[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ruchem chwycił Perełkę za koszulę i jak piłkę przyciągnął go do siebie.
- Odszczekaj to, coś powiedział - zasyczał mu prosto w twarz.
- Bażant jesteś, chuligan! - parsknął Perełka jak kot.
Królewicz jednym gwałtownym uderzeniem pchnął małego bramkarza. Ten, jak kukiełka,
przeleciał przez krzesło i plecami runął na blat marmurowego stołu, między niedokończone jeszcze
lody. Szkło zadzwoniło jękliwie na twardym marmurze i z jazgotem potoczyło się na ziemię.
- A idziecie mi stąd, łobuzy jedne! - zawołała zrozpaczona kelnerka, łapiąc się za głowę. - Kto za
szkło zapłaci?
Nikt jednak nie słuchał jej lamentów. Dzwięk tłukącego się szkła dał sygnał do ogólnej bójki.
Tadek Puchalski i Mandżaro, widząc kolegę leżącego pod stołem, natarli na  huraganowców .
Mandżaro wczepił się w Skumbrię, Puchalski zaś, nie śmiąc wprost atakować zwinnego Królewicza,
obtańcowywał go dookoła jak bokser na ringu.
Kelnerka wybiegła z kawiarni i wszczęła alarm.
- Ratunku! Ratunku! Chuligani się biją!
Nie upłynęła minuta, gdy w progu stanął wielki, zwalisty milicjant. Zatrzasnął szybko drzwi i
rzucił się w kłębowisko szamocących się chłopców.
Pierwszy dojrzał go mały Perełka. Poznał w nim rejonowego sierżanta, którego na Woli
nazywano  Baryła . Czując respekt przed jego potężnymi barami i grozną, marsową miną, wsunął się
pod stół i stamtąd obserwował pole walki.
Milicjant złapał za karki Puchalskiego i Królewicza, uniósł ich z podłogi, grzmotnął głową o
głowę, żeby się opamiętali, i postawił naprzeciw siebie. Następnie to samo uczynił z Mandżaro i
Skumbrią. Gdy chłopcy ochłonęli nieco, huknął na nich z góry:
- Spokój, łobuzeria, bo łby porozbijam!
- Sposobu na nich nie ma! - jęknęła za plecami przedstawiciela władzy kelnerka. - Kto mi za
szkło zapłaci?
Milicjant uspokoił ją gestem.
- Niech się obywatelka nie denerwuje. Zaraz spiszemy protokół, a potem zaprowadzimy te
ptaszki na komisariat. Tam sami zaśpiewają, kto będzie płacił.
Perełka słysząc, że sierżant mówi o protokole i komisariacie, zamarł na chwilę ze strachu, lecz
wnet jego umysł zaczął pracować ze zdwojoną jasnością.  Trzeba jakoś się ulotnić - pomyślał.
Siedząc pod stołem, widział przed sobą pięć par nóg, które stanowiły jakby płot trudny do przebycia.
Najostrożniej, jak mógł, odsunął się od szerokich rur milicyjnych spodni, zakończonych wielkimi,
czarnymi buciorami, wyszukał lukę między podartymi spodniami Mandżaro a nowymi  farmerkami
Królewicza. Czekał na odpowiedni moment. Serce trzepotało mu w piersi, a w nosie wierciło od
nieznośnego zapachu kurzu. Już miał kichnąć, ale w tej samej chwili drzwi się otworzyły i w polu
widzenia małego bramkarza ukazały się jakieś zgrabne damskie nogi.
- Proszę zamykać! - odezwał się szorstko głos milicjanta.
Perełka skorzystał z zamieszania. Dał nura między plątaninę nóg, trzema skokami dopadł na wpół
przymkniętych drzwi i za chwilę był na ulicy. Za sobą słyszał krzyk milicjanta: - Stój! Stój! - Ale nie
obejrzał się, tylko sprintem przemierzył krótki odcinek ulicy, wpadł do jakiejś bramy, wbiegł na
najwyższe piętro, i tam wkuliwszy się w najciemniejszy kąt, nadsłuchiwał, czy ktoś go nie ściga.
Mijały chwile pełne lęku i niepewności, na schodach było spokojnie. Tylko z ulicy dolatywał
przytłumiony szmer odgłosów zwykłego ruchu.  Jestem uratowany - pomyślał i odsapnął z wielką
ulgą. - Teraz trzeba gnać na Górczewską, zawiadomić chłopców o wsypie .
W tym samym czasie Paragon jechał  27 w stronę Konwiktorskiej. Przepełniony o tej porze
tramwaj toczył się ciężko wzdłuż rozpalonej, mgiełką kurzu i dymu zasnutej ulicy Leszno. Co jakiś
czas przerazliwie zgrzytały hamulce i cały przyczepny wóz dygotał na szynach. Ale do Maniusia nie
docierały te ziemskie odgłosy. Siedząc na tylnym buforze, tak głęboko pogrążał się w myślach, że nie
troszczył się o niewygody podróży.
Głównym uczuciem ogarniającym w tej chwili lewoskrzydłowego  Syrenki był strach. Gdyby
nie kłótnia z Mandżaro, nigdy nie zdecydowałby się na ten nierozważny krok. Zdawało mu się, że
jedzie prosto w paszczę lwa, a nie do znakomitego łącznika  Polonii - Stefanka. Głównym
powodem, który skłonił go do tej podróży, była mimo wszystko chęć powrotu do drużyny. Maniuś
bardzo żałował, że tak szybko pożegnał się z  Syrenką , zwłaszcza, gdy obecnie, na wiadomość o
wielkim turnieju  %7łycia Warszawy , żyłka piłkarska wzięła górę nad żyłką włóczęgi. Chciał zostać
dobrym piłkarzem, takim przynajmniej jak Stefanek.
Stefanek zabierając piłkę i odchodząc z nią z boiska, powiedział, żeby chłopcy zgłosili się po nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.