[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niepokoi. Czy wiesz, w jaki sposób straciłem oko?
Nie wiedziała i nic ją to nie obchodziło, lecz spytała:
- W bitwie?
- Coś w tym rodzaju - odparł Art. - Stąpaj żywiej, milady.
Wygląda na to, że Dolan i chłopak bardzo nas wyprzedzili.
Straciłem oko, gdy Griffith zrobił to, co pani teraz. Uciekł z domu.
Teraz całkowicie przykuł jej uwagę, chociaż nie chciała się do
tego przyznać.
- Uciekł? Dlaczego taki mężny rycerz miałby uciekać?
- Wtedy jeszcze nie był rycerzem. Nie był nawet giermkiem. Był
po prostu chłopcem, wszędobylskim, ruchliwym, hałaśliwym
chłopcem, który uwielbiał swego ojca.
Przypominając sobie przywiązanie ojca i syna, Marianna rzekła:
- Nadal go uwielbia.
- Tak, chociaż Rhys wielekroć mu tłumaczył, że przytrafiały mu
się o wiele większe omyłki. Lecz Griffith nie chciał słuchać. Ani
teraz, ani wtedy.
- Wtedy? Kiedy?
- Byliśmy oblężeni. Treyor, podły walijski rabuś, nasienie diabła,
zdecydował, że chce obejrzeć widok z zamku Powelów.
Zdecydował, że pragnie również tamtejszego umeblowania. - Art
spojrzał na Mariannę spod krzaczastych brwi. - I wpadła mu w oko
lady Angharad, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi, dziewczyno?
Marianna skinęła głową nie dziwiąc się, że mężczyzna, który
ujrzał twarz Angharad, zapragnął jej na własność.
Wracając do roli gawędziarza Art ciągnął:
- Griffithowi znudziło się trwające od miesięcy oblężenie. Lord
Rhys był podenerwowany i nakrzyczał na syna. A potem Griffith
uciekł przez tunel, który prowadził na zewnątrz warowni.
- Tunel?
- Wybudowany jako schronienie dla rodziny, jeszcze za
panowania Edwarda. Tunele nie były rzadkością. Można tam było
bezpiecznie wejść i wróg nic nie zauważył. Ale młody szaleniec
nie znalazł w tunelu żadnych zapasów, które mógłby zabrać ze
sobą. W tamtych czasach byłem odpowiedzialny za Griffitha, więc
udałem się za nim i namawiałem, aby powrócił. - Art potrząsnął
głową. - Byłem wtedy o wiele młodszy i nie dość sprytny.
Wrogowie schwytali nas i ten wstrętny potwór wyłupił mi oko.
Marianna westchnęła i Art ucieszył się, że całkowicie skupiła się
na jego opowieści.
- Chciał, żeby Griffith poszedł do zamku i namówił ojca, aby się
poddał. Griffith nie zgodził się. Jak łatwo się domyślić, odgrywał
bohatera, więc Treyor wyłupił mi oko i chciał mnie zabić, ale
uratowałem się dzięki memu słynnemu pozorowanemu upadkowi
w przepaść.
- Słynnemu pozorowanemu upadkowi?... - Marianna odprężyła
się i uśmiechnęła. - %7łartujesz sobie ze mnie.
Obrażony Art odparł:
- Ani trochę. Kiedy się jest w pułapce i wydaje się, że nie ma z
niej wyjścia, trzeba się uciec do sprytu i zawsze znajdzie się jakiś
sposób. Można nieco ucierpieć, ale dla chcącego nie ma nic
trudnego.
I znalazłem sposób, ale dopiero potem jak wydłubali mi oko...
Marianna wzdrygnęła się a Art chrząknął.
- Nieważne. Ale Treyor chciał mnie pozbawić obydwu oczu.
Pragnął również, by Griffith był świadkiem moich cierpień. Kazał
mnie rozwiązać, więc mogłem ruszyć z miejsca. Jęcząc i
zakrywając twarz rękami pobiegłem na skraj urwiska i rzuciłem się
do parowu akurat, gdy wypuścił strzałę z łuku, aby mnie
zatrzymać.
- %7łeby cię zabić?
- Treyor nie należał do sympatycznych ludzi i myślę, że cieszy go
krzywda, którą mi wyrządził. Spojrzeli w przepaść, ale ja leżałem
zupełnie nieruchomo, więc pomyśleli, że nie żyję, i dzięki Bogu,
nie wypuścili następnej strzały, żeby się upewnić. Więc Griffith
zrobił tak, jak mu kazano, i przekonał ojca, aby się poddał i oddał
im zamek. - Dodał w zamyśleniu: To był naprawdę dobry sposób,
by zakończyć oblężenie.
- Dlaczego?
- Lord Rhys wziął ze sobą godziwą liczbę wojska i opuścił zamek
bez lady Angharad, tak jak Treyor sobie życzył. Ale znalazłszy się
wewnątrz Treyor nie mógł jej odnalezć, bo wraz z resztą wojska
ukryła się w tunelu. Gdy Treyor i jego ludzie zakończyli
świętowanie, lady Angharad wróciła z wojskiem i pokonała ich.
Tym łatwiej, że zdjęli straże i wypili całe piwo. - Art zachichotał. -
Miała otworzyć bramę, by wpuścić lorda Rhysa, ale ona nigdy nie
wypełnia dokładnie wydanych jej rozkazów.
- Rhys gniewał się na nią?
- Był wściekły.
- I na Griffitha?
- Nie. Na niego nie. W każdym razie przestał się gniewać, gdy
zobaczył, jak bardzo Griffith jest zły na siebie. - Art zatrzymał
Mariannę. - Tam - powiedział.
Drogę przecinał strumień. Wielki pirat i mały chłopczyk
dokazywali i opryskiwali się wodą. Marianna uśmiechnęła się
słysząc radosne okrzyki Lionela, lecz serce ją bolało ze
współczucia dla Griffitha. Nie miała odwagi zastanawiać się
dlaczego.
- I co z Griffithem? - ponagliła Arta.
- Myśleliśmy, że sobie z tym poradzi. Wydawało nam się, że
dostał nauczkę i wyjdzie z tego bez uszczerbku. Ale czas płynął
i stawało się jasne, że Griffith zwalcza w sobie wszystkie uczucia
i chce się stać człowiekiem z kamienia. - Art pokiwał głową.
- Pamiątka, którą mu posłałaś, ma jeszcze jedną wymowę.
- Nie pozwalał sobie na głośny śmiech ani płacz, nigdy nie
okazywał strachu ani bólu... ani miłości.
- Kocha ojca i matkę.
- Bo to jest bezpieczna miłość. A nie nieopanowana żądza.
Trzyma się takich spokojnych uczuć, a namiętność pozostawia
reszcie świata.
- A jego żona?
Art wzruszył ramionami.
- Miła dziewczyna. Spokojna, posłuszna. Prawie nie
zauważyliśmy, gdy umarła.
- Czy nigdy nic nie obudziło jego namiętności?
- Dopraszasz się komplementów, dziewczyno?
- Oprócz mnie - dodała niecierpliwie.
- Walia. - Art spojrzał na nią i dodał. - I Henryk Tudor.
- Tak, wiem o tym. Moim największym rywalem jest król Anglii.
- Chciałabyś, żeby Griffith stał się kimś innym? Kiedy ktoś kocha
bez pamięci, czuje się jak wystraszony siedmiolatek, a on jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
niepokoi. Czy wiesz, w jaki sposób straciłem oko?
Nie wiedziała i nic ją to nie obchodziło, lecz spytała:
- W bitwie?
- Coś w tym rodzaju - odparł Art. - Stąpaj żywiej, milady.
Wygląda na to, że Dolan i chłopak bardzo nas wyprzedzili.
Straciłem oko, gdy Griffith zrobił to, co pani teraz. Uciekł z domu.
Teraz całkowicie przykuł jej uwagę, chociaż nie chciała się do
tego przyznać.
- Uciekł? Dlaczego taki mężny rycerz miałby uciekać?
- Wtedy jeszcze nie był rycerzem. Nie był nawet giermkiem. Był
po prostu chłopcem, wszędobylskim, ruchliwym, hałaśliwym
chłopcem, który uwielbiał swego ojca.
Przypominając sobie przywiązanie ojca i syna, Marianna rzekła:
- Nadal go uwielbia.
- Tak, chociaż Rhys wielekroć mu tłumaczył, że przytrafiały mu
się o wiele większe omyłki. Lecz Griffith nie chciał słuchać. Ani
teraz, ani wtedy.
- Wtedy? Kiedy?
- Byliśmy oblężeni. Treyor, podły walijski rabuś, nasienie diabła,
zdecydował, że chce obejrzeć widok z zamku Powelów.
Zdecydował, że pragnie również tamtejszego umeblowania. - Art
spojrzał na Mariannę spod krzaczastych brwi. - I wpadła mu w oko
lady Angharad, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi, dziewczyno?
Marianna skinęła głową nie dziwiąc się, że mężczyzna, który
ujrzał twarz Angharad, zapragnął jej na własność.
Wracając do roli gawędziarza Art ciągnął:
- Griffithowi znudziło się trwające od miesięcy oblężenie. Lord
Rhys był podenerwowany i nakrzyczał na syna. A potem Griffith
uciekł przez tunel, który prowadził na zewnątrz warowni.
- Tunel?
- Wybudowany jako schronienie dla rodziny, jeszcze za
panowania Edwarda. Tunele nie były rzadkością. Można tam było
bezpiecznie wejść i wróg nic nie zauważył. Ale młody szaleniec
nie znalazł w tunelu żadnych zapasów, które mógłby zabrać ze
sobą. W tamtych czasach byłem odpowiedzialny za Griffitha, więc
udałem się za nim i namawiałem, aby powrócił. - Art potrząsnął
głową. - Byłem wtedy o wiele młodszy i nie dość sprytny.
Wrogowie schwytali nas i ten wstrętny potwór wyłupił mi oko.
Marianna westchnęła i Art ucieszył się, że całkowicie skupiła się
na jego opowieści.
- Chciał, żeby Griffith poszedł do zamku i namówił ojca, aby się
poddał. Griffith nie zgodził się. Jak łatwo się domyślić, odgrywał
bohatera, więc Treyor wyłupił mi oko i chciał mnie zabić, ale
uratowałem się dzięki memu słynnemu pozorowanemu upadkowi
w przepaść.
- Słynnemu pozorowanemu upadkowi?... - Marianna odprężyła
się i uśmiechnęła. - %7łartujesz sobie ze mnie.
Obrażony Art odparł:
- Ani trochę. Kiedy się jest w pułapce i wydaje się, że nie ma z
niej wyjścia, trzeba się uciec do sprytu i zawsze znajdzie się jakiś
sposób. Można nieco ucierpieć, ale dla chcącego nie ma nic
trudnego.
I znalazłem sposób, ale dopiero potem jak wydłubali mi oko...
Marianna wzdrygnęła się a Art chrząknął.
- Nieważne. Ale Treyor chciał mnie pozbawić obydwu oczu.
Pragnął również, by Griffith był świadkiem moich cierpień. Kazał
mnie rozwiązać, więc mogłem ruszyć z miejsca. Jęcząc i
zakrywając twarz rękami pobiegłem na skraj urwiska i rzuciłem się
do parowu akurat, gdy wypuścił strzałę z łuku, aby mnie
zatrzymać.
- %7łeby cię zabić?
- Treyor nie należał do sympatycznych ludzi i myślę, że cieszy go
krzywda, którą mi wyrządził. Spojrzeli w przepaść, ale ja leżałem
zupełnie nieruchomo, więc pomyśleli, że nie żyję, i dzięki Bogu,
nie wypuścili następnej strzały, żeby się upewnić. Więc Griffith
zrobił tak, jak mu kazano, i przekonał ojca, aby się poddał i oddał
im zamek. - Dodał w zamyśleniu: To był naprawdę dobry sposób,
by zakończyć oblężenie.
- Dlaczego?
- Lord Rhys wziął ze sobą godziwą liczbę wojska i opuścił zamek
bez lady Angharad, tak jak Treyor sobie życzył. Ale znalazłszy się
wewnątrz Treyor nie mógł jej odnalezć, bo wraz z resztą wojska
ukryła się w tunelu. Gdy Treyor i jego ludzie zakończyli
świętowanie, lady Angharad wróciła z wojskiem i pokonała ich.
Tym łatwiej, że zdjęli straże i wypili całe piwo. - Art zachichotał. -
Miała otworzyć bramę, by wpuścić lorda Rhysa, ale ona nigdy nie
wypełnia dokładnie wydanych jej rozkazów.
- Rhys gniewał się na nią?
- Był wściekły.
- I na Griffitha?
- Nie. Na niego nie. W każdym razie przestał się gniewać, gdy
zobaczył, jak bardzo Griffith jest zły na siebie. - Art zatrzymał
Mariannę. - Tam - powiedział.
Drogę przecinał strumień. Wielki pirat i mały chłopczyk
dokazywali i opryskiwali się wodą. Marianna uśmiechnęła się
słysząc radosne okrzyki Lionela, lecz serce ją bolało ze
współczucia dla Griffitha. Nie miała odwagi zastanawiać się
dlaczego.
- I co z Griffithem? - ponagliła Arta.
- Myśleliśmy, że sobie z tym poradzi. Wydawało nam się, że
dostał nauczkę i wyjdzie z tego bez uszczerbku. Ale czas płynął
i stawało się jasne, że Griffith zwalcza w sobie wszystkie uczucia
i chce się stać człowiekiem z kamienia. - Art pokiwał głową.
- Pamiątka, którą mu posłałaś, ma jeszcze jedną wymowę.
- Nie pozwalał sobie na głośny śmiech ani płacz, nigdy nie
okazywał strachu ani bólu... ani miłości.
- Kocha ojca i matkę.
- Bo to jest bezpieczna miłość. A nie nieopanowana żądza.
Trzyma się takich spokojnych uczuć, a namiętność pozostawia
reszcie świata.
- A jego żona?
Art wzruszył ramionami.
- Miła dziewczyna. Spokojna, posłuszna. Prawie nie
zauważyliśmy, gdy umarła.
- Czy nigdy nic nie obudziło jego namiętności?
- Dopraszasz się komplementów, dziewczyno?
- Oprócz mnie - dodała niecierpliwie.
- Walia. - Art spojrzał na nią i dodał. - I Henryk Tudor.
- Tak, wiem o tym. Moim największym rywalem jest król Anglii.
- Chciałabyś, żeby Griffith stał się kimś innym? Kiedy ktoś kocha
bez pamięci, czuje się jak wystraszony siedmiolatek, a on jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]