[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamknięte. Przyłożyła ucho do dziurki od klucza, ale w pokoju panowała zupełna cisza. Nacisnęła
klamkę i weszła do środka.
Widok, jaki zobaczyła, sprawił, że zbladła, a jej serce
gwałtownie zabiło. Na łóżku leżał człowiek z twarzą wtuloną w poduszkę. Z boku łóżka wisiała
bezwładna ręka. Na nocnym stoliku stała pusta szklanka, a na krześle leżały różne części garderoby.
Niewiele brakowało, a Ellie wrzasnęłaby z przerażenia, ale na szczęście w porę się opanowała. To
oczywiście była tylko i wyłącznie inscenizacja. James Emerson z pewnością żył i miał dość sil, aby
samodzielnie zejść do motorówki. Powoli podeszła do łóżka. Zorientowała się już, że to manekin, ale
całość robiła piekielnie realistyczne wrażenie. Nie był bardzo podobny do Emersona, ale miał takie
same rzedniejące szare włosy i niebieskie oczy. Ellie zrozumiała, co się stało. Scott zmienił
scenariusz, aby wykorzystać nieoczekiwany wyjazd Emersona. Zamiast powiedzieć wszystkim, że
adwokat zachorował i wyjechał, postanowił zabić odgrywaną przez niego postać.
Rozejrzała się uważnie po pokoju. Zauważyła dużą, mokrą plamę na dywanie. Zapewne ktoś wylał
zawartość stojącej na stoliku szklanki. Być może ta szklanka i mokra plama stanowiły poszlaki,
mające pomóc w odkryciu mordercy. Czy szklanka została strącona na podłogę podczas jakiejś
szamotaniny? To mogło dowodzić, że Emerson został rzeczywiście zamordowany.
Zastanawiała się, co powinna teraz zrobić. Odkrywca  ciała" powinien zapewne obudzić wszystkich
mrożącym krew w żyłach krzykiem, Ellie jednak wpadła na lepszy pomysł. Zaintrygował ją manekin.
Poruszając się najciszej jak tylko potrafiła, skierowała się do kuchennej klatki schodowej. Każde
skrzypnięcie starych schodów wydawało się jej tak głośne, jak wystrzał z karabinu, ale na trzecim
piętrze panowała taka sama cisza i spokój, jak na drugim. Zatrzymała się na chwilę w ciasnym
przejściu wiodącym do wieży. Gdy upewniła się, że na korytarzu nikogo nie ma, weszła do
pierwszego magazynu.
Gdy była tu z Martym, ograniczyli się do pobieżnej lustracji wnętrza. Tym razem starannie
przeszukała cały po-
kój. Zadanie utrudnił jej panujący w środku półmrok, ale wolała nie zapalać światła. Bała się, że jeśli
ktoś przypadkiem przejdzie korytarzem, może zauważyć pod drzwiami smugę światła.
Na ile zdołała się zorientować, w pokoju nie było nic ciekawego. Również w następnym nie znalazła
nic interesującego. Miała już przejść do ostatniego magazynu, gdy usłyszała na korytarzu
przytłumione kroki i trzask drzwi. Ktoś, zapewne Rebeka, zszedł na dół.
Ellie poczekała jakąś minutę, po czym ostrożnie otworzyła drzwi i wyjrzała na korytarz. Wzięła
głęboki oddech i szybko przeszła do trzeciego magazynu. Było tam mnóstwo bezładnie
porozstawianych mebli, sterty firanek i inne rupiecie. Jedynym miejscem, gdzie mogła coś znalezć,
była garderoba. Weszła więc do środka i zamknęła za sobą drzwi.
W dużym pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Przez dłuższą chwilę nie mogła znalezć
kontaktu. Wreszcie wymacała pstryczek i zapaliła światło. W pierwszej chwili instynktownie
zamknęła powieki.
Gdy otworzyła oczy, zobaczyła najbardziej makabryczny widok, jaki zdarzyło się jej widzieć. Na
stryczkach przymocowanych do sufitu wisiało kilka manekinów. Każdy z nich przedstawiał jednego z
gości, zamieszkałych obecnie w domu pana Tiptona.
Bez trudu rozpoznała manekin przedstawiający Ellie White. Kukła kobiety miała długi, brązowy
warkocz, bardzo podobny do tego, jaki rzeczywiście często nosiła. EJlie dostrzegła również zielone
oczy i młodą, pozbawioną zmarszczek twarz manekina, ale przede wszystkim jej wzrok przykuło
poderżnięte gardło, z którego ściekała namalowana krew. Poczuła dreszcze. To było zupełnie jakby
spojrzała we własną trumnę.
Przyglądając się manekinom stwierdziła, że absolutnie wszyscy przebywający obecnie na wyspie
mają umrzeć. Abby Stone miała na szyi ciemne plamy, zdradzające śmierć przez uduszenie. Marty
Robey wyglądał tak, jakby
spadł z dużej wysokości na skały. Głowy siostry Mary i Jeda przeszyły kule. Rebeka Hill, kucharka,
była niemal zielona, jak po zatruciu. Scott i Lynette, podobnie jak Ellie, zginęli od noża.
Po chwili uśmiechnęła się. Człowiek, który napisał scenariusz tej gry, musiał mieć nieprzeciętną
wyobraznię. Ponieważ pozostały do końca już tylko trzy dni, wkrótce ludzie powinni zacząć umierać
jak muchy.
Zgasiła światło i ostrożnie otworzyła drzwi od garderoby. Nie miała ochoty zostać ofiarą
współczesnego Kuby Rozpruwacza. Właśnie miała pogratulować sobie udanej ekspedycji, gdy
zobaczyła opartego o futrynę Scotta. Patrzył na nią z wyrazną przyganą.
- Panno White, miała pani trzymać się z dala od trzeciego piętra - upomniał ją. - Zobaczyła pani coś,
czego nie powinna pani widzieć. I co teraz zrobimy?
- To zależy od ciebie, Scotty - Ellie nie mogła się powstrzymać od żartu. - Jeśli masz przy sobie nóż,
możesz się mnie zaraz pozbyć.
- Już ci mówiłem, że to nie lokaj jest mordercą - odpowiedział. Wcale się nie zdziwił, że Ellie użyła
jego przezwiska. Jed wspomniał mu, że ona lubi podsłuchiwać.
- Czemu nie wierzysz, że mam bogatszą wyobraznię? Jestem zbyt dobrym pisarzem, żeby pozwalać
sobie na łatwiznę.
- Wynajmujesz mieszkanie od Jeda. Wciągnąłeś go do tej zabawy i sam napisałeś scenariusz.
- Nie mieszkanie, lecz domek - poprawił ją Scott.
- Dobrze, domek - zgodziła się Ellie. Zaczęła głośno myśleć. - W tej garderobie jest trochę za dużo
manekinów. Jeżeli mamy wszyscy umrzeć, kim jest morderca? A może ktoś jeszcze ukrywa się na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.