[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spojrzał w kierunku drzwi i zobaczył stojącą w nich
Aramintę. Przypominała posąg. Twarz miała bladą
i przestraszoną.
Zerwał się z kanapy i w dwóch susach był przy niej.
146 FIONA HOOD-STEWART
 Dlaczego wstałaś? Dobrze się czujesz?
 C...co ty tu robisz?  wyszeptała, wpatrując się
w niego nieprzytomnie i czując, jak uginają się pod nią
kolana.
 Chodz, musisz usiąść.  Wziął ją pod rękę i pod-
prowadził do kanapy.
 Co ty tu robisz?  spytała ponownie, zdezorien-
towana jeszcze, ale szczęśliwa, że nie jest sama i że to
nie żaden intruz, tylko Victor, któremu powiedziała
wczoraj, żeby się wynosił, a on jej nie posłuchał.
 Nie chciałem zostawiać cię samej  odpowiedział,
układając ją na poduszkach. Chyba nie czuła się dobrze,
bo trzymała rękę na brzuchu.  Co ci jest?  spytał,
stojąc nad nią z zatroskaną twarzą. Wyglądała blado
i krucho.  Dam ci trochę brandy.
 Nie, proszę, ja nie mogę  powiedziała automa-
tycznie.
 Brednie, querida. Oczywiście, że możesz  od-
powiedział żywo.  To ci dobrze zrobi.
 Nie, żadnego alkoholu.
 Araminto, nie bądz głupia  powiedział, dotykając
jej włosów.  Brandy na pewno ci pomoże.
 Ale ja nie mogę pić teraz alkoholu  wymruczała,
kładąc się na plecach i opierając głowę na poduszkach.
 Dlaczego nie?  spytał głosem nieznoszącym
sprzeciwu.
 Ponieważ jestem...
Nagle zdała sobie sprawę, co chciała powiedzieć.
Usiadła. Miała białą twarz i trzęsły jej się ręce.
 Słuchaj, zostaw mnie samą. Chcę szklankę wody.
BRAZYLIJSKI MAGNAT 147
 Araminto, żądam, żebyś mi natychmiast powie-
działa, dlaczego nie możesz pić alkoholu.
 To nie jest ważne.  Nie mogła i nie musiała mu
tego mówić.
 Araminto, nie okłamuj mnie. Nienawidzę kłam-
stwa. Powiedz mi zaraz prawdę.
Co miała robić? Przez chwilę pomyślała, że nie
powie mu prawdy, ale w następnym momencie zawaha-
ła się. Bez względu na to, jaka będzie jego reakcja, musi
to zrobić.
 Więc?  przynaglał ją Victor.
 Ja... ja spodziewam się dziecka  wyszeptała
w końcu. Opuściła oczy, czekając ze zdenerwowaniem
na burzę, która za chwilę rozszaleje się nad jej głową.
Victor stał przez długi moment, oswajając się z usły-
szanymi przed chwilą słowami. Była w ciąży i będzie
miała dziecko.
Zdradziła go. Była podła. Przełknął ślinę, próbując
desperacko opanować swój gniew.
Jak mogła zrobić mu coś takiego?
Araminta spojrzała na niego z rezerwą.
 Wiem, że powinniśmy stosować zabezpieczenie,
ale od śmierci Petera nie byłam w żadnym związku, a on
nie mógł mieć dzieci, więc nigdy nie musiałam o tym
myśleć. Nie oczekuję od ciebie niczego. To jest moje
dziecko  mówiła nerwowo  i sama poniosę wszelkie
konsekwencje. Nie musisz się o nic martwić  dokoń-
czyła, nie potrafiąc ukryć goryczy.
Victor patrzył na nią oszołomiony. To było jego
dziecko. Nie był to owoc miłości innego mężczyzny.
148 FIONA HOOD-STEWART
Nigdy, w całym dorosłym życiu, nic go tak nie wzruszy-
ło jak te kilka słów, które powiedziała Araminta.
 Araminto  wyszeptał ochrypłym głosem  chcesz
powiedzieć, że będziemy mieli dziecko?
 Nie, chcę powiedzieć, że ja będę miała dziecko.
 Nasze dziecko.
 Victorze, nie ma potrzeby dramatyzować w zwią-
zku z tym. Biorę na siebie całą odpowiedzialność.
Jestem w stanie zapewnić dziecku wszelkie potrzeby,
również finansowe. Nie będziesz ponosił żadnych cię-
żarów  powiedziała z uniesioną do góry głową.
 Ciężarów? O czym ty mówisz?
 Tak. Zarejestruję dziecko na swoje nazwisko. Nie
będziesz miał żadnych kłopotów.  Patrzyła mu prosto
w oczy. Po chwili odwróciła się i podeszła do okna.
Patrząc na krople deszczu spływające po szybie, uświa-
domiła sobie, jak wielki jest jej ból.
Twarz Victora pociemniała z wściekłości.
 Jak śmiesz mówić takie rzeczy?
 Jakie rzeczy?  spytała Araminta drżącym głosem.
 Proszę  powiedział nagle przestraszony  nie
denerwuj się, to może mieć zły wpływ na dziecko.
Przykro mi. Nie miałem zamiaru cię skrzywdzić, Ara-
minto. Kiedy to się stało? Jak długo o tym wiesz?
Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?
 Ponieważ przypuszczałam, że to może być dla
ciebie problem i nie wiedziałam, jak zareagujesz.
 Problem? Jak mogłaś tak myśleć? Czy jestem
jakimś draniem?
 Ja...
BRAZYLIJSKI MAGNAT 149
 Nie miałaś racji, ukrywając to przede mną. Powin-
naś powiedzieć mi natychmiast. Wprost nie mogę w to
uwierzyć. Nosisz moje dziecko. Jak się czujesz? Powin-
naś odpoczywać.
Ku rozbawieniu Araminty, otoczył ją ramionami
i wziął na ręce.
 Minha linda, moja śliczna Araminto. Pozwól,
że cię ułożę wygodnie. Nie musisz się niczym prze-
jmować.
 Ale...  Araminta zamrugała, kiedy pocałował ją
delikatnie w czoło.
 Musisz dbać o siebie i o dziecko.
 Więc nie jesteś zły?  spytała, patrząc na niego
z niedowierzaniem.
 Zły? Oczywiście, że nie. To będzie chłopiec oczy-
wiście. Mój pierwszy syn. Musimy się natychmiast
pobrać.
 Ależ to absurd, Victorze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.