że uda się wam przekonać mnie, żebym zmieniła zdanie!? - zawołała gniewnie Charity. -
Tak czy inaczej, nie zmienię go. Równie dobrze już teraz możecie się z tym pogodzić!
- Twoja siostra i matka mają rację, Charity - powiedział John Weston z tak czułym uśmiechem, że Liza poczuła
dławienie w gardle. - Lepiej będzie, jeżeli poczekamy, aż emocje opadną.
Ukłonił się paniom i wyszedł zapewniając, że zjawi się następnego dnia. Charity nic nie powiedziała, ale wypadła
z pokoju z zaciętą miną, a Liza wymieniła z matką zaniepokojone spojrzenie i poszła w jej ślady.
W salonie Giles nerwowo przechadzał się koło okna wychodzącego na Berkeley Square.
- Liza. - zawołał biegnąc ku niej, gdy tylko pojawiła się w pokoju. Serdecznie ujął jej dłonie. - Właśnie
usłyszałem nowinę o kradzieży Naszyjnika Królowej. Pomyślałem, że przyjdę i powiem ci, jak bardzo mi przykro.
Liza uśmiechnęła się. Zmusiła się do lekkiego tonu
- Doprawdy, Giles, można by pomyśleć, że umarł ktoś z rodziny. To przecież tylko nic niewarta biżuteria.
Giles pociągnął ją na kanapę i usadowił z wielkim ceremoniałem. Potem usiadł obok i odezwał się ponownie:
- Ależ, moja droga, jak to nic niewarta ? Z pewnością musiałaś bardzo przeżyć taką stratę. Zakładam, że
powiadomiłaś odpowiednie instancje? - Opowiedziała mu o wizycie inspektora z Bow Street oraz agentów
ubezpieczeniowych. - Pewnie ze mną też będą chcieli porozmawiać - powiedział zamyślony. - I z wszystkimi,
którzy byli tego wieczora na przyjęciu.
- Ojej! - zawołała dziewczyna. - Nie pomyślałam o tym. Czy myślisz, że będą niepokoić sir George a? I sir
Wilfreda, i lady Bascombe? To okropne! Oni z pewnością będą bardzo przejęci.
- Nonsens. - Giles roześmiał się. - Jestem pewien, ze przesłuchanie będzie krótkie i rutynowe. Zastanawiam się...
- Wstał i podszedł do okna. Z wielkim zainteresowaniem przyglądał się, jak powóz zajeżdża przed dom
Landsdowne ów. - Zastanawiam się, czy powinienem wspomnieć inspektorom o tym, że Chad wiedział, gdzie
trzymałaś naszyjnik.
Liza patrzyła na niego z uczuciem, które dziwnie przypominało niechęć.
- Skąd wiesz, że wcześniej pokazywałam Chadowi naszyjnik? - zapytała zjadliwie.
- No... zdaje się, że mówił o tym, gdy wczoraj pokazywałaś go nam wszystkim.
- Rozumiem. Ale tak się składa, że Chad sam poinformował o tym fakcie inspektora Thurgooda.
Na twarzy Gilesa odmalowała się ulga.
- To bardzo dobrze. Wahałem się, czy udzielenie tej informacji nie przysporzyłoby mu niepotrzebnych kłopotów.
- A myślisz, że przysporzyłoby? Czy myślisz, że stałby się głównym podejrzanym? - Serce waliło jej jak młotem,
gdy powiedziała to pytanie, ale na jej twarzy malowało się jedynie uprzejme zainteresowanie, co też Giles na to
odpowie.
- No cóż... - Wzruszył niepewnie ramionami. - Chodzi o to, że... - Zaczerpnął głęboko powietrza. - Prawdę
mówiąc, Lizo, uważam, że Chad zachował się wyjątkowo okropnie. - Liza nic nie powiedziała, jedynie patrzyła mu
w oczy z wyczekującym zainteresowaniem. Mówił więc pospiesznie dalej: - To on był podejrzany, gdy naszyjnik
poprzednio zniknął. Wiem, że fakt, iż kupiłaś go od osoby, której sprzedał go jego ojciec, jest dostatecznym
dowodem jego niewinności, jednak nadal... Poza tym, teraz posiada ogromny majątek, ale nikt nie wie, skąd go
wziął. - Liza nadal nic nie mówiła, lecz jej dłonie coraz mocniej zaciskały się w pięści. - Nie możesz zaprzeczyć,
że wydaje się co najmniej dziwne, że to on był jedyną osobą na ziemi, oprócz ciebie, która wiedziała dokładnie,
gdzie znajduje się naszyjnik.
Giles obserwował, jakie wrażenie zrobiło jego przemówienie. Milczenie Lizy nie było zbyt obiecujące. Siedziała
sztywno wyprostowana, z dłońmi zaciśniętymi w pięści, a w jej oczach migotały gniewne błyski. Podobny
bladoniebieski blask miewa czasem rozgrzany do białości metal. I podobnie jak on, oczy dziewczyny sypały iskry.
- Mówiąc to mam na uwadze wyłącznie twoje dobro, moja droga - dodał pospiesznie. - Przez wiele lat go
broniłem, ale musisz wreszcie spojrzeć realnie na ten świat. Rozumiem, że żywisz dla niego przyjazń, i że jest
narzeczonym twojej siostry, ale wiem też dobrze, jak bardzo ufasz tym, których kochasz. Wierz mi jednak, że nie
chciałbym widzieć, jak ktoś cię wykorzystuje.
56
Pod koniec jego przemówienia Liza była bliska wybuchu. Już otwierała usta, by zniszczyć jego przemądrzałość i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
na matkę, rzekła: - Panie Weston, to nie jest najodpowiedniejsza pora na kontynuowanie tej dyskusji. Proponuję,
by opuścił pan nasz dom, a wrócił jutro. Dzięki temu będziemy miały więcej czasu na rozważenie pańskiej oferty.
- Chyba nie myślicie, że uda się wam przekonać mnie, żebym zmieniła zdanie!? - zawołała gniewnie Charity. -
Tak czy inaczej, nie zmienię go. Równie dobrze już teraz możecie się z tym pogodzić!
- Twoja siostra i matka mają rację, Charity - powiedział John Weston z tak czułym uśmiechem, że Liza poczuła
dławienie w gardle. - Lepiej będzie, jeżeli poczekamy, aż emocje opadną.
Ukłonił się paniom i wyszedł zapewniając, że zjawi się następnego dnia. Charity nic nie powiedziała, ale wypadła
z pokoju z zaciętą miną, a Liza wymieniła z matką zaniepokojone spojrzenie i poszła w jej ślady.
W salonie Giles nerwowo przechadzał się koło okna wychodzącego na Berkeley Square.
- Liza. - zawołał biegnąc ku niej, gdy tylko pojawiła się w pokoju. Serdecznie ujął jej dłonie. - Właśnie
usłyszałem nowinę o kradzieży Naszyjnika Królowej. Pomyślałem, że przyjdę i powiem ci, jak bardzo mi przykro.
Liza uśmiechnęła się. Zmusiła się do lekkiego tonu
- Doprawdy, Giles, można by pomyśleć, że umarł ktoś z rodziny. To przecież tylko nic niewarta biżuteria.
Giles pociągnął ją na kanapę i usadowił z wielkim ceremoniałem. Potem usiadł obok i odezwał się ponownie:
- Ależ, moja droga, jak to nic niewarta ? Z pewnością musiałaś bardzo przeżyć taką stratę. Zakładam, że
powiadomiłaś odpowiednie instancje? - Opowiedziała mu o wizycie inspektora z Bow Street oraz agentów
ubezpieczeniowych. - Pewnie ze mną też będą chcieli porozmawiać - powiedział zamyślony. - I z wszystkimi,
którzy byli tego wieczora na przyjęciu.
- Ojej! - zawołała dziewczyna. - Nie pomyślałam o tym. Czy myślisz, że będą niepokoić sir George a? I sir
Wilfreda, i lady Bascombe? To okropne! Oni z pewnością będą bardzo przejęci.
- Nonsens. - Giles roześmiał się. - Jestem pewien, ze przesłuchanie będzie krótkie i rutynowe. Zastanawiam się...
- Wstał i podszedł do okna. Z wielkim zainteresowaniem przyglądał się, jak powóz zajeżdża przed dom
Landsdowne ów. - Zastanawiam się, czy powinienem wspomnieć inspektorom o tym, że Chad wiedział, gdzie
trzymałaś naszyjnik.
Liza patrzyła na niego z uczuciem, które dziwnie przypominało niechęć.
- Skąd wiesz, że wcześniej pokazywałam Chadowi naszyjnik? - zapytała zjadliwie.
- No... zdaje się, że mówił o tym, gdy wczoraj pokazywałaś go nam wszystkim.
- Rozumiem. Ale tak się składa, że Chad sam poinformował o tym fakcie inspektora Thurgooda.
Na twarzy Gilesa odmalowała się ulga.
- To bardzo dobrze. Wahałem się, czy udzielenie tej informacji nie przysporzyłoby mu niepotrzebnych kłopotów.
- A myślisz, że przysporzyłoby? Czy myślisz, że stałby się głównym podejrzanym? - Serce waliło jej jak młotem,
gdy powiedziała to pytanie, ale na jej twarzy malowało się jedynie uprzejme zainteresowanie, co też Giles na to
odpowie.
- No cóż... - Wzruszył niepewnie ramionami. - Chodzi o to, że... - Zaczerpnął głęboko powietrza. - Prawdę
mówiąc, Lizo, uważam, że Chad zachował się wyjątkowo okropnie. - Liza nic nie powiedziała, jedynie patrzyła mu
w oczy z wyczekującym zainteresowaniem. Mówił więc pospiesznie dalej: - To on był podejrzany, gdy naszyjnik
poprzednio zniknął. Wiem, że fakt, iż kupiłaś go od osoby, której sprzedał go jego ojciec, jest dostatecznym
dowodem jego niewinności, jednak nadal... Poza tym, teraz posiada ogromny majątek, ale nikt nie wie, skąd go
wziął. - Liza nadal nic nie mówiła, lecz jej dłonie coraz mocniej zaciskały się w pięści. - Nie możesz zaprzeczyć,
że wydaje się co najmniej dziwne, że to on był jedyną osobą na ziemi, oprócz ciebie, która wiedziała dokładnie,
gdzie znajduje się naszyjnik.
Giles obserwował, jakie wrażenie zrobiło jego przemówienie. Milczenie Lizy nie było zbyt obiecujące. Siedziała
sztywno wyprostowana, z dłońmi zaciśniętymi w pięści, a w jej oczach migotały gniewne błyski. Podobny
bladoniebieski blask miewa czasem rozgrzany do białości metal. I podobnie jak on, oczy dziewczyny sypały iskry.
- Mówiąc to mam na uwadze wyłącznie twoje dobro, moja droga - dodał pospiesznie. - Przez wiele lat go
broniłem, ale musisz wreszcie spojrzeć realnie na ten świat. Rozumiem, że żywisz dla niego przyjazń, i że jest
narzeczonym twojej siostry, ale wiem też dobrze, jak bardzo ufasz tym, których kochasz. Wierz mi jednak, że nie
chciałbym widzieć, jak ktoś cię wykorzystuje.
56
Pod koniec jego przemówienia Liza była bliska wybuchu. Już otwierała usta, by zniszczyć jego przemądrzałość i [ Pobierz całość w formacie PDF ]