[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swoje ciało. A w niej wszystko aż krzyczy ze strachu.
Podchodzi do niej. Z palcem na ustach daje jej znak, by nie obudziła Judyty. Przywiera do
niej. Ona się nie wzbrania.
— Pocałuj mnie, prędko, pocałuj mnie, błagam, pocałuj mnie.
Znów ją całuje. Ona cofa się, zupełnie spokojna, jeszcze raz.
— Co można zrobić? — pyta Maria.
— Ty będziesz na zawsze w moim życiu — mówi Piotr. — Nie potrafię się już zadowolić
nowością innej kobiety. Nie mogę obejść się bez ciebie. Wiem to na pewno.
— To koniec naszej historii — mówi Maria. — Piotr, to już koniec. Koniec bajki.
— Cicho.
— Będę cicho. Ale to już koniec, Piotr. Piotr podchodzi, ujmuje jej twarz w swoje dłonie.
— Jesteś pewna?
Mówi, że tak. Patrzy na niego z wyrazem przerażenia w oczach.
— Od dawna to wiesz?
— Właśnie zdałam sobie sprawą. Ale może już od dawna.
Ktoś stuka do drzwi. To Klara.
— Coście się tak zagadali? — mówi. Dziwnie pobladła nagle. — Idziecie już?
Idą.
Mężczyzna tańczy samotny taniec na estradzie. Sala jest wypełniona po brzegi. Dużo
turystów. Mężczyzna dobrze tańczy. Muzyka wybija rytm jego kroków na brudnych, nie
malowanych deskach. Otaczają go wieńcem kobiety w cygańskich, jaskrawych sukniach,
niedbale narzuconych, zmiętych. Tańczyły pewnie przez cały dzień. Lato, pełnia sezonu. Gdy
mężczyzna przestaje tańczyć, orkiestra gra paso-doble, a on śpiewa do mikrofonu. Na twarzy
ma, przylepiony jak maskę, gipsowy komediancki uśmiech, to znów wyraz uniesienia
miłosnego, opilstwa zmysłów i mdlejącej rozkoszy. Robi to wrażenie na ludziach.
Stłoczeni wśród widzów, Maria, Klara i Piotr patrzą na tańczącego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
swoje ciało. A w niej wszystko aż krzyczy ze strachu.
Podchodzi do niej. Z palcem na ustach daje jej znak, by nie obudziła Judyty. Przywiera do
niej. Ona się nie wzbrania.
— Pocałuj mnie, prędko, pocałuj mnie, błagam, pocałuj mnie.
Znów ją całuje. Ona cofa się, zupełnie spokojna, jeszcze raz.
— Co można zrobić? — pyta Maria.
— Ty będziesz na zawsze w moim życiu — mówi Piotr. — Nie potrafię się już zadowolić
nowością innej kobiety. Nie mogę obejść się bez ciebie. Wiem to na pewno.
— To koniec naszej historii — mówi Maria. — Piotr, to już koniec. Koniec bajki.
— Cicho.
— Będę cicho. Ale to już koniec, Piotr. Piotr podchodzi, ujmuje jej twarz w swoje dłonie.
— Jesteś pewna?
Mówi, że tak. Patrzy na niego z wyrazem przerażenia w oczach.
— Od dawna to wiesz?
— Właśnie zdałam sobie sprawą. Ale może już od dawna.
Ktoś stuka do drzwi. To Klara.
— Coście się tak zagadali? — mówi. Dziwnie pobladła nagle. — Idziecie już?
Idą.
Mężczyzna tańczy samotny taniec na estradzie. Sala jest wypełniona po brzegi. Dużo
turystów. Mężczyzna dobrze tańczy. Muzyka wybija rytm jego kroków na brudnych, nie
malowanych deskach. Otaczają go wieńcem kobiety w cygańskich, jaskrawych sukniach,
niedbale narzuconych, zmiętych. Tańczyły pewnie przez cały dzień. Lato, pełnia sezonu. Gdy
mężczyzna przestaje tańczyć, orkiestra gra paso-doble, a on śpiewa do mikrofonu. Na twarzy
ma, przylepiony jak maskę, gipsowy komediancki uśmiech, to znów wyraz uniesienia
miłosnego, opilstwa zmysłów i mdlejącej rozkoszy. Robi to wrażenie na ludziach.
Stłoczeni wśród widzów, Maria, Klara i Piotr patrzą na tańczącego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]