[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obudzić.
Ale jego bliskość stanowiła tak silną pokusę, że po chwili niechętnie
wstała i zajrzała do wózka, w którym spała Stokrotka. Postanowiła wziąć
prysznic i ubrać się, bo wiedziała, że jeśli nie oddali się od Bena na
bezpieczną odległość, na pewno zakłóci jego spokój.
Ben leżał nieruchomo, zmagając się z koniecznością podjęcia decyzji.
Wiedział, że Celeste nie śpi, że na niego czeka, że jest nieco
zdezorientowana wydarzeniami ubiegłej nocy.
On również nie wiedział, co myśleć.
Nie zmrużył oka, bo nie pozwoliła mu na to obecność Stokrotki. Nie
przeszkadzały mu dochodzące od strony jej wózka ciche pomruki i
westchnienia. Wpadał w nerwowe napięcie, kiedy w pokoju zapadała cisza.
Wstał i podszedł do niej, by się upewnić, że prawidłowo oddycha. Gdy
stanął obok wózka, otworzyła oczy i posłała mu promienny uśmiech.
Odwzajemnił go, choć nie przyszło mu to łatwo, a potem ruszył w
kierunku łóżka, by się ponownie położyć. Ale Stokrotka, która go zobaczyła,
zaczęła płakać.
Mam nadzieję, że Celeste wyjdzie niedługo spod tego prysznica i zechce
ją uspokoić, pomyślał z irytacją.
Zszedł na dół, zrobił w kuchni kawę i przygotował butelkę dla dziecka.
Z góry dochodził go coraz głośniejszy płacz. Dziwił się, że nie słyszy go
Celeste, której pobyt w łazience zdawał się ciągnąć w nieskończoność.
121
R
L
T
Wrócił do swej sypialni, postawił kubki z kawą oraz butelkę na stoliku, a
potem podszedł do drzwi łazienki i usłyszał szum prysznica.
Wzruszył bezradnie ramionami, po czym pochylił się nad wózkiem i
wetknął dziecku do ust leżący obok niego smoczek. Stokrotka wypluła go
jednak z obrzydzeniem i spojrzała mu błagalnie w oczy, jakby prosząc, by
wziął ją na ręce.
Ale on zaczął kołysać wózkiem, modląc się w duchu, by Celeste jak
najszybciej wyszła z łazienki i przejęła obowiązki matki.
Czego ja się do diabła tak boję? spytał się w duchu. Przecież w
szpitalu biorę na ręce dziesiątki małych pacjentów i nie sprawia mi to
najmniejszych trudności.
No tak, odpowiedział mu wewnętrzny głos, ale teraz nie jesteś w
szpitalu, a sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Przez chwilę chodził nerwowo po pokoju. Potem postanowił przemóc
swoje opory i wziąć Stokrotkę na ręce.
Ale w tym momencie zabrzęczał komórkowy telefon Celeste.
Instynktownie zerknął w jego kierunku i dostrzegł na ekraniku tylko
jedno słowo. Dean.
Nie przeczytał tekstu esemesa, ale miał wrażenie, że dostrzega cień
drapieżnego ptaka, który krąży po niebie, gotów w każdej chwili porwać
upatrzoną ofiarę.
Stokrotko! Celeste, owinięta ręcznikiem, wyszła z łazienki i
podbiegła do wózeczka. Ujrzawszy zapuchniętą od łez twarz dziecka,
spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Ona płakała!
Właśnie zamierzałem zapukać do łazienki, żeby ci o tym powiedzieć
odparł niezbyt przekonująco Ben.
Zapukać? A nie przyszło ci do głowy, że mógłbyś ją wziąć na ręce?
122
R
L
T
Robiłem kawę mruknął, nie patrząc jej w oczy. I przygotowałem
butelkę.
Celeste zdała sobie sprawę, że jego odpowiedz brzmi racjonalnie i
logicznie. Ale wiedziała, że dzieci nie postępują racjonalnie ani logicznie, a
Stokrotka potrzebuje czułości.
Czy możesz ją przez chwilę potrzymać na rękach? spytała lekko
wyzywającym tonem. Zaraz się nią zajmę, tylko muszę coś na siebie
włożyć.
Ja też muszę wziąć prysznic i jakoś się ubrać skłamał Ben. Przed
chwilą dzwonili ze szpitala, prosząc, żebym jak najszybciej przyjechał.
Ben... Głos Celeste był niepokojąco spokojny. Nie każę ci jej
przewijać ani karmić. Proszę tylko, żebyś ją przez dwie minuty potrzymał na
rękach.
Przykro mi, ale muszę się przygotować do wyjścia odparł,
potrząsając głową.
Ben? Celeste nie mogła uwierzyć własnym uszom ani pojąć
przyczyn jego zachowania. Ben, ja nie proszę...
Posłuchaj przerwał jej ostrym tonem. To nie jest mój...
Przerwał, nie chcąc, żeby ten poranek zakończył się żenującą kłótnią, ale
Celeste dokończyła rozpoczęte przez niego zdanie.
To nie jest twój problem? To właśnie zamierzał powiedzieć, ale
łatwiej mu było kiwnąć głową, niż tłumaczyć jej swoje stanowisko. Boże!
Czy ja zawsze muszę trafiać na wariatów?
Ben nie odpowiedział na to pytanie, więc zarzuciła go następnymi.
Co miałeś na myśli, mówiąc, że powinniśmy rozwijać naszą
znajomość powoli i rozsądnie? Czy chciałeś dać mi do zrozumienia, że
123
R
L
T
będziemy mogły się do ciebie wprowadzić dopiero wtedy, kiedy Stokrotka
zacznie chodzić do szkoły?
Jej ojciec przysłał ci jakąś wiadomość tekstową...
Nie zrzucaj winy na niego! przerwała mu podniesionym głosem.
Od samego rana dajesz mi do zrozumienia, że nie należę do twojego świata!
Jak sobie wyobrażasz nasze dalsze stosunki?
Nie wiem.
Celeste spojrzała na swą córeczkę, która była dla niej najważniejszą
osobą na świecie, i podjęła decyzję.
Nie mogę jej narażać na to, co by ją czekało, gdybyśmy zamieszkali
razem. Stokrotka zaczęła cicho popłakiwać, dając im do zrozumienia, że
czuje się dobrze w ramionach matki, ale do pełni szczęścia brakuje jej butelki.
Powinnam była to zrozumieć już na samym początku naszej znajomości. Ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
obudzić.
Ale jego bliskość stanowiła tak silną pokusę, że po chwili niechętnie
wstała i zajrzała do wózka, w którym spała Stokrotka. Postanowiła wziąć
prysznic i ubrać się, bo wiedziała, że jeśli nie oddali się od Bena na
bezpieczną odległość, na pewno zakłóci jego spokój.
Ben leżał nieruchomo, zmagając się z koniecznością podjęcia decyzji.
Wiedział, że Celeste nie śpi, że na niego czeka, że jest nieco
zdezorientowana wydarzeniami ubiegłej nocy.
On również nie wiedział, co myśleć.
Nie zmrużył oka, bo nie pozwoliła mu na to obecność Stokrotki. Nie
przeszkadzały mu dochodzące od strony jej wózka ciche pomruki i
westchnienia. Wpadał w nerwowe napięcie, kiedy w pokoju zapadała cisza.
Wstał i podszedł do niej, by się upewnić, że prawidłowo oddycha. Gdy
stanął obok wózka, otworzyła oczy i posłała mu promienny uśmiech.
Odwzajemnił go, choć nie przyszło mu to łatwo, a potem ruszył w
kierunku łóżka, by się ponownie położyć. Ale Stokrotka, która go zobaczyła,
zaczęła płakać.
Mam nadzieję, że Celeste wyjdzie niedługo spod tego prysznica i zechce
ją uspokoić, pomyślał z irytacją.
Zszedł na dół, zrobił w kuchni kawę i przygotował butelkę dla dziecka.
Z góry dochodził go coraz głośniejszy płacz. Dziwił się, że nie słyszy go
Celeste, której pobyt w łazience zdawał się ciągnąć w nieskończoność.
121
R
L
T
Wrócił do swej sypialni, postawił kubki z kawą oraz butelkę na stoliku, a
potem podszedł do drzwi łazienki i usłyszał szum prysznica.
Wzruszył bezradnie ramionami, po czym pochylił się nad wózkiem i
wetknął dziecku do ust leżący obok niego smoczek. Stokrotka wypluła go
jednak z obrzydzeniem i spojrzała mu błagalnie w oczy, jakby prosząc, by
wziął ją na ręce.
Ale on zaczął kołysać wózkiem, modląc się w duchu, by Celeste jak
najszybciej wyszła z łazienki i przejęła obowiązki matki.
Czego ja się do diabła tak boję? spytał się w duchu. Przecież w
szpitalu biorę na ręce dziesiątki małych pacjentów i nie sprawia mi to
najmniejszych trudności.
No tak, odpowiedział mu wewnętrzny głos, ale teraz nie jesteś w
szpitalu, a sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Przez chwilę chodził nerwowo po pokoju. Potem postanowił przemóc
swoje opory i wziąć Stokrotkę na ręce.
Ale w tym momencie zabrzęczał komórkowy telefon Celeste.
Instynktownie zerknął w jego kierunku i dostrzegł na ekraniku tylko
jedno słowo. Dean.
Nie przeczytał tekstu esemesa, ale miał wrażenie, że dostrzega cień
drapieżnego ptaka, który krąży po niebie, gotów w każdej chwili porwać
upatrzoną ofiarę.
Stokrotko! Celeste, owinięta ręcznikiem, wyszła z łazienki i
podbiegła do wózeczka. Ujrzawszy zapuchniętą od łez twarz dziecka,
spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Ona płakała!
Właśnie zamierzałem zapukać do łazienki, żeby ci o tym powiedzieć
odparł niezbyt przekonująco Ben.
Zapukać? A nie przyszło ci do głowy, że mógłbyś ją wziąć na ręce?
122
R
L
T
Robiłem kawę mruknął, nie patrząc jej w oczy. I przygotowałem
butelkę.
Celeste zdała sobie sprawę, że jego odpowiedz brzmi racjonalnie i
logicznie. Ale wiedziała, że dzieci nie postępują racjonalnie ani logicznie, a
Stokrotka potrzebuje czułości.
Czy możesz ją przez chwilę potrzymać na rękach? spytała lekko
wyzywającym tonem. Zaraz się nią zajmę, tylko muszę coś na siebie
włożyć.
Ja też muszę wziąć prysznic i jakoś się ubrać skłamał Ben. Przed
chwilą dzwonili ze szpitala, prosząc, żebym jak najszybciej przyjechał.
Ben... Głos Celeste był niepokojąco spokojny. Nie każę ci jej
przewijać ani karmić. Proszę tylko, żebyś ją przez dwie minuty potrzymał na
rękach.
Przykro mi, ale muszę się przygotować do wyjścia odparł,
potrząsając głową.
Ben? Celeste nie mogła uwierzyć własnym uszom ani pojąć
przyczyn jego zachowania. Ben, ja nie proszę...
Posłuchaj przerwał jej ostrym tonem. To nie jest mój...
Przerwał, nie chcąc, żeby ten poranek zakończył się żenującą kłótnią, ale
Celeste dokończyła rozpoczęte przez niego zdanie.
To nie jest twój problem? To właśnie zamierzał powiedzieć, ale
łatwiej mu było kiwnąć głową, niż tłumaczyć jej swoje stanowisko. Boże!
Czy ja zawsze muszę trafiać na wariatów?
Ben nie odpowiedział na to pytanie, więc zarzuciła go następnymi.
Co miałeś na myśli, mówiąc, że powinniśmy rozwijać naszą
znajomość powoli i rozsądnie? Czy chciałeś dać mi do zrozumienia, że
123
R
L
T
będziemy mogły się do ciebie wprowadzić dopiero wtedy, kiedy Stokrotka
zacznie chodzić do szkoły?
Jej ojciec przysłał ci jakąś wiadomość tekstową...
Nie zrzucaj winy na niego! przerwała mu podniesionym głosem.
Od samego rana dajesz mi do zrozumienia, że nie należę do twojego świata!
Jak sobie wyobrażasz nasze dalsze stosunki?
Nie wiem.
Celeste spojrzała na swą córeczkę, która była dla niej najważniejszą
osobą na świecie, i podjęła decyzję.
Nie mogę jej narażać na to, co by ją czekało, gdybyśmy zamieszkali
razem. Stokrotka zaczęła cicho popłakiwać, dając im do zrozumienia, że
czuje się dobrze w ramionach matki, ale do pełni szczęścia brakuje jej butelki.
Powinnam była to zrozumieć już na samym początku naszej znajomości. Ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]