[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oczywiście. Maluj i rozkwitaj, a ja będę się wygrzewać w blasku twojej sławy.
R
L
- Masz to jak w banku. Kocham cię, siostrzyczko.
- Z wzajemnością, Lacey.
Eris Kettleman dotrzymała słowa i przyjechała z dziećmi do Jenny. Upiekli kiełba-
ski na grillu w ogrodzie, a gdy zaczęło padać, pobiegli do domu i zjedli je w kuchni. Ma-
ła Lissa i młodsze dzieci dokazywały bez umiaru, a Riley stwierdził, że jedzenie było
pyszne. Wszyscy chcieli przyjść znowu, żeby odwiedzić Byrona, który pełnił honory
domu, wylegując się na dziecięcych kolankach i mrucząc głośno przez cały czas.
Nim się pożegnali, Jenna powiedziała Erin, że w poniedziałek wyjeżdża z kotem na
Florydę.
- Co na to pan McGarrity? Pogodzicie się? - Na twarzy Erin Kettleman pojawił się
radosny uśmiech.
- No pewnie! - odparła Jenna bez chwili wahania.
Następnego dnia dała Marii i pozostałym sprzedawcom wolne przedpołudnie. W
sklepie był spory ruch, ale jakoś sobie radziła. Za dwa dni jej pracownicy zostaną sami,
więc należała im się chwila oddechu.
Za kwadrans dwunasta pokazywała właśnie stałej klientce zasłony i obrusy w kolo-
rze kawy z mlekiem, gdy zabrzmiał dzwonek. Odruchowo podniosła głowę i uśmiechnę-
ła się uprzejmie.
Nagle czas się dla niej zatrzymał. W drzwiach stał Mack.
Miał na sobie sztruksowe spodnie i kurtkę z brązowej skóry. Ręce wcisnął w kie-
szenie i patrzył na Jennę, jakby miał ją zamknąć w objęciach i trzymać przez tysiąc lat.
- Kochanie? - Zaniepokojona klientka, szczupła rudowłosa kobieta lubująca się w
suto marszczonych spódnicach i srebrnej biżuterii, patrzyła na nią z niepokojem. - Ko-
chanie, czy pani się dobrze czuje?
Jenna oparła się o regał, żeby nie upaść.
- Nic mi nie jest. Czy pani... Przepraszam na moment.
- Proszę się nie krępować, poczekam - odparła klientka, ale Jenna nie zwracała na
nią uwagi.
Minęła półki z ręcznikami i podeszła do ukochanego, który nadal stał koło drzwi.
- Witaj, Mack - powiedziała, gdy zatrzymała się przed nim.
R
L
W tych dwóch słowach zawarła wszystkie uczucia: miłość, tęsknotę i radość z nie-
spodziewanych odwiedzin.
Ujął jej dłoń, na której błyszczała obrączka z jasnego złota, i dotknął palcem
broszki w kształcie kota przypiętej na sercu. Jenna omal nie zemdlała z wrażenia, kiedy
się uśmiechnął.
- Cieszysz się, że przyjechałem - stwierdził krótko.
- To mało powiedziane. Brak mi słów. - Podniosła głowę i dodała: - Właśnie się do
ciebie wybierałam.
- Naprawdę? - Oczy mu zabłysły.
- Tak. W poniedziałek miałam lecieć na Florydę. Nadal jestem twoją żoną. Nie
zrobiłam użytku z dokumentów, które mi oddałeś, bo chcę nią pozostać.
- Jenno - szepnął uradowany i objął ją mocno.
Oprócz kobiety obwieszonej srebrną biżuterią w sklepie były jeszcze dwie osoby.
- Och, jakie to romantyczne - westchnęła rudowłosa klientka.
Mack i Jenna całowali się, nie zwracając uwagi na otoczenie. Jako mąż i żona mieli
prawo do serdecznego powitania po długiej rozłące. Mack podniósł głowę, ale wciąż
trzymał ją w objęciach, tuż przy sercu.
- Pokonałem obawy i odwiedziłem moje siostry.
- Kochany...
- Bardzo miłe kobietki. Bridget ma trójkę wspaniałych dzieci, a Claire jest w ciąży
i urodzi córeczkę. Pomyślałem... Skoro im się udało, mogę i ja spróbować.
- Mack, chcesz powiedzieć...
Pokiwał głową.
- Bardzo się boję, ale już podjąłem decyzję. Chcę mieć z tobą dzieci. Cholera jasna,
to wielkie ryzyko, ale muszę postawić wszystko na jedną kartę. Jestem w tym dobry, co?
- Zgadza się, potrafisz wykorzystać swoją szansę.
- Naprawdę nie podpisałaś dokumentów?
- Nie.
- I chcesz nadal być moją żoną?
- Tak.
R
L
- Nie muszę cię błagać na kolanach, żebyś ze mną została?
- Cóż, to byłaby romantyczna scena...
Rzucił jej karcące spojrzenie, przytulił i znów pocałował.
- Kocham cię - powiedział.
- Ja też cię kocham - odparła. - Bardzo, bardzo, bardzo.
Usłyszeli dzwonek i nagle drzwi się otworzyły. Maria przyszła do pracy.
- Dasz sobie radę sama? - zapytała Jenna.
Gdy usłyszała twierdzącą odpowiedz, chwyciła torebkę i płaszcz. Po chwili szła z
Mackiem w stronę domu.
Gdy weszli do środka, Byron siedział w holu pod drzwiami. Mack wziął Jennę na
ręce i ruszył do sypialni na parterze, a kot pobiegł za nimi z podniesionym ogonkiem i
mruczał głośno.
Kilka tygodni pózniej odnowili przysięgę małżeńską na pokładzie jachtu dryfują-
cego po wodach Florydy. Mack zaprosił wielu gości. Była Lacey, jego siostry z rodzina-
mi, Alec i Lois oraz klan Kettlemanów.
Po uroczystości szczęśliwa para wyjechała do Wyoming, żeby tam spędzić drugi
miodowy miesiąc. Jenna poznała wreszcie potomków swego pradziadka. Potem twierdzi-
ła, że w posiadłości należącej do rodziny Bravo od pięciu pokoleń, zostało poczęte
pierwsze dziecko, jej i Macka.
R
L [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
- Oczywiście. Maluj i rozkwitaj, a ja będę się wygrzewać w blasku twojej sławy.
R
L
- Masz to jak w banku. Kocham cię, siostrzyczko.
- Z wzajemnością, Lacey.
Eris Kettleman dotrzymała słowa i przyjechała z dziećmi do Jenny. Upiekli kiełba-
ski na grillu w ogrodzie, a gdy zaczęło padać, pobiegli do domu i zjedli je w kuchni. Ma-
ła Lissa i młodsze dzieci dokazywały bez umiaru, a Riley stwierdził, że jedzenie było
pyszne. Wszyscy chcieli przyjść znowu, żeby odwiedzić Byrona, który pełnił honory
domu, wylegując się na dziecięcych kolankach i mrucząc głośno przez cały czas.
Nim się pożegnali, Jenna powiedziała Erin, że w poniedziałek wyjeżdża z kotem na
Florydę.
- Co na to pan McGarrity? Pogodzicie się? - Na twarzy Erin Kettleman pojawił się
radosny uśmiech.
- No pewnie! - odparła Jenna bez chwili wahania.
Następnego dnia dała Marii i pozostałym sprzedawcom wolne przedpołudnie. W
sklepie był spory ruch, ale jakoś sobie radziła. Za dwa dni jej pracownicy zostaną sami,
więc należała im się chwila oddechu.
Za kwadrans dwunasta pokazywała właśnie stałej klientce zasłony i obrusy w kolo-
rze kawy z mlekiem, gdy zabrzmiał dzwonek. Odruchowo podniosła głowę i uśmiechnę-
ła się uprzejmie.
Nagle czas się dla niej zatrzymał. W drzwiach stał Mack.
Miał na sobie sztruksowe spodnie i kurtkę z brązowej skóry. Ręce wcisnął w kie-
szenie i patrzył na Jennę, jakby miał ją zamknąć w objęciach i trzymać przez tysiąc lat.
- Kochanie? - Zaniepokojona klientka, szczupła rudowłosa kobieta lubująca się w
suto marszczonych spódnicach i srebrnej biżuterii, patrzyła na nią z niepokojem. - Ko-
chanie, czy pani się dobrze czuje?
Jenna oparła się o regał, żeby nie upaść.
- Nic mi nie jest. Czy pani... Przepraszam na moment.
- Proszę się nie krępować, poczekam - odparła klientka, ale Jenna nie zwracała na
nią uwagi.
Minęła półki z ręcznikami i podeszła do ukochanego, który nadal stał koło drzwi.
- Witaj, Mack - powiedziała, gdy zatrzymała się przed nim.
R
L
W tych dwóch słowach zawarła wszystkie uczucia: miłość, tęsknotę i radość z nie-
spodziewanych odwiedzin.
Ujął jej dłoń, na której błyszczała obrączka z jasnego złota, i dotknął palcem
broszki w kształcie kota przypiętej na sercu. Jenna omal nie zemdlała z wrażenia, kiedy
się uśmiechnął.
- Cieszysz się, że przyjechałem - stwierdził krótko.
- To mało powiedziane. Brak mi słów. - Podniosła głowę i dodała: - Właśnie się do
ciebie wybierałam.
- Naprawdę? - Oczy mu zabłysły.
- Tak. W poniedziałek miałam lecieć na Florydę. Nadal jestem twoją żoną. Nie
zrobiłam użytku z dokumentów, które mi oddałeś, bo chcę nią pozostać.
- Jenno - szepnął uradowany i objął ją mocno.
Oprócz kobiety obwieszonej srebrną biżuterią w sklepie były jeszcze dwie osoby.
- Och, jakie to romantyczne - westchnęła rudowłosa klientka.
Mack i Jenna całowali się, nie zwracając uwagi na otoczenie. Jako mąż i żona mieli
prawo do serdecznego powitania po długiej rozłące. Mack podniósł głowę, ale wciąż
trzymał ją w objęciach, tuż przy sercu.
- Pokonałem obawy i odwiedziłem moje siostry.
- Kochany...
- Bardzo miłe kobietki. Bridget ma trójkę wspaniałych dzieci, a Claire jest w ciąży
i urodzi córeczkę. Pomyślałem... Skoro im się udało, mogę i ja spróbować.
- Mack, chcesz powiedzieć...
Pokiwał głową.
- Bardzo się boję, ale już podjąłem decyzję. Chcę mieć z tobą dzieci. Cholera jasna,
to wielkie ryzyko, ale muszę postawić wszystko na jedną kartę. Jestem w tym dobry, co?
- Zgadza się, potrafisz wykorzystać swoją szansę.
- Naprawdę nie podpisałaś dokumentów?
- Nie.
- I chcesz nadal być moją żoną?
- Tak.
R
L
- Nie muszę cię błagać na kolanach, żebyś ze mną została?
- Cóż, to byłaby romantyczna scena...
Rzucił jej karcące spojrzenie, przytulił i znów pocałował.
- Kocham cię - powiedział.
- Ja też cię kocham - odparła. - Bardzo, bardzo, bardzo.
Usłyszeli dzwonek i nagle drzwi się otworzyły. Maria przyszła do pracy.
- Dasz sobie radę sama? - zapytała Jenna.
Gdy usłyszała twierdzącą odpowiedz, chwyciła torebkę i płaszcz. Po chwili szła z
Mackiem w stronę domu.
Gdy weszli do środka, Byron siedział w holu pod drzwiami. Mack wziął Jennę na
ręce i ruszył do sypialni na parterze, a kot pobiegł za nimi z podniesionym ogonkiem i
mruczał głośno.
Kilka tygodni pózniej odnowili przysięgę małżeńską na pokładzie jachtu dryfują-
cego po wodach Florydy. Mack zaprosił wielu gości. Była Lacey, jego siostry z rodzina-
mi, Alec i Lois oraz klan Kettlemanów.
Po uroczystości szczęśliwa para wyjechała do Wyoming, żeby tam spędzić drugi
miodowy miesiąc. Jenna poznała wreszcie potomków swego pradziadka. Potem twierdzi-
ła, że w posiadłości należącej do rodziny Bravo od pięciu pokoleń, zostało poczęte
pierwsze dziecko, jej i Macka.
R
L [ Pobierz całość w formacie PDF ]