[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ści komnaty rady, by zwracać uwagę, co się obok niego dzieje. Nie zauważył właściwie
króla aż do tej chwili, kiedy Alvin wskazał mu go palcem.
Popatrz, Arthurze Stuart. To jest człowiek, po którym otrzymałeś imię. Król An-
glii na wygnaniu w koloniach Korony. Przyjrzyj się majestatowi koronowanej głowy.
574
Bardzo mi miło pana poznać, sir przywitał się grzecznie Arthur.
Wściekłość Calhouna osiągnęła nowy poziom.
Jak śmiesz drwić w taki sposób z króla? %7łe nie wspomnę już o nazwaniu mie-
szańca imieniem Jego Wysokości!
Ponieważ i tak powiesiliście mnie już w myślach odparł Alvin co komu
przeszkadza, że rozszerzę zakres przestępstw?
Niczego nie musisz rozszerzać, Alvinie powiedziała Margaret. Został
uprzedzony, że jeśli wywrze karę za ten bunt, który nawet nie wybuchł, jeśli będzie
zabijał niewolników, nie zważając na ich winę czy niewinność, doprowadzi do wojny.
Nie boję się wojny oznajmił władca. Właśnie na wojnie królowie mogą się
wykazać.
Myślisz o szachach, panie wyjaśniła Margaret. Na wojnie każdy ma szansę
przelać krew. Zwróciła się do Alvina. Przekazałam swoją wiadomość. Teraz rozwią-
zanie nie leży już w moich rękach. A ty jesteś potrzebny bratu.
Alvin skinął głową. Skłonił się otaczającym go ludziom.
575
Panowie, możecie wracać do swojej debaty. Dziś po południu przybiegłem tutaj
z Nowej Anglii i nie mogę wam poświęcić więcej czasu. Dobrej nocy.
Wziął Arthura za rękę, a drugą podał Margaret.
Odsuńcie się, proszę powiedział.
Ludzie stojący mu na drodze nie drgnęli nawet.
A potem nagle się poruszyli. A raczej ich stopy wysunęły się spod nich. Alvin zrobił
kolejny krok w stronę drzwi.
Król dobył szpady. Inni także chwycili za broń, choć musieli zdejmować ją ze ściany,
gdzie wisiała w czasie narady. Dwóch gwardzistów przed drzwiami wyjęło pistolety.
Doprawdy, Wasza Wysokość powiedział Alvin istotą uprzejmości jest po-
zwolić swoim gościom wyjść.
Zanim skończył mówić, zmienił już żelazo w klingach i pistoletach. Ku swemu prze-
rażeniu napastnicy zobaczyli, jak broń rozpuszcza się im w rękach i ścieka w kałuże
zimnego, płynnego metalu na podłodze. Rzucili ją i odskoczyli.
Kim pan jest, mój panie?! zawołał król.
576
Czy to nie oczywiste? odpowiedział Calhoun. To diabeł, diabelska żona
i ich bękarci syn!
Chwileczkę! zaprotestował Arthur Stuart. Może i jestem bękartem, ale nie
ich.
Przykro nam, że tak szybko musimy wyjść powiedział Alvin. Miłej przy-
szłości, Wasza Wysokość.
Chwycił gałkę, wyciągnął zamek z masywnych drzwi, a potem pchnął je lekko.
Wypadły z rozpuszczających się zawiasów i z hukiem runęły na podłogę korytarza.
Wyszli bez przeszkód.
* * *
Trupi fetor wypełniał już strych, kiedy Margaret wreszcie doprowadziła Alvina i Ar-
thura na miejsce. Alvin natychmiast podszedł do ciała Calvina i uklęknął ze łzami
w oczach.
Calvinie, przybyłem, jak tylko mogłem najszybciej.
Ty chcesz płakać powiedział Duńczyk. Płacz po umarłych.
577
Wytłumaczyłam mu już, że płomień serca Calvina jest schowany w skrzynce
poinformowała Margaret.
Nie mogę naprawić ciała, kiedy nie ma w nim płomienia serca stwierdził
Alvin. A ciało nie zdoła utrzymać płomienia serca, dopóki nie będzie naprawione.
Spróbuj jednego i drugiego naraz poradziła Margaret. Potrafisz to zrobić,
prawda, Gullahu Joe? Po trochu wprowadzać płomień serca z powrotem do ciała?
Ty rozum stracić? zapytał czarownik. Ile cudów chcieć dzisiaj ty?
Zrobię, co będę mógł obiecał Alvin.
Pracował nad ciałem Calvina przez trzy godziny. Gdy tylko zaczynał coś naprawiać,
część, którą przed chwilą skończył, znowu się rozkładała. Pracując bez przerwy i meto-
dycznie, zdołał jednak przygotować do działania serce i mózg.
Teraz rozkazał.
Gullah Joe podniósł się ze skrzynki, przyniósł ją do Calvina i otworzył.
Alvin i Margaret zobaczyli, jak płomień serca przeskakuje do ciała. Serce uderzy-
ło konwulsyjnie. Raz. Drugi. Krew popłynęła przez rozpadające się arterie. Alvin nie
zwracał na to uwagi teraz musiał naprawić płuca, i to szybko, natychmiast. Ale z pło-
578
mieniem serca szło mu łatwiej, gdyż teraz mógł tylko pokazać wzór, a ciało naśladowało
go, przekazując żywymi tkankami informacje. Na wpół zniszczona przepona skurczy-
ła się, potem napompowała płuca. Krew, do tej pory cieknąca słabo, teraz niosła stale
rosnącą ilość tlenu.
To był dopiero początek. Dzień wstał już w pełni, zanim Alvin skończył swoje dzie-
ło. Calvin oddychał teraz swobodnie i równo. Rany zagoiły się, nie pozostawiając blizn. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
ści komnaty rady, by zwracać uwagę, co się obok niego dzieje. Nie zauważył właściwie
króla aż do tej chwili, kiedy Alvin wskazał mu go palcem.
Popatrz, Arthurze Stuart. To jest człowiek, po którym otrzymałeś imię. Król An-
glii na wygnaniu w koloniach Korony. Przyjrzyj się majestatowi koronowanej głowy.
574
Bardzo mi miło pana poznać, sir przywitał się grzecznie Arthur.
Wściekłość Calhouna osiągnęła nowy poziom.
Jak śmiesz drwić w taki sposób z króla? %7łe nie wspomnę już o nazwaniu mie-
szańca imieniem Jego Wysokości!
Ponieważ i tak powiesiliście mnie już w myślach odparł Alvin co komu
przeszkadza, że rozszerzę zakres przestępstw?
Niczego nie musisz rozszerzać, Alvinie powiedziała Margaret. Został
uprzedzony, że jeśli wywrze karę za ten bunt, który nawet nie wybuchł, jeśli będzie
zabijał niewolników, nie zważając na ich winę czy niewinność, doprowadzi do wojny.
Nie boję się wojny oznajmił władca. Właśnie na wojnie królowie mogą się
wykazać.
Myślisz o szachach, panie wyjaśniła Margaret. Na wojnie każdy ma szansę
przelać krew. Zwróciła się do Alvina. Przekazałam swoją wiadomość. Teraz rozwią-
zanie nie leży już w moich rękach. A ty jesteś potrzebny bratu.
Alvin skinął głową. Skłonił się otaczającym go ludziom.
575
Panowie, możecie wracać do swojej debaty. Dziś po południu przybiegłem tutaj
z Nowej Anglii i nie mogę wam poświęcić więcej czasu. Dobrej nocy.
Wziął Arthura za rękę, a drugą podał Margaret.
Odsuńcie się, proszę powiedział.
Ludzie stojący mu na drodze nie drgnęli nawet.
A potem nagle się poruszyli. A raczej ich stopy wysunęły się spod nich. Alvin zrobił
kolejny krok w stronę drzwi.
Król dobył szpady. Inni także chwycili za broń, choć musieli zdejmować ją ze ściany,
gdzie wisiała w czasie narady. Dwóch gwardzistów przed drzwiami wyjęło pistolety.
Doprawdy, Wasza Wysokość powiedział Alvin istotą uprzejmości jest po-
zwolić swoim gościom wyjść.
Zanim skończył mówić, zmienił już żelazo w klingach i pistoletach. Ku swemu prze-
rażeniu napastnicy zobaczyli, jak broń rozpuszcza się im w rękach i ścieka w kałuże
zimnego, płynnego metalu na podłodze. Rzucili ją i odskoczyli.
Kim pan jest, mój panie?! zawołał król.
576
Czy to nie oczywiste? odpowiedział Calhoun. To diabeł, diabelska żona
i ich bękarci syn!
Chwileczkę! zaprotestował Arthur Stuart. Może i jestem bękartem, ale nie
ich.
Przykro nam, że tak szybko musimy wyjść powiedział Alvin. Miłej przy-
szłości, Wasza Wysokość.
Chwycił gałkę, wyciągnął zamek z masywnych drzwi, a potem pchnął je lekko.
Wypadły z rozpuszczających się zawiasów i z hukiem runęły na podłogę korytarza.
Wyszli bez przeszkód.
* * *
Trupi fetor wypełniał już strych, kiedy Margaret wreszcie doprowadziła Alvina i Ar-
thura na miejsce. Alvin natychmiast podszedł do ciała Calvina i uklęknął ze łzami
w oczach.
Calvinie, przybyłem, jak tylko mogłem najszybciej.
Ty chcesz płakać powiedział Duńczyk. Płacz po umarłych.
577
Wytłumaczyłam mu już, że płomień serca Calvina jest schowany w skrzynce
poinformowała Margaret.
Nie mogę naprawić ciała, kiedy nie ma w nim płomienia serca stwierdził
Alvin. A ciało nie zdoła utrzymać płomienia serca, dopóki nie będzie naprawione.
Spróbuj jednego i drugiego naraz poradziła Margaret. Potrafisz to zrobić,
prawda, Gullahu Joe? Po trochu wprowadzać płomień serca z powrotem do ciała?
Ty rozum stracić? zapytał czarownik. Ile cudów chcieć dzisiaj ty?
Zrobię, co będę mógł obiecał Alvin.
Pracował nad ciałem Calvina przez trzy godziny. Gdy tylko zaczynał coś naprawiać,
część, którą przed chwilą skończył, znowu się rozkładała. Pracując bez przerwy i meto-
dycznie, zdołał jednak przygotować do działania serce i mózg.
Teraz rozkazał.
Gullah Joe podniósł się ze skrzynki, przyniósł ją do Calvina i otworzył.
Alvin i Margaret zobaczyli, jak płomień serca przeskakuje do ciała. Serce uderzy-
ło konwulsyjnie. Raz. Drugi. Krew popłynęła przez rozpadające się arterie. Alvin nie
zwracał na to uwagi teraz musiał naprawić płuca, i to szybko, natychmiast. Ale z pło-
578
mieniem serca szło mu łatwiej, gdyż teraz mógł tylko pokazać wzór, a ciało naśladowało
go, przekazując żywymi tkankami informacje. Na wpół zniszczona przepona skurczy-
ła się, potem napompowała płuca. Krew, do tej pory cieknąca słabo, teraz niosła stale
rosnącą ilość tlenu.
To był dopiero początek. Dzień wstał już w pełni, zanim Alvin skończył swoje dzie-
ło. Calvin oddychał teraz swobodnie i równo. Rany zagoiły się, nie pozostawiając blizn. [ Pobierz całość w formacie PDF ]