[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to było aż tak widoczne?
Maggie przyglądała mu się szeroko otwartymi,
niewinnymi oczami.
- A nie boisz się? - spytała. - Czy nie na tym właśnie polega
problem?
- Nie - powiedział zdecydowanie.
- Rozumiem... - Zawiesiła głos.
- Zgoda, zaniosÄ™ to. - WziÄ…Å‚ tacÄ™. - Przyjdziesz do nas?
- Za chwilę. - Uśmiechnęła się ciepło. - Nie martw się, ona
naprawdę ucieszy się na twój widok.
RS
91
ROZDZIAA SIÓDMY
Maggie została w kuchni, chociaż była ciekawa, jak
przebiega wizyta Alexa w pokoju córki. Wysłała go, by zajął
się chorym dzieckiem, mimo że doskonale wiedziała, jak
niezręcznie będzie się czuł w tej roli... Ale kiedyś musiał
zacząć, nieprawdaż? Im szybciej, tym lepiej.
Miała wielką nadzieję, że Kate w końcu zacznie traktować
ojca jak najbliższą osobę, zwracać się doń ze swymi
problemami i potrzebami. On także na tym zyska.
Ironia losu polegała na tym, że Maggie przestanie być
potrzebna, gdy stosunki ojca z córką się poprawią.
Westchnęła i wolno wyszła z kuchni do holu. Kate
potrzebowała Maggie, ale również Maggie potrzebowała
Kate. Przywykła do radosnego uśmiechu, którym Kate
witała ją co rano; kochała jej cienki, podniecony głosik
podczas zabawy. Chyba serce jej pęknie, gdy będzie musiała
po raz ostatni spojrzeć na poplamione rysunki i magnesy z
modeliny na lodówce...
Na dodatek był jeszcze Alex. Prawie się w nim zakochała...
Co za szczęście, że Julia pojawiła się w piwnicy w samą
RS
92
porę... Na przyszłość musi zachować więcej rozsądku,
postanowiła stanowczo.
Stanęła na progu salonu. Na całej podłodze i w każdym
kącie leżały stosy prezentów. Przy drzwiach stał olbrzymi
bukiet kwiatów; na karcie okolicznościowej napisano:
Szczęśliwego życia we dwoje". Maggie oparła się o framugę
drzwi i przymknęła oczy. Czuła, jak w jej gardle zaciska się
węzeł. Starała się głęboko odetchnąć, potem jeszcze raz. Nic
jednak nie mogło uspokoić jej dudniącego serca.
Szczęśliwe życie we dwoje...
Te namiętne pocałunki - w holu, na tarasie, w piwnicy -
były sygnałami alarmowymi, które w swej głupocie
zlekceważyła. Przesunęła dłonią po karku, po miejscu, w
którym przed chwilą odczuwała dreszcze. To tylko pociąg
fizyczny, usiłowała sobie wmówić. Na samą myśl o tym, co
mogło się zdarzyć, gdyby nie zjawiła się Julia, serce waliło
jej ze strachu.
Byłby to błąd. Niewybaczalny błąd... Nie dopuści do
powtórzenia się takiej sytuacji. Nie zamierzała nawet więcej
o tym myśleć. A jednak jakaś przekorna istota w środku niej
szeptała, że byłoby cudownie...
- Maggie! - Krzyk Kate dobiegający z góry wyrwał ją z
zadumy. - Maggie! - rozległo się znów.
Co tchu dobiegła do pokoju Kate i przystanęła na progu.
Zobaczyła Alexa stojącego przy łóżku z tacą w ręku.
Postawił tacę na stoliku i niepewnie przysiadł na brzegu
materaca.
- Cicho - uspokajał. - Tatuś tu jest... To tylko zły sen. -
Wyciągnął rękę, aby dotknąć Kate, ale ona obróciła się na
drugi bok. - Kate? - powiedział cicho. - Jestem tutaj.
Wszystko będzie dobrze, nie zostawię cię.
Dziewczynka nie zareagowała. Leżała prawie nieruchomo,
tylko żebra jej unosiły się i opadały w rytm oddechu.
RS
93
Maggie zdała sobie sprawę, że Kate znów zasnęła. A być
może spała cały czas i krzyczała przez sen. Wołała Maggie...
Alex wstał i wyszedł do holu, przymykając za sobą drzwi.
- Ona potrzebuje ciebie - zwrócił się z drżeniem w głosie
do Maggie. - Miała otwarte oczy, ale chyba mnie nie poznała.
Maggie rozumiała, co musiał czuć i serce jej przepełniło
się żalem.
- Zdaniem lekarzy to są senne koszmary - wyjaśniła
pospiesznie. - O niczym groznym nie świadczą, ale gdy widzi
sieje po raz pierwszy, można się wystraszyć. Dziecko
przebywa w histerycznym transie i nie ma sposobu, by je
uspokoić. To na szczęście szybko mija.
- Dobrze, że mi to mówisz. - Głos miał spięty. - Nie
wiedziałem, co się dzieje.
- Wszystkiego się powoli nauczysz. Ważne, że tu jesteś...
- Ważne, że ty tu jesteś - poprawił ją z pochmurną miną. -
Ona potrzebuje ciebie.
Maggie niepewnie potrząsnęła głową.
- To był tylko sen...
- Ale krzyczała twoje imię.
- To nic nie oznacza.
- Jak długo zamierzasz to powtarzać? - spytał ostro. -
Dlaczego nie chcesz uznać faktu, że ona widzi w tobie matkę
i ojca zarazem. Słyszałaś przecież, jak mówiła, że mnie
nienawidzi. Jednak nie winię jej za to. Rola złego ojca
wpisała się w tradycję rodziny Harrisonów.
- Wiesz, że to nieprawda - odparła Maggie ze łzami w
oczach. - Wiesz, że Kate cię kocha - dodała ciszej, nie chcąc
obudzić dziecka. - I wcale nie jesteś złym ojcem.
- Jestem - upierał się. - Ale nie rób takiej miny, jakbyś
była temu winna. To wyłącznie moja wina. Wiem o tym. -
Odwrócił się, żeby odejść, ale jeszcze raz rzucił przez ramię:
- Wiem o tym.
RS
94
Maggie zapukała do gabinetu Alexa, a potem wsunęła
głowę przez uchylone drzwi.
- Czy mogę wejść? Alex wyglądał przez okno.
- Masz zamiar pouczać mnie, jak mam zostać dobrym
ojcem? - spytał cierpko.
- Nie.
Odwrócił się od okna i gestem wskazał jej krzesło.
- Trudno uwierzyć. Ale wejdz i usiądz.
- Chcę ci opowiedzieć o swoim ojcu - powiedziała. -
Opowieść tę można zatytułować: , Jak nie być ojcem w
ogóle".
Przycupnął na brzegu biurka i skupił na niej badawczy
wzrok.
- Proszę, mów - zachęcił.
- Przerwij, jeśli będę mówić o tym, czego już dowiedziałeś
się od swego detektywa - powiedziała z uśmiechem, a potem
chwyciła głęboki oddech i podjęła temat: - Gdy byłam małą
dziewczynką, mniej więcej w wieku Kate, mój ojciec
zarządzał jednym z najlepiej prosperujących w Anglii
funduszy powierniczych. Mieszkaliśmy w północnym
Londynie, w dużym domu podobnym do twojego. Tak samo
jak Kate miałam tyle niań, że nawet nie próbowałam
zapamiętać ich imion...
Alex nic nie powiedział, ale dostrzegła w jego oczach
Å‚agodniejszy wyraz.
- Matka starała się jak mogła, ale była tak zajęta
pełnieniem obowiązków żony i pani domu, że nie zostawało
jej wiele czasu dla mnie. - Maggie westchnęła. - Ojciec zaś
nie interesował się mną w ogóle. Oczywiście poza
przyjęciami, podczas których chciał się zaprezentować jako
wzorowy ojciec rodziny. Po prostu nie istniałam w jego
życiu. Gdy skończyłam sześć lat, wysłano mnie na północ do
szkoły z internatem. Widywałam rodziców tylko podczas
świąt Bożego Narodzenia i wakacji.
RS
95
- To wyjaśnia kilka spraw - wtrącił Alex. - Na przykład
dlaczego tak bardzo ci zależy na moich dobrych stosunkach
z Kate.
Maggie wolno wciągnęła powietrze.
- Przez całe życie próbowałam pogodzić się w duchu z
moim ojcem. Jak widać, całe życie można się zastanawiać
nad tak prostym i naturalnym uczuciem jak miłość
rodzicielska.
- Kate wie, że ją kocham - powiedział Alex.
- Być może. Ale ona musi odczuwać to samo co ty. Alex
wstał i znów podszedł do okna.
- Dlaczego się u mnie zatrudniłaś? - spytał. - Twoja
rodzina musi być bardzo bogata.
- Była bogata - powiedziała krótko.
- Czy mogę spytać, co się stało? - Spojrzał na nią
zaintrygowany.
- Gdy miałam osiem lat, wspólnik mego ojca doprowadził
firmę do upadku, a potem uciekł z resztą gotówki. Nic nam
nie pozostało. Straciliśmy samochody, dom, wszystko.
Musieliśmy przeprowadzić się do małego segmentu.
- Czy ojciec próbował odbudować firmę?
- Owszem. Przez następne dwa lata rzadko go
widywałyśmy, ale wszystkie jego wysiłki szły na marne.
Skromne życie go nie zadowalało, więc ustawicznie próbował
i próbował. Można powiedzieć, że zapracował się na śmierć.
Umarł, gdy miałam dziesięć lat.
- Bardzo mi przykro. Wzruszyła ramionami.
- To strasznie brzmi, ale prawie go nie znałam - [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
to było aż tak widoczne?
Maggie przyglądała mu się szeroko otwartymi,
niewinnymi oczami.
- A nie boisz się? - spytała. - Czy nie na tym właśnie polega
problem?
- Nie - powiedział zdecydowanie.
- Rozumiem... - Zawiesiła głos.
- Zgoda, zaniosÄ™ to. - WziÄ…Å‚ tacÄ™. - Przyjdziesz do nas?
- Za chwilę. - Uśmiechnęła się ciepło. - Nie martw się, ona
naprawdę ucieszy się na twój widok.
RS
91
ROZDZIAA SIÓDMY
Maggie została w kuchni, chociaż była ciekawa, jak
przebiega wizyta Alexa w pokoju córki. Wysłała go, by zajął
się chorym dzieckiem, mimo że doskonale wiedziała, jak
niezręcznie będzie się czuł w tej roli... Ale kiedyś musiał
zacząć, nieprawdaż? Im szybciej, tym lepiej.
Miała wielką nadzieję, że Kate w końcu zacznie traktować
ojca jak najbliższą osobę, zwracać się doń ze swymi
problemami i potrzebami. On także na tym zyska.
Ironia losu polegała na tym, że Maggie przestanie być
potrzebna, gdy stosunki ojca z córką się poprawią.
Westchnęła i wolno wyszła z kuchni do holu. Kate
potrzebowała Maggie, ale również Maggie potrzebowała
Kate. Przywykła do radosnego uśmiechu, którym Kate
witała ją co rano; kochała jej cienki, podniecony głosik
podczas zabawy. Chyba serce jej pęknie, gdy będzie musiała
po raz ostatni spojrzeć na poplamione rysunki i magnesy z
modeliny na lodówce...
Na dodatek był jeszcze Alex. Prawie się w nim zakochała...
Co za szczęście, że Julia pojawiła się w piwnicy w samą
RS
92
porę... Na przyszłość musi zachować więcej rozsądku,
postanowiła stanowczo.
Stanęła na progu salonu. Na całej podłodze i w każdym
kącie leżały stosy prezentów. Przy drzwiach stał olbrzymi
bukiet kwiatów; na karcie okolicznościowej napisano:
Szczęśliwego życia we dwoje". Maggie oparła się o framugę
drzwi i przymknęła oczy. Czuła, jak w jej gardle zaciska się
węzeł. Starała się głęboko odetchnąć, potem jeszcze raz. Nic
jednak nie mogło uspokoić jej dudniącego serca.
Szczęśliwe życie we dwoje...
Te namiętne pocałunki - w holu, na tarasie, w piwnicy -
były sygnałami alarmowymi, które w swej głupocie
zlekceważyła. Przesunęła dłonią po karku, po miejscu, w
którym przed chwilą odczuwała dreszcze. To tylko pociąg
fizyczny, usiłowała sobie wmówić. Na samą myśl o tym, co
mogło się zdarzyć, gdyby nie zjawiła się Julia, serce waliło
jej ze strachu.
Byłby to błąd. Niewybaczalny błąd... Nie dopuści do
powtórzenia się takiej sytuacji. Nie zamierzała nawet więcej
o tym myśleć. A jednak jakaś przekorna istota w środku niej
szeptała, że byłoby cudownie...
- Maggie! - Krzyk Kate dobiegający z góry wyrwał ją z
zadumy. - Maggie! - rozległo się znów.
Co tchu dobiegła do pokoju Kate i przystanęła na progu.
Zobaczyła Alexa stojącego przy łóżku z tacą w ręku.
Postawił tacę na stoliku i niepewnie przysiadł na brzegu
materaca.
- Cicho - uspokajał. - Tatuś tu jest... To tylko zły sen. -
Wyciągnął rękę, aby dotknąć Kate, ale ona obróciła się na
drugi bok. - Kate? - powiedział cicho. - Jestem tutaj.
Wszystko będzie dobrze, nie zostawię cię.
Dziewczynka nie zareagowała. Leżała prawie nieruchomo,
tylko żebra jej unosiły się i opadały w rytm oddechu.
RS
93
Maggie zdała sobie sprawę, że Kate znów zasnęła. A być
może spała cały czas i krzyczała przez sen. Wołała Maggie...
Alex wstał i wyszedł do holu, przymykając za sobą drzwi.
- Ona potrzebuje ciebie - zwrócił się z drżeniem w głosie
do Maggie. - Miała otwarte oczy, ale chyba mnie nie poznała.
Maggie rozumiała, co musiał czuć i serce jej przepełniło
się żalem.
- Zdaniem lekarzy to są senne koszmary - wyjaśniła
pospiesznie. - O niczym groznym nie świadczą, ale gdy widzi
sieje po raz pierwszy, można się wystraszyć. Dziecko
przebywa w histerycznym transie i nie ma sposobu, by je
uspokoić. To na szczęście szybko mija.
- Dobrze, że mi to mówisz. - Głos miał spięty. - Nie
wiedziałem, co się dzieje.
- Wszystkiego się powoli nauczysz. Ważne, że tu jesteś...
- Ważne, że ty tu jesteś - poprawił ją z pochmurną miną. -
Ona potrzebuje ciebie.
Maggie niepewnie potrząsnęła głową.
- To był tylko sen...
- Ale krzyczała twoje imię.
- To nic nie oznacza.
- Jak długo zamierzasz to powtarzać? - spytał ostro. -
Dlaczego nie chcesz uznać faktu, że ona widzi w tobie matkę
i ojca zarazem. Słyszałaś przecież, jak mówiła, że mnie
nienawidzi. Jednak nie winię jej za to. Rola złego ojca
wpisała się w tradycję rodziny Harrisonów.
- Wiesz, że to nieprawda - odparła Maggie ze łzami w
oczach. - Wiesz, że Kate cię kocha - dodała ciszej, nie chcąc
obudzić dziecka. - I wcale nie jesteś złym ojcem.
- Jestem - upierał się. - Ale nie rób takiej miny, jakbyś
była temu winna. To wyłącznie moja wina. Wiem o tym. -
Odwrócił się, żeby odejść, ale jeszcze raz rzucił przez ramię:
- Wiem o tym.
RS
94
Maggie zapukała do gabinetu Alexa, a potem wsunęła
głowę przez uchylone drzwi.
- Czy mogę wejść? Alex wyglądał przez okno.
- Masz zamiar pouczać mnie, jak mam zostać dobrym
ojcem? - spytał cierpko.
- Nie.
Odwrócił się od okna i gestem wskazał jej krzesło.
- Trudno uwierzyć. Ale wejdz i usiądz.
- Chcę ci opowiedzieć o swoim ojcu - powiedziała. -
Opowieść tę można zatytułować: , Jak nie być ojcem w
ogóle".
Przycupnął na brzegu biurka i skupił na niej badawczy
wzrok.
- Proszę, mów - zachęcił.
- Przerwij, jeśli będę mówić o tym, czego już dowiedziałeś
się od swego detektywa - powiedziała z uśmiechem, a potem
chwyciła głęboki oddech i podjęła temat: - Gdy byłam małą
dziewczynką, mniej więcej w wieku Kate, mój ojciec
zarządzał jednym z najlepiej prosperujących w Anglii
funduszy powierniczych. Mieszkaliśmy w północnym
Londynie, w dużym domu podobnym do twojego. Tak samo
jak Kate miałam tyle niań, że nawet nie próbowałam
zapamiętać ich imion...
Alex nic nie powiedział, ale dostrzegła w jego oczach
Å‚agodniejszy wyraz.
- Matka starała się jak mogła, ale była tak zajęta
pełnieniem obowiązków żony i pani domu, że nie zostawało
jej wiele czasu dla mnie. - Maggie westchnęła. - Ojciec zaś
nie interesował się mną w ogóle. Oczywiście poza
przyjęciami, podczas których chciał się zaprezentować jako
wzorowy ojciec rodziny. Po prostu nie istniałam w jego
życiu. Gdy skończyłam sześć lat, wysłano mnie na północ do
szkoły z internatem. Widywałam rodziców tylko podczas
świąt Bożego Narodzenia i wakacji.
RS
95
- To wyjaśnia kilka spraw - wtrącił Alex. - Na przykład
dlaczego tak bardzo ci zależy na moich dobrych stosunkach
z Kate.
Maggie wolno wciągnęła powietrze.
- Przez całe życie próbowałam pogodzić się w duchu z
moim ojcem. Jak widać, całe życie można się zastanawiać
nad tak prostym i naturalnym uczuciem jak miłość
rodzicielska.
- Kate wie, że ją kocham - powiedział Alex.
- Być może. Ale ona musi odczuwać to samo co ty. Alex
wstał i znów podszedł do okna.
- Dlaczego się u mnie zatrudniłaś? - spytał. - Twoja
rodzina musi być bardzo bogata.
- Była bogata - powiedziała krótko.
- Czy mogę spytać, co się stało? - Spojrzał na nią
zaintrygowany.
- Gdy miałam osiem lat, wspólnik mego ojca doprowadził
firmę do upadku, a potem uciekł z resztą gotówki. Nic nam
nie pozostało. Straciliśmy samochody, dom, wszystko.
Musieliśmy przeprowadzić się do małego segmentu.
- Czy ojciec próbował odbudować firmę?
- Owszem. Przez następne dwa lata rzadko go
widywałyśmy, ale wszystkie jego wysiłki szły na marne.
Skromne życie go nie zadowalało, więc ustawicznie próbował
i próbował. Można powiedzieć, że zapracował się na śmierć.
Umarł, gdy miałam dziesięć lat.
- Bardzo mi przykro. Wzruszyła ramionami.
- To strasznie brzmi, ale prawie go nie znałam - [ Pobierz całość w formacie PDF ]