[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przez chwilę stali stłoczeni, patrząc. Tego widoku nikt z nich nigdy nie zapomni&
Pokój musiał być przed paroma minutami miejscem straszliwej walki. Ciężkie meble
leżały przewrócone. Na podłodze pełno potłuczonej porcelany. Na dywanie przed kominkiem,
w którym palił się ogień, spoczywał Simeon Lee w wielkiej kałuży krwi& Wszystko było
obryzgane krwią. Jak w rzezni.
Najpierw ktoś jęknął, a potem, jedno po drugim, padły dwa zdania. Rzecz ciekawa,
obydwa były cytatami.
Młyny boże mielą powoli& to był głos Davida Lee.
Och, kto by przypuszczał, że ten starzec miał w sobie tyle krwi?& drżącym
szeptem spytała Lydia.
IV
Inspektor Sugden nacisnął dzwonek po raz trzeci. Wreszcie zdesperowany chwycił za
kołatkę. Drzwi otworzył mu w końcu wystraszony Walter.
Och! lokajowi wyraznie ulżyło. Właśnie dzwoniłem na policję.
Po co? spytał ostro Sugden. Co się tu dzieje?
Ktoś załatwił starego pana Lee& wyszeptał Walter. Inspektor odepchnął go i
pobiegł ku schodom. Wpadł do pokoju, ale nikt go nie zauważył. Pilar schylona podnosiła coś
z podłogi. David Lee stał, ukrywając twarz w dłoniach.
Alfred Lee znajdował się tuż przy zwłokach ojca. Przyglądał im się z pustą,
pozbawioną wyrazu twarzą.
Niczego nie dotykać, pamiętajcie, to bardzo ważne, niczego, aż do przybycia
policji ogłosił z wielką powagą George Lee.
Przepraszam Sugden przepchnął się do przodu, delikatnie odsuwając na bok
panie.
A, to pan, inspektorze rozpoznał go Alfred. Przybywa pan bardzo szybko.
Tak, panie Lee. Co tu się stało?
Mój ojciec został zabity& Zamordowany& głos mu się załamał. Magdalena
zaczęła nagle histerycznie szlochać.
Inspektor Sugden polecił rozkazującym tonem:
Proszę wszystkich o opuszczenie tego pokoju. Pozostają tylko panowie Alfred i&
ee& George Lee.
Wolno, niechętnie wychodzili na korytarz. Nagle policjant zatrzymał Pilar.
Proszę wybaczyć, panienko przestrzegł uprzejmie ale tu nie wolno niczego
ruszać ani nawet dotykać.
Patrzyła zdziwiona, a Stephen Farr odezwał się zniecierpliwiony:
To oczywiste, ona o tym dobrze wie.
Podniosła pani coś z podłogi przed chwilą? zwrócił uwagę inspektor tym
samym uprzejmym tonem.
Ja? Podniosłam? oczy Pilar zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.
Tak, widziałem głos Sugdena był wciąż uprzejmy, tylko nieco bardziej
stanowczy.
Och!
Proszę mi oddać. Ma to pani w ręce.
Piłar powoli otworzyła dłoń. Ukazał się na niej strzęp gumy i jakiś mały drewniany
przedmiot. Inspektor włożył wszystko do koperty, którą schował w kieszeni na piersi.
Dziękuję pani. Odwrócił się.
W oczach Stephena Farra pokazało się uznanie. Chyba nie docenił tego potężnego,
przystojnego policjanta.
Powoli wyszli z pokoju. Za sobą słyszeli inspektora, mówiącego urzędowym tonem:
A teraz, jeżeli pozwolą panowie&
V
Nie ma to jak drewno pułkownik Johnson wrzucił polano do paleniska i
przysunął fotel bliżej kominka.
Niech się pan częstuje zapraszającym gestem wskazał barek i syfon w zasięgu
ręki gościa.
Gość podniósł dłoń w geście odmowy. Również ostrożnie przysunął się z fotelem
bliżej ognia, chociaż wątpił, by przysmażanie stóp (jak na torturach w średniowieczu) przy
kominku mogło kogokolwiek uchronić przed skutkami lodowatego przeciągu mrożącego
plecy.
Pułkownik Johnson, szef policji w Middleshire, mógł sobie wychwalać opalane
drewnem kominki, Herkules Poirot dobrze jednak wiedział, że pod żadnym względem nie
umywają się one do centralnego ogrzewania.
Zdumiewający jest casus Cartwrighta westchnął gospodarz. I sam
Cartwright! Ogłada, maniery. Niewiniątko, wydawało się, kiedy tu z panem przybył. Nigdy
nie będziemy mieli czegoś takiego jak ta sprawa Johnson pokręcił głową. Nikotyna jako
trucizna to rzadkość, na szczęście.
Swego czasu twierdzono, że otrucie jest zbrodnią całkowicie w stylu nieangielskim
wspomniał Herkules Poirot. Ze to dobre dla cudzoziemców! Coś zupełnie bez polotu!
Bardzo naciągana opinia skonstatował policjant.
Otrucia arszenikiem notujemy często, a na pewno nie wszystkie wychodzą na jaw.
Tak, to prawda.
Trucicielstwo to z reguły ciężkie sprawy stropił się Johnson. Opinie biegłych
są sprzeczne, lekarze wypowiadają się tak ostrożnie, że ława przysięgłych nie otrzymuje
żadnych istotnych ustaleń. Jeżeli już, nie daj Boże, musimy zajmować się morderstwami,
niech będą to przypadki jasne. Takie, w których przyczyna zgonu jest niewątpliwa.
Rana postrzałowa, poderżnięte gardło, zmiażdżona czaszka? kiwał głową Poirot.
To są pańskie preferencje?
Och, niech pan nie nazywa tego preferencjami, mój drogi kolego. Nie sądzi pan
chyba, że lubię morderstwa! Mam nadzieję, że już z żadną taką sprawą się nie zetknę. W
każdym razie podczas pana pobytu powinniśmy mieć spokój.
Moja reputacja& zaczął skromnie Poirot. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
Przez chwilę stali stłoczeni, patrząc. Tego widoku nikt z nich nigdy nie zapomni&
Pokój musiał być przed paroma minutami miejscem straszliwej walki. Ciężkie meble
leżały przewrócone. Na podłodze pełno potłuczonej porcelany. Na dywanie przed kominkiem,
w którym palił się ogień, spoczywał Simeon Lee w wielkiej kałuży krwi& Wszystko było
obryzgane krwią. Jak w rzezni.
Najpierw ktoś jęknął, a potem, jedno po drugim, padły dwa zdania. Rzecz ciekawa,
obydwa były cytatami.
Młyny boże mielą powoli& to był głos Davida Lee.
Och, kto by przypuszczał, że ten starzec miał w sobie tyle krwi?& drżącym
szeptem spytała Lydia.
IV
Inspektor Sugden nacisnął dzwonek po raz trzeci. Wreszcie zdesperowany chwycił za
kołatkę. Drzwi otworzył mu w końcu wystraszony Walter.
Och! lokajowi wyraznie ulżyło. Właśnie dzwoniłem na policję.
Po co? spytał ostro Sugden. Co się tu dzieje?
Ktoś załatwił starego pana Lee& wyszeptał Walter. Inspektor odepchnął go i
pobiegł ku schodom. Wpadł do pokoju, ale nikt go nie zauważył. Pilar schylona podnosiła coś
z podłogi. David Lee stał, ukrywając twarz w dłoniach.
Alfred Lee znajdował się tuż przy zwłokach ojca. Przyglądał im się z pustą,
pozbawioną wyrazu twarzą.
Niczego nie dotykać, pamiętajcie, to bardzo ważne, niczego, aż do przybycia
policji ogłosił z wielką powagą George Lee.
Przepraszam Sugden przepchnął się do przodu, delikatnie odsuwając na bok
panie.
A, to pan, inspektorze rozpoznał go Alfred. Przybywa pan bardzo szybko.
Tak, panie Lee. Co tu się stało?
Mój ojciec został zabity& Zamordowany& głos mu się załamał. Magdalena
zaczęła nagle histerycznie szlochać.
Inspektor Sugden polecił rozkazującym tonem:
Proszę wszystkich o opuszczenie tego pokoju. Pozostają tylko panowie Alfred i&
ee& George Lee.
Wolno, niechętnie wychodzili na korytarz. Nagle policjant zatrzymał Pilar.
Proszę wybaczyć, panienko przestrzegł uprzejmie ale tu nie wolno niczego
ruszać ani nawet dotykać.
Patrzyła zdziwiona, a Stephen Farr odezwał się zniecierpliwiony:
To oczywiste, ona o tym dobrze wie.
Podniosła pani coś z podłogi przed chwilą? zwrócił uwagę inspektor tym
samym uprzejmym tonem.
Ja? Podniosłam? oczy Pilar zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.
Tak, widziałem głos Sugdena był wciąż uprzejmy, tylko nieco bardziej
stanowczy.
Och!
Proszę mi oddać. Ma to pani w ręce.
Piłar powoli otworzyła dłoń. Ukazał się na niej strzęp gumy i jakiś mały drewniany
przedmiot. Inspektor włożył wszystko do koperty, którą schował w kieszeni na piersi.
Dziękuję pani. Odwrócił się.
W oczach Stephena Farra pokazało się uznanie. Chyba nie docenił tego potężnego,
przystojnego policjanta.
Powoli wyszli z pokoju. Za sobą słyszeli inspektora, mówiącego urzędowym tonem:
A teraz, jeżeli pozwolą panowie&
V
Nie ma to jak drewno pułkownik Johnson wrzucił polano do paleniska i
przysunął fotel bliżej kominka.
Niech się pan częstuje zapraszającym gestem wskazał barek i syfon w zasięgu
ręki gościa.
Gość podniósł dłoń w geście odmowy. Również ostrożnie przysunął się z fotelem
bliżej ognia, chociaż wątpił, by przysmażanie stóp (jak na torturach w średniowieczu) przy
kominku mogło kogokolwiek uchronić przed skutkami lodowatego przeciągu mrożącego
plecy.
Pułkownik Johnson, szef policji w Middleshire, mógł sobie wychwalać opalane
drewnem kominki, Herkules Poirot dobrze jednak wiedział, że pod żadnym względem nie
umywają się one do centralnego ogrzewania.
Zdumiewający jest casus Cartwrighta westchnął gospodarz. I sam
Cartwright! Ogłada, maniery. Niewiniątko, wydawało się, kiedy tu z panem przybył. Nigdy
nie będziemy mieli czegoś takiego jak ta sprawa Johnson pokręcił głową. Nikotyna jako
trucizna to rzadkość, na szczęście.
Swego czasu twierdzono, że otrucie jest zbrodnią całkowicie w stylu nieangielskim
wspomniał Herkules Poirot. Ze to dobre dla cudzoziemców! Coś zupełnie bez polotu!
Bardzo naciągana opinia skonstatował policjant.
Otrucia arszenikiem notujemy często, a na pewno nie wszystkie wychodzą na jaw.
Tak, to prawda.
Trucicielstwo to z reguły ciężkie sprawy stropił się Johnson. Opinie biegłych
są sprzeczne, lekarze wypowiadają się tak ostrożnie, że ława przysięgłych nie otrzymuje
żadnych istotnych ustaleń. Jeżeli już, nie daj Boże, musimy zajmować się morderstwami,
niech będą to przypadki jasne. Takie, w których przyczyna zgonu jest niewątpliwa.
Rana postrzałowa, poderżnięte gardło, zmiażdżona czaszka? kiwał głową Poirot.
To są pańskie preferencje?
Och, niech pan nie nazywa tego preferencjami, mój drogi kolego. Nie sądzi pan
chyba, że lubię morderstwa! Mam nadzieję, że już z żadną taką sprawą się nie zetknę. W
każdym razie podczas pana pobytu powinniśmy mieć spokój.
Moja reputacja& zaczął skromnie Poirot. [ Pobierz całość w formacie PDF ]