[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko czatuje na okazję, aby zaszczekać przez moją kieszeń. Jedno słowo, jedno spojrzenie na
któregoś z wygalowanych portierów, a nowa twarzyczka znajdzie się jeszcze dziś w kostnicy.
Razem zeszli na dół i wyszli przed hotel. Rosjanin dygotał z wściekłości. Na schodach
kręciło się paru pikolaków i bagażowych. Kramenin już otwierał usta, ale w ostatniej
sekundzie stracił odwagę. Amerykanin sprawiał wrażenie człowieka, który nie blefuje.
Kiedy wreszcie dobrnęli do samochodu, Julius odetchnął z ulgą. Minęli
najniebezpieczniejszą strefę. Na szczęście strach skutecznie zahipnotyzował Kramenina.
Wsiadaj, bracie! rozkazał Julius. I dostrzegając rzucane z ukosa spojrzenia swego
więznia, dodał: Kierowca nic panu nie pomoże. To marynarz. Służył w Rosji na łodzi
podwodnej, kiedy wybuchła rewolucja. Pańscy rewolucjoniści zamordowali jego brata.
George!
Słucham, sir? Szofer odwrócił się.
Ten dżentelmen to rosyjski bolszewik. Nie chcemy go zabić, ale może to okazać się
konieczne. Rozumiesz?
Doskonale, sir.
Pojedziemy do Gatehouse w hrabstwie Kent. Znasz drogę?
Znam, sir. Około półtorej godziny jazdy.
Skróć do godziny. Bardzo się śpieszę.
Postaram się, sir!
Samochód włączył się w ruch uliczny.
Julius rozparł się wygodnie obok swojej ofiary, przez cały czas trzymając rękę w kieszeni.
Nie przeszkadzało mu to zachowywać się bardzo towarzysko.
Któregoś dnia wypadło mi zabić człowieka w Arizonie& zaczął rozmowę.
Po godzinie biedny Kramenin był ledwie żywy. Po nieboszczyku w Arizonie przyszła
kolej na bandziora z San Francisco, a następnie na krwawy epizod w Górach Skalistych.
Opowieści Juliusa, nie zawsze zgodne z prawdą, były jednak bardzo obrazowe.
Kierowca zwolnił, obwieszczając przez ramię, że właśnie wjeżdżają do Gatehouse. Julius
polecił Rosjaninowi wskazywać drogę. Planował podjechać pod sam dom, gdzie Kramenin
miał wysiąść i zażądać wydania mu obu młodych kobiet. Julius wyjaśnił bardzo szczegółowo,
co przez ten cały czas będzie robił Wiluś, który absolutnie nie toleruje nieposłuszeństwa i
niepowodzeń. Kramenin był już tak zdruzgotany wszystkim, co go spotkało, że więcej się nie
opierał. Ostatecznie dobiła go szybkość jazdy na każdym zakręcie żegnał się z życiem.
Samochód skręcił w podjazd i po chwili zatrzymał się przed wejściem. Kierowca odwrócił
głowę, czekając na polecenie.
Najpierw zawróć, George, następnie zadzwoń i siadaj z powrotem za kierownicą.
Silnika nie gaś. Trzymaj nogę na sprzęgle i bądz gotów wyrywać stąd, ile sił, kiedy dam ci
znak.
Tak jest, sir.
Frontowe drzwi otworzył lokaj. Kramenin poczuł na żebrach lufę rewolweru.
Jazda! syknął Julius. I bardzo uważnie, braciszku! Rosjanin skinął na lokaja.
Wargi mu zbielały, głos się załamywał.
To ja& Kramenin. Sprowadz na dół dziewczynę! Natychmiast! Nie ma czasu do
stracenia!
Whittington, patrząc ze zdziwieniem, zapytał:
Pan?! Co się stało? Przecież plany&
Kramenin przerwał mu, wypowiadając słowa, które niepotrzebnie wywołały panikę:
Jesteśmy zdradzeni! Plany trzeba porzucić. Musimy ocalić własną skórę. Dziewczyna!
Natychmiast! To nasza jedyna szansa!
Whittington przez chwilę wahał się.
Ma pan polecenie& od niego?
Oczywiście! Skąd bym inaczej tu się wziął? Pośpieszcie się! Nie ma czasu do stracenia!
I niech ta druga idiotka również tu zejdzie!
Whittington zawrócił i wbiegł do domu. Julius czekał w straszliwym napięciu. Po kilku
minutach wyszły z domu dwie postacie okutane w peleryny. Zbiegły po schodach i wsiadły
do samochodu. Drobniejsza z nich trochę się przy tym opierała, ale Whittington
bezceremonialnie ją wepchnął do środka. Julius pochylił się do przodu i na twarz padło mu
światło z otwartych drzwi. Stojący za Whittingtonem mężczyzna wydał okrzyk zdumienia.
Maskarada się skończyła.
Jedziemy, George! rozkazał Julius.
Kierowca puścił sprzęgło i samochód szarpnął do przodu.
Mężczyzna na stopniach zaklął, błyskawicznie sięgnął do kieszeni i wyjął broń. Padł strzał.
Kula bzyknęła bardzo blisko głowy wyższej z kobiet.
Na podłogę, Jane! krzyknął Julius. Kładz się! Pchnął ją i przydusił do ziemi.
Sam się nieco uniósł, starannie wycelował i strzelił.
Trafiłeś go? spytała podniecona Tuppence.
No oczywiście! odparł Julius. Ale nie zabiłem. Takie skunksy trzeba kropnąć
parę razy, zanim zdechną! Wszystko w porządku, Tuppence?
W jak najlepszym. A gdzie jest Tommy? A kim jest ten? wskazała na trzęsącego się
ze strachu Kramenina.
Tommy jest najprawdopodobniej w drodze do Argentyny. Doszedł do wniosku, że
gryziesz ziemię. Ostrożnie wyjeżdżaj z bramy, George! Zwietnie! Minie pięć minut, zanim się
zorganizują i ruszą za nami. Ale przedtem podzwonią tu i tam, więc uwaga podczas jazdy na
pułapki. I w ogóle zapomnijmy o głównej drodze. Objazdami! Pytałaś, kto to jest, Tuppence.
Pozwól, że ci przedstawię: monsieur Kramenin. Przekonałem go, żeby dla własnego zdrowia
wybrał się z nami na przejażdżkę.
Rosjanin milczał, nadal umierając ze strachu.
Ale powiedz mi, dlaczego oni nas wypuścili? spytała Tuppence podejrzliwie.
Pewno dlatego, że monsieur Kramenin poprosił ich tak ładnie, że nie mogli odmówić!
To już było zbyt wiele dla Rosjanina. Nagle wybuchnął:
Niech pana piekło pochłonie! Oni już wiedzą, że ich zdradziłem. Moje życie jest
niewarte funta kłaków. Nie przeżyję nawet godziny w tym kraju!
Całkowicie się z panem zgadzam i dlatego radzę wracać natychmiast do Rosji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
tylko czatuje na okazję, aby zaszczekać przez moją kieszeń. Jedno słowo, jedno spojrzenie na
któregoś z wygalowanych portierów, a nowa twarzyczka znajdzie się jeszcze dziś w kostnicy.
Razem zeszli na dół i wyszli przed hotel. Rosjanin dygotał z wściekłości. Na schodach
kręciło się paru pikolaków i bagażowych. Kramenin już otwierał usta, ale w ostatniej
sekundzie stracił odwagę. Amerykanin sprawiał wrażenie człowieka, który nie blefuje.
Kiedy wreszcie dobrnęli do samochodu, Julius odetchnął z ulgą. Minęli
najniebezpieczniejszą strefę. Na szczęście strach skutecznie zahipnotyzował Kramenina.
Wsiadaj, bracie! rozkazał Julius. I dostrzegając rzucane z ukosa spojrzenia swego
więznia, dodał: Kierowca nic panu nie pomoże. To marynarz. Służył w Rosji na łodzi
podwodnej, kiedy wybuchła rewolucja. Pańscy rewolucjoniści zamordowali jego brata.
George!
Słucham, sir? Szofer odwrócił się.
Ten dżentelmen to rosyjski bolszewik. Nie chcemy go zabić, ale może to okazać się
konieczne. Rozumiesz?
Doskonale, sir.
Pojedziemy do Gatehouse w hrabstwie Kent. Znasz drogę?
Znam, sir. Około półtorej godziny jazdy.
Skróć do godziny. Bardzo się śpieszę.
Postaram się, sir!
Samochód włączył się w ruch uliczny.
Julius rozparł się wygodnie obok swojej ofiary, przez cały czas trzymając rękę w kieszeni.
Nie przeszkadzało mu to zachowywać się bardzo towarzysko.
Któregoś dnia wypadło mi zabić człowieka w Arizonie& zaczął rozmowę.
Po godzinie biedny Kramenin był ledwie żywy. Po nieboszczyku w Arizonie przyszła
kolej na bandziora z San Francisco, a następnie na krwawy epizod w Górach Skalistych.
Opowieści Juliusa, nie zawsze zgodne z prawdą, były jednak bardzo obrazowe.
Kierowca zwolnił, obwieszczając przez ramię, że właśnie wjeżdżają do Gatehouse. Julius
polecił Rosjaninowi wskazywać drogę. Planował podjechać pod sam dom, gdzie Kramenin
miał wysiąść i zażądać wydania mu obu młodych kobiet. Julius wyjaśnił bardzo szczegółowo,
co przez ten cały czas będzie robił Wiluś, który absolutnie nie toleruje nieposłuszeństwa i
niepowodzeń. Kramenin był już tak zdruzgotany wszystkim, co go spotkało, że więcej się nie
opierał. Ostatecznie dobiła go szybkość jazdy na każdym zakręcie żegnał się z życiem.
Samochód skręcił w podjazd i po chwili zatrzymał się przed wejściem. Kierowca odwrócił
głowę, czekając na polecenie.
Najpierw zawróć, George, następnie zadzwoń i siadaj z powrotem za kierownicą.
Silnika nie gaś. Trzymaj nogę na sprzęgle i bądz gotów wyrywać stąd, ile sił, kiedy dam ci
znak.
Tak jest, sir.
Frontowe drzwi otworzył lokaj. Kramenin poczuł na żebrach lufę rewolweru.
Jazda! syknął Julius. I bardzo uważnie, braciszku! Rosjanin skinął na lokaja.
Wargi mu zbielały, głos się załamywał.
To ja& Kramenin. Sprowadz na dół dziewczynę! Natychmiast! Nie ma czasu do
stracenia!
Whittington, patrząc ze zdziwieniem, zapytał:
Pan?! Co się stało? Przecież plany&
Kramenin przerwał mu, wypowiadając słowa, które niepotrzebnie wywołały panikę:
Jesteśmy zdradzeni! Plany trzeba porzucić. Musimy ocalić własną skórę. Dziewczyna!
Natychmiast! To nasza jedyna szansa!
Whittington przez chwilę wahał się.
Ma pan polecenie& od niego?
Oczywiście! Skąd bym inaczej tu się wziął? Pośpieszcie się! Nie ma czasu do stracenia!
I niech ta druga idiotka również tu zejdzie!
Whittington zawrócił i wbiegł do domu. Julius czekał w straszliwym napięciu. Po kilku
minutach wyszły z domu dwie postacie okutane w peleryny. Zbiegły po schodach i wsiadły
do samochodu. Drobniejsza z nich trochę się przy tym opierała, ale Whittington
bezceremonialnie ją wepchnął do środka. Julius pochylił się do przodu i na twarz padło mu
światło z otwartych drzwi. Stojący za Whittingtonem mężczyzna wydał okrzyk zdumienia.
Maskarada się skończyła.
Jedziemy, George! rozkazał Julius.
Kierowca puścił sprzęgło i samochód szarpnął do przodu.
Mężczyzna na stopniach zaklął, błyskawicznie sięgnął do kieszeni i wyjął broń. Padł strzał.
Kula bzyknęła bardzo blisko głowy wyższej z kobiet.
Na podłogę, Jane! krzyknął Julius. Kładz się! Pchnął ją i przydusił do ziemi.
Sam się nieco uniósł, starannie wycelował i strzelił.
Trafiłeś go? spytała podniecona Tuppence.
No oczywiście! odparł Julius. Ale nie zabiłem. Takie skunksy trzeba kropnąć
parę razy, zanim zdechną! Wszystko w porządku, Tuppence?
W jak najlepszym. A gdzie jest Tommy? A kim jest ten? wskazała na trzęsącego się
ze strachu Kramenina.
Tommy jest najprawdopodobniej w drodze do Argentyny. Doszedł do wniosku, że
gryziesz ziemię. Ostrożnie wyjeżdżaj z bramy, George! Zwietnie! Minie pięć minut, zanim się
zorganizują i ruszą za nami. Ale przedtem podzwonią tu i tam, więc uwaga podczas jazdy na
pułapki. I w ogóle zapomnijmy o głównej drodze. Objazdami! Pytałaś, kto to jest, Tuppence.
Pozwól, że ci przedstawię: monsieur Kramenin. Przekonałem go, żeby dla własnego zdrowia
wybrał się z nami na przejażdżkę.
Rosjanin milczał, nadal umierając ze strachu.
Ale powiedz mi, dlaczego oni nas wypuścili? spytała Tuppence podejrzliwie.
Pewno dlatego, że monsieur Kramenin poprosił ich tak ładnie, że nie mogli odmówić!
To już było zbyt wiele dla Rosjanina. Nagle wybuchnął:
Niech pana piekło pochłonie! Oni już wiedzą, że ich zdradziłem. Moje życie jest
niewarte funta kłaków. Nie przeżyję nawet godziny w tym kraju!
Całkowicie się z panem zgadzam i dlatego radzę wracać natychmiast do Rosji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]