[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- wyjaśnił Morgan. - To będzie prawdziwe pandemonium, kiedy
dzieciaki Anne dobiorą się do prezentów.
Mieszkanie było piękne jak marzenie. Znajdowało się na
najwyższym piętrze, przy Parku Centralnym. Przez okno salonu
widać było rozświetloną panoramę miasta. W jednym rogu
rozległego pomieszczenia stał fortepian, w przeciwległym
olbrzymia choinka, ozdobiona migoczącymi białymi i złotymi
światełkami, z dużą gwiazdą na czubku, który niemal dotykał
wysokiego sufitu. Pokój był utrzymany w łagodnych odcieniach
szarości i błękitu, a porozrzucane tu i ówdzie poduszki
stanowiły radosne, barwne plamy na prawie jednostajnym tle.
- No, co o tym sądzisz? - spytał Morgan, robiąc szeroki gest
ręką.
- Wspaniałe. Twoje mieszkanie jest bardzo do ciebie podobne
- powiedziała Nora, stając naprzeciwko Morgana.
- Co to znaczy? - uśmiechnął się.
- Skryte, zamknięte w sobie, tajemnicze, niewiele odsłaniające
na powierzchni - roześmiała się, przechylając głowę na bok i
spoglądając na niego żartobliwie. Jego uśmiech zaczął
przygasać, a Nora objęła go ramionami.
- Ale zdecydowanie widać, że pod tą chłodną powłoką płonie
prawdziwy ogień - dodała.
RS
88
- To już brzmi lepiej. - Morgan pocałował ją w policzek. - A
teraz może obejrzymy resztę?
Pokiwała radośnie głową i powędrowali do jadalni, w której
stał długi stół, przykryty śnieżnobiałym, adamaszkowym
obrusem, ozdobiony gałązkami ostrokrzewu i doniczkami z
gwiazdą betlejemską.
- Ojej! - wykrzyknęła zachwycona. - Czy sam to wszystko
robiłeś?
- Wcale nie - przyznał się rozbawionym tonem.
- Anne i moja gosposia pracowały jak szalone przez cały
ostatni tydzień. Nie mogę powiedzieć, że to moja zasługa.
Nim zdążyli obejrzeć całe mieszkanie, wygodną bibliotekę,
gdzie pracował w domu, nieskazitelną sypialnię i pokój
gościnny z własną łazienką, była już prawie ósma.
- Zachowamy szampana na pózniej - zaproponował,
prowadząc ją z powrotem do kuchni. - Ale możemy napić się
wina, zanim zjawi się reszta. Zazwyczaj się spózniają, więc
mamy mnóstwo czasu.
Kuchnia była wyposażona we wszystko, co tylko można
byłoby sobie wymarzyć, cały najnowocześniejszy sprzęt
kuchenny. Morgan podszedł do lodówki, wyjął z niej butelkę
białego wina i napełnił dwa kieliszki, stojące na marmurowym
blacie. Podał jeden z nich Norze, a pózniej uniósł rękę w
toaście.
- Za nas - powiedział cicho.
- Tak - odparła, gdy stuknęli się kieliszkami.
- Za nas.
- Poczekaj tutaj. - Morgan postawił kieliszek na blacie. - Mam
coś dla ciebie.
Nora spojrzała na niego niepewnie i szybko pociągnęła duży
łyk wina. Była pewna, że poszedł przynieść dla niej prezent
gwiazdkowy, a ona sama przyszła z pustymi rękami. Przez wiele
dni usiłowała wymyślić jakiś prezent dla niego, ale w końcu
RS
89
stwierdziła, że nic mu nie kupi. Co można dać w prezencie
mężczyznie, który ma wszystko?
Tydzień temu wpadła na pomysł, że zrobi mu szal na drutach.
Kupiła najpiękniejszą kaszmirową włóczkę i cieniutkie druty,
dziergała w każdej wolnej chwili, ale ciągle jeszcze było daleko
do końca. Nora zastanawiała się nad tym, czy nie zapakować go
w takim stanie, w jakim znajdował się w tej chwili, ale odrzuciła
ten pomysł jako głupi i niezbyt elegancki.
Wrócił, niosąc w ręku płaskie podłużne pudełeczko. Podał je
Norze bez słowa. Spojrzała na niego z niepokojem i zaczęła
tłumaczyć się, opowiadając o nieszczęsnym, niedokończonym
szalu, ale Morgan położył jej palec na ustach, nakazując
milczenie.
- Nie martw się tym - wyszeptał. - Opowiesz mi o tym kiedy
indziej.
- Czy mam to otworzyć teraz? - spytała Nora, patrząc na
pudełeczko, które trzymała w rękach.
Morgan pokiwał twierdząco głową. Nora ostrożnie rozwiązała
srebrzystą wstążkę i odwinęła czerwony papier. Jej oczom
ukazało się białe puzderko, na którego pokrywce widniała
nazwa najbardziej ekskluzywnego jubilera na całym
Manhattanie. Powoli uniosła pokrywkę i odsunęła bibułkę.
Kiedy zobaczyła, co jest w środku, zaniemówiła z wrażenia.
Na satynowej wyściółce leżał przepiękny wisiorek, zawieszony
na cienkim złotym łańcuszku. W środku wisiorka umieszczony
był duży diament, otoczony małymi szmaragdami.
- Morganie - wyszeptała wreszcie, spoglądając na niego - nie
wiem, co powiedzieć.
- Powiedz, że ci się podoba. Podoba ci się? Jeżeli nie,
możemy go zamienić na coś innego.
- Ogromnie mi się podoba! - zawołała i wyjęła delikatny
łańcuszek, kładąc go na dłoni. - Jest przepiękny! Ale to za dużo,
nie powinnam przyjmować od ciebie tak kosztownych
podarunków.
RS
90
- Nie wygłupiaj się - powiedział zdecydowanym tonem. -
Odwróć się i pozwól mi założyć ci łańcuszek.
Nora odwróciła się, czując wciąż, że w głowie kręci jej się z
wrażenia. Pochyliła głowę i uniosła włosy, a Morgan zapiął jej
łańcuszek na szyi. Spojrzała w dół, by przyjrzeć się
przepięknym kamieniom, które spoczywały teraz na jej piersi,
tuż nad głębokim wycięciem dekoltu.
Jego dłonie przesunęły się niżej i oparły na jej ramionach.
Nora poczuła na szyi dotyk ust Morgana. W tym geście było coś
symbolicznego, tak jakby zapinając łańcuszek na jej szyi w jakiś
sposób nieodwołalnie przywiązał ją do siebie. Z westchnieniem
oparła się o niego, a kiedy objął ją ramionami, poczuła, że
narasta w niej znajome uczucie ciepła.
- Teraz - wyszeptał jej Morgan do ucha - jesteś moja.
W tym momencie zabrzmiał dzwonek u drzwi i czar chwili
prysł. Zmiejąc się nerwowo, Nora odwróciła się w stronę
Morgana. Spoglądał na nią z takim wyrazem twarzy, którego
nigdy przedtem nie widziała. Jego spojrzenie było tak pełne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
- wyjaśnił Morgan. - To będzie prawdziwe pandemonium, kiedy
dzieciaki Anne dobiorą się do prezentów.
Mieszkanie było piękne jak marzenie. Znajdowało się na
najwyższym piętrze, przy Parku Centralnym. Przez okno salonu
widać było rozświetloną panoramę miasta. W jednym rogu
rozległego pomieszczenia stał fortepian, w przeciwległym
olbrzymia choinka, ozdobiona migoczącymi białymi i złotymi
światełkami, z dużą gwiazdą na czubku, który niemal dotykał
wysokiego sufitu. Pokój był utrzymany w łagodnych odcieniach
szarości i błękitu, a porozrzucane tu i ówdzie poduszki
stanowiły radosne, barwne plamy na prawie jednostajnym tle.
- No, co o tym sądzisz? - spytał Morgan, robiąc szeroki gest
ręką.
- Wspaniałe. Twoje mieszkanie jest bardzo do ciebie podobne
- powiedziała Nora, stając naprzeciwko Morgana.
- Co to znaczy? - uśmiechnął się.
- Skryte, zamknięte w sobie, tajemnicze, niewiele odsłaniające
na powierzchni - roześmiała się, przechylając głowę na bok i
spoglądając na niego żartobliwie. Jego uśmiech zaczął
przygasać, a Nora objęła go ramionami.
- Ale zdecydowanie widać, że pod tą chłodną powłoką płonie
prawdziwy ogień - dodała.
RS
88
- To już brzmi lepiej. - Morgan pocałował ją w policzek. - A
teraz może obejrzymy resztę?
Pokiwała radośnie głową i powędrowali do jadalni, w której
stał długi stół, przykryty śnieżnobiałym, adamaszkowym
obrusem, ozdobiony gałązkami ostrokrzewu i doniczkami z
gwiazdą betlejemską.
- Ojej! - wykrzyknęła zachwycona. - Czy sam to wszystko
robiłeś?
- Wcale nie - przyznał się rozbawionym tonem.
- Anne i moja gosposia pracowały jak szalone przez cały
ostatni tydzień. Nie mogę powiedzieć, że to moja zasługa.
Nim zdążyli obejrzeć całe mieszkanie, wygodną bibliotekę,
gdzie pracował w domu, nieskazitelną sypialnię i pokój
gościnny z własną łazienką, była już prawie ósma.
- Zachowamy szampana na pózniej - zaproponował,
prowadząc ją z powrotem do kuchni. - Ale możemy napić się
wina, zanim zjawi się reszta. Zazwyczaj się spózniają, więc
mamy mnóstwo czasu.
Kuchnia była wyposażona we wszystko, co tylko można
byłoby sobie wymarzyć, cały najnowocześniejszy sprzęt
kuchenny. Morgan podszedł do lodówki, wyjął z niej butelkę
białego wina i napełnił dwa kieliszki, stojące na marmurowym
blacie. Podał jeden z nich Norze, a pózniej uniósł rękę w
toaście.
- Za nas - powiedział cicho.
- Tak - odparła, gdy stuknęli się kieliszkami.
- Za nas.
- Poczekaj tutaj. - Morgan postawił kieliszek na blacie. - Mam
coś dla ciebie.
Nora spojrzała na niego niepewnie i szybko pociągnęła duży
łyk wina. Była pewna, że poszedł przynieść dla niej prezent
gwiazdkowy, a ona sama przyszła z pustymi rękami. Przez wiele
dni usiłowała wymyślić jakiś prezent dla niego, ale w końcu
RS
89
stwierdziła, że nic mu nie kupi. Co można dać w prezencie
mężczyznie, który ma wszystko?
Tydzień temu wpadła na pomysł, że zrobi mu szal na drutach.
Kupiła najpiękniejszą kaszmirową włóczkę i cieniutkie druty,
dziergała w każdej wolnej chwili, ale ciągle jeszcze było daleko
do końca. Nora zastanawiała się nad tym, czy nie zapakować go
w takim stanie, w jakim znajdował się w tej chwili, ale odrzuciła
ten pomysł jako głupi i niezbyt elegancki.
Wrócił, niosąc w ręku płaskie podłużne pudełeczko. Podał je
Norze bez słowa. Spojrzała na niego z niepokojem i zaczęła
tłumaczyć się, opowiadając o nieszczęsnym, niedokończonym
szalu, ale Morgan położył jej palec na ustach, nakazując
milczenie.
- Nie martw się tym - wyszeptał. - Opowiesz mi o tym kiedy
indziej.
- Czy mam to otworzyć teraz? - spytała Nora, patrząc na
pudełeczko, które trzymała w rękach.
Morgan pokiwał twierdząco głową. Nora ostrożnie rozwiązała
srebrzystą wstążkę i odwinęła czerwony papier. Jej oczom
ukazało się białe puzderko, na którego pokrywce widniała
nazwa najbardziej ekskluzywnego jubilera na całym
Manhattanie. Powoli uniosła pokrywkę i odsunęła bibułkę.
Kiedy zobaczyła, co jest w środku, zaniemówiła z wrażenia.
Na satynowej wyściółce leżał przepiękny wisiorek, zawieszony
na cienkim złotym łańcuszku. W środku wisiorka umieszczony
był duży diament, otoczony małymi szmaragdami.
- Morganie - wyszeptała wreszcie, spoglądając na niego - nie
wiem, co powiedzieć.
- Powiedz, że ci się podoba. Podoba ci się? Jeżeli nie,
możemy go zamienić na coś innego.
- Ogromnie mi się podoba! - zawołała i wyjęła delikatny
łańcuszek, kładąc go na dłoni. - Jest przepiękny! Ale to za dużo,
nie powinnam przyjmować od ciebie tak kosztownych
podarunków.
RS
90
- Nie wygłupiaj się - powiedział zdecydowanym tonem. -
Odwróć się i pozwól mi założyć ci łańcuszek.
Nora odwróciła się, czując wciąż, że w głowie kręci jej się z
wrażenia. Pochyliła głowę i uniosła włosy, a Morgan zapiął jej
łańcuszek na szyi. Spojrzała w dół, by przyjrzeć się
przepięknym kamieniom, które spoczywały teraz na jej piersi,
tuż nad głębokim wycięciem dekoltu.
Jego dłonie przesunęły się niżej i oparły na jej ramionach.
Nora poczuła na szyi dotyk ust Morgana. W tym geście było coś
symbolicznego, tak jakby zapinając łańcuszek na jej szyi w jakiś
sposób nieodwołalnie przywiązał ją do siebie. Z westchnieniem
oparła się o niego, a kiedy objął ją ramionami, poczuła, że
narasta w niej znajome uczucie ciepła.
- Teraz - wyszeptał jej Morgan do ucha - jesteś moja.
W tym momencie zabrzmiał dzwonek u drzwi i czar chwili
prysł. Zmiejąc się nerwowo, Nora odwróciła się w stronę
Morgana. Spoglądał na nią z takim wyrazem twarzy, którego
nigdy przedtem nie widziała. Jego spojrzenie było tak pełne [ Pobierz całość w formacie PDF ]