[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lou zdjęła okulary, aby lepiej przyjrzeć się swojemu narzeczonemu, całkowicie pogrążonemu w myślach. Lorenzo
za wa hał się przez chwilę, po czym od po wie dział sta now czym to nem:
Właściwie to jest jed na oso ba.
" " "
Kiedy tak pędził przez pełen niekończących się serpentyn tunel na drodze prowadzącej z Florencji do Roncobilaccio,
przez jakiś ułamek sekundy ogarnął go strach. Gdy wyjechał z tunelu, powitały go miotane wiatrem krople deszczu,
które na wet przez ręka wicz ki kłuły skórę dłoni niczym szpilki.
Za trzy mał się na sta cji ben zy no wej, aby napić się ka wyi prze myśleć do brze to, co za mie rzał zro bić.
Wysłanie pocztą nor malne go za pro sze nia po tak długim cza sie byłoby mało ele ganc kie.
Nie widział się z Agne se przy najm niej pięć lat. W ostat nim roku pra wie się do niej nie od zy wał.
Zdecydował, że pojedzie do Rzymu na ukochanym motocyklu. Mimo sprzeciwu Louise. Za to ojciec Lou był
przychylny temu szalonemu pomysłowi. Lorenzo nie był jednak pewien, czy powodem tego był podziw dla
odważnego czy nu, czy ra czej podświa do me życze nie, aby roz bił się na którymś z zakrętów au to stra dy.
Sie dem go dzin pózniej do je chał do celu.
Zaparkował na placu, który z biegiem lat przeobraził się w deptak, i zanurzył się w atmosferę świata, o którym już
daw no za po mniał.
Atmosferę osiedlowego rynku, takiego jakich tutaj wiele, pełnego rozentuzjazmowanych ludzi tłoczących się przed
stoiskiem z rybami, przy którym dość tęgi sprzedawca, z pokaznym brzuchem i głodnymi oczami,
wy krzy kiwał: Zwieże ryby, lu dzie, ry y y by! bez ustan ku, jak by była to bud dyjska man tra.
Lorenzo wziął głęboki oddech. Natychmiast poczuł znajomy zapach zgnilizny, który unosił się nad spalonym przez
bez listo sne słońce as faltem. Do pie ro te raz zaczął się na poważnie za sta na wiać, dla cze go tyle lat nie wra całdo Rzy mu.
Zdecydowanym krokiem skierował się w wąską uliczkę za zieloną furtką prowadzącą do mieszkania Agnese. Dobrze
pamiętał malutki ogródek z rosnącymi gdzieniegdzie roślinami i legowiskiem Emmy, w głębi, dalekood drzwi. Teraz
jed nak rośliny wy da wały się zupełnie za nie dba ne, a po psie nie było ani śladu.
Za dzwo nił parę razy, aż przez szkla ne drzwi zo ba czył zbliżający się w jego stronę cień.
Giu lia, ubra na w nocną ko szulę, zmie rzyła go od stópdo głów. Nie roz po znała go od razu.
Cześć, dzień do bry, obu dziłem cię? Pamiętasz, je stem przy ja cie lem Agne se&
Lorenzo zerknął na rozwichrzone włosy dziewczynyi pomyślał, że w takim niewinnym wydaniu, tuż po
przebudzeniu, wydaje się dużo ładniejsza i mniej grozna. Emma leżała zwinięta w kłębek w rogu salonu, stara,
milcząca.
Co ty tu taj ro bisz?
Przy je chałem od wie dzić Agne se.
Giu lię oślepiły pro mie nie słońca prze dzie rające się przez chmu ry, więc otwo rzyła drzwi na oścież.
Wejdz, muszę napić się kawy.
Lorenzo wszedł, rozglądając się dookoła. Zauważył,że na ścianach nie było już zdjęć Agnese i jej stare plakatyz
filmów też zniknęły. Potem znów spojrzał na Giulię, która otwierała wszystkie szafki w kuchni, desperacko szukając
po jem nika z kawą.
Wyglądasz na zmęczoną za gaił.
Wczo raj bar dzo pózno skończyło się przed sta wie nie i &
O! W ja kiej sztu ce grasz?
Pan na Ju lia Strind ber ga.
To duży krok w przód w porówna niu z Małą sy renką po wie dział, uśmie chając się na samo wspo mnie nie.
Przez chwilę Giulia miała ochotę powiedzieć mu,że Agnese wyszła za mąż, urodziła trójkę dzieci i nie chce go już
więcej widzieć.
Słuchaj& Czy ona jest w domu?
Nie& Agne se już tu taj nie miesz ka.
Nie mówiła mi o tym.
Giu lia żon glo wała w myślach różnymi możliwościa mi od po wie dzi, aż w końcu wy brała tę najlepszą.
Nie daw no się wy pro wa dziła.
Dasz mi ad res? Chciałbym zro bić jej nie spo dziankę.
Giu lia po czuła się jak złapa na w pułapkę.
Na pew no nie chcesz kawy?
Nie, dziękuję, ale trochę się spieszę, wie czo rem, najpózniej ju tro rano, muszę być z po wro tem w Me dio la nie.
Nie miała in ne go wyjścia, mu siała dać mu ad res Agne se.
Wzięła kartkę pa pie ru i za no to wała w pośpie chu.
Myślisz, że za stanę ją w domu?
Jest nie dzie la, na pew no nie idzie do pra cy.
Lo ren zo po dziękował i w jed nej chwili, tak szyb ko jak się po ja wił, zniknął jej z oczu.
Giulia zamknęła drzwi i spojrzała na Emmę, która leniwie, nawet nie podnosząc głowy, posłała jej spojrzenie pełne
dez apro ba ty.
Prze stań tak na mnie pa trzeć. Może tym ra zem aku rat coś się wy da rzy.
" " "
Leżeli jeszcze w łóżku i on wodził palcem po jej biodrze. Zostawili otwarte okno i teraz w pokoju rozbrzmiewały
głosy bawiących się przed szko laków do chodzące z wewnętrzne go dzie dzińca ich ka mie nicy.
W weekendy przedszkole często organizowało zabawy integracyjne, podczas których dzieciaki, nie wiedzieć czemu,
za cho wy wały się znacz nie głośniej niż w nor malne dni.
To ma też po zy tyw ne stro ny. Jak będzie my mie li dziec ko, to przed szko le pod do mem będzie, jak zna lazł.
Agne se spojrzała na Miche le z nie po ko jem w oczach.
Wiesz, dopóki nie znajdzie my do brej pra cy&
Wiem, wiem, nie ma o czym mówić. Tak tylko wspo mniałem.
W tym mo men cie obo je usłysze li dzwo nek do mo fo nu.
Agne se po pa trzyła na Miche le.
Spo dzie wasz się kogoś?
Nie. Pójdę spraw dzić.
Miche le pod szedł do do mo fo nu i Agne se słyszała, jak mówił:
To pomyłka, tu nie miesz ka żadna Nina.
Przez chwilę nie mogła otrząsnąć się z szoku i niedowierzania. Potem zerwała się na nogi i narzuciła na siebie
pierw sze lep sze ubra nie, ja kie aku rat miała pod ręką.
Po biegła do sa lo nu i otwo rzyła okno.
Po la tach znów po czuła napięcie w brzu chu, to samo, które od bie rało jej od dech, gdy była jesz cze dziew czynką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
Lou zdjęła okulary, aby lepiej przyjrzeć się swojemu narzeczonemu, całkowicie pogrążonemu w myślach. Lorenzo
za wa hał się przez chwilę, po czym od po wie dział sta now czym to nem:
Właściwie to jest jed na oso ba.
" " "
Kiedy tak pędził przez pełen niekończących się serpentyn tunel na drodze prowadzącej z Florencji do Roncobilaccio,
przez jakiś ułamek sekundy ogarnął go strach. Gdy wyjechał z tunelu, powitały go miotane wiatrem krople deszczu,
które na wet przez ręka wicz ki kłuły skórę dłoni niczym szpilki.
Za trzy mał się na sta cji ben zy no wej, aby napić się ka wyi prze myśleć do brze to, co za mie rzał zro bić.
Wysłanie pocztą nor malne go za pro sze nia po tak długim cza sie byłoby mało ele ganc kie.
Nie widział się z Agne se przy najm niej pięć lat. W ostat nim roku pra wie się do niej nie od zy wał.
Zdecydował, że pojedzie do Rzymu na ukochanym motocyklu. Mimo sprzeciwu Louise. Za to ojciec Lou był
przychylny temu szalonemu pomysłowi. Lorenzo nie był jednak pewien, czy powodem tego był podziw dla
odważnego czy nu, czy ra czej podświa do me życze nie, aby roz bił się na którymś z zakrętów au to stra dy.
Sie dem go dzin pózniej do je chał do celu.
Zaparkował na placu, który z biegiem lat przeobraził się w deptak, i zanurzył się w atmosferę świata, o którym już
daw no za po mniał.
Atmosferę osiedlowego rynku, takiego jakich tutaj wiele, pełnego rozentuzjazmowanych ludzi tłoczących się przed
stoiskiem z rybami, przy którym dość tęgi sprzedawca, z pokaznym brzuchem i głodnymi oczami,
wy krzy kiwał: Zwieże ryby, lu dzie, ry y y by! bez ustan ku, jak by była to bud dyjska man tra.
Lorenzo wziął głęboki oddech. Natychmiast poczuł znajomy zapach zgnilizny, który unosił się nad spalonym przez
bez listo sne słońce as faltem. Do pie ro te raz zaczął się na poważnie za sta na wiać, dla cze go tyle lat nie wra całdo Rzy mu.
Zdecydowanym krokiem skierował się w wąską uliczkę za zieloną furtką prowadzącą do mieszkania Agnese. Dobrze
pamiętał malutki ogródek z rosnącymi gdzieniegdzie roślinami i legowiskiem Emmy, w głębi, dalekood drzwi. Teraz
jed nak rośliny wy da wały się zupełnie za nie dba ne, a po psie nie było ani śladu.
Za dzwo nił parę razy, aż przez szkla ne drzwi zo ba czył zbliżający się w jego stronę cień.
Giu lia, ubra na w nocną ko szulę, zmie rzyła go od stópdo głów. Nie roz po znała go od razu.
Cześć, dzień do bry, obu dziłem cię? Pamiętasz, je stem przy ja cie lem Agne se&
Lorenzo zerknął na rozwichrzone włosy dziewczynyi pomyślał, że w takim niewinnym wydaniu, tuż po
przebudzeniu, wydaje się dużo ładniejsza i mniej grozna. Emma leżała zwinięta w kłębek w rogu salonu, stara,
milcząca.
Co ty tu taj ro bisz?
Przy je chałem od wie dzić Agne se.
Giu lię oślepiły pro mie nie słońca prze dzie rające się przez chmu ry, więc otwo rzyła drzwi na oścież.
Wejdz, muszę napić się kawy.
Lorenzo wszedł, rozglądając się dookoła. Zauważył,że na ścianach nie było już zdjęć Agnese i jej stare plakatyz
filmów też zniknęły. Potem znów spojrzał na Giulię, która otwierała wszystkie szafki w kuchni, desperacko szukając
po jem nika z kawą.
Wyglądasz na zmęczoną za gaił.
Wczo raj bar dzo pózno skończyło się przed sta wie nie i &
O! W ja kiej sztu ce grasz?
Pan na Ju lia Strind ber ga.
To duży krok w przód w porówna niu z Małą sy renką po wie dział, uśmie chając się na samo wspo mnie nie.
Przez chwilę Giulia miała ochotę powiedzieć mu,że Agnese wyszła za mąż, urodziła trójkę dzieci i nie chce go już
więcej widzieć.
Słuchaj& Czy ona jest w domu?
Nie& Agne se już tu taj nie miesz ka.
Nie mówiła mi o tym.
Giu lia żon glo wała w myślach różnymi możliwościa mi od po wie dzi, aż w końcu wy brała tę najlepszą.
Nie daw no się wy pro wa dziła.
Dasz mi ad res? Chciałbym zro bić jej nie spo dziankę.
Giu lia po czuła się jak złapa na w pułapkę.
Na pew no nie chcesz kawy?
Nie, dziękuję, ale trochę się spieszę, wie czo rem, najpózniej ju tro rano, muszę być z po wro tem w Me dio la nie.
Nie miała in ne go wyjścia, mu siała dać mu ad res Agne se.
Wzięła kartkę pa pie ru i za no to wała w pośpie chu.
Myślisz, że za stanę ją w domu?
Jest nie dzie la, na pew no nie idzie do pra cy.
Lo ren zo po dziękował i w jed nej chwili, tak szyb ko jak się po ja wił, zniknął jej z oczu.
Giulia zamknęła drzwi i spojrzała na Emmę, która leniwie, nawet nie podnosząc głowy, posłała jej spojrzenie pełne
dez apro ba ty.
Prze stań tak na mnie pa trzeć. Może tym ra zem aku rat coś się wy da rzy.
" " "
Leżeli jeszcze w łóżku i on wodził palcem po jej biodrze. Zostawili otwarte okno i teraz w pokoju rozbrzmiewały
głosy bawiących się przed szko laków do chodzące z wewnętrzne go dzie dzińca ich ka mie nicy.
W weekendy przedszkole często organizowało zabawy integracyjne, podczas których dzieciaki, nie wiedzieć czemu,
za cho wy wały się znacz nie głośniej niż w nor malne dni.
To ma też po zy tyw ne stro ny. Jak będzie my mie li dziec ko, to przed szko le pod do mem będzie, jak zna lazł.
Agne se spojrzała na Miche le z nie po ko jem w oczach.
Wiesz, dopóki nie znajdzie my do brej pra cy&
Wiem, wiem, nie ma o czym mówić. Tak tylko wspo mniałem.
W tym mo men cie obo je usłysze li dzwo nek do mo fo nu.
Agne se po pa trzyła na Miche le.
Spo dzie wasz się kogoś?
Nie. Pójdę spraw dzić.
Miche le pod szedł do do mo fo nu i Agne se słyszała, jak mówił:
To pomyłka, tu nie miesz ka żadna Nina.
Przez chwilę nie mogła otrząsnąć się z szoku i niedowierzania. Potem zerwała się na nogi i narzuciła na siebie
pierw sze lep sze ubra nie, ja kie aku rat miała pod ręką.
Po biegła do sa lo nu i otwo rzyła okno.
Po la tach znów po czuła napięcie w brzu chu, to samo, które od bie rało jej od dech, gdy była jesz cze dziew czynką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]