[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zbyt demonstracyjne okazywanie sobie nawzajem czułości
oraz przez nawyk palenia glinianych fajek.
Kiedy Stewart wracał do bawialni z kilkoma
wystruganymi kawałkami drzewa, wszedł za nim do środka
George Baines, który bywał dość częstym gościem w misji,
chociaż przychodził zwykle tylko, gdy zlecano mu tam coś do
zrobienia. Nie bardzo potrafił się dostosować do subtelności
towarzyskich przestrzeganych przez Stewarta i innych
osadników, narzucił więc sobie zwyczaj czekania na dworze i
picia poczęstunkowej herbaty w kuchni.
Morag uniosła wzrok znad szycia i zwężonymi oczyma
zlustrowała bratanka, który wręczał wystrugane listewki
Nessie.
- Dobrze, że przestałeś tak przesadnie zaczesywać włosy -
zauważyła.
Stewart lekko pokraśniał.
- Widzisz - podjęła unosząc prześcieradło, które zszywała
- przez te otwory będą wyglądały głowy... Pokaż mu jak,
Nessie. W widowisku to będą głowy ofiar. Pastor zamierza dla
efektu użyć krwi zwierzęcej. Będzie to bardzo dramatyczne.
- Bardzo dramatyczne - zawtórowała Nessie.
- Herbata! - przywołała ciotka Morag do porządku swoją
młodszą towarzyszkę.
Kiedy Nessie się poderwała i wyszła, Stewart pochylił się
ku ciotce, z troską na twarzy.
- Ciociu - zapytał z wahaniem - co byś pomyślała o kimś,
kto gra na stole kuchennym jak na fortepianie?
- Jak na fortepianie? - powtórzyła zaskoczona Morag.
- To dziwne, prawda? Przecież stół nie wydaje żadnego
dzwięku.
Ciotka Morag podniosła wzrok na Nessie, która podeszła
do Stewarta z filiżanką herbaty.
- A biskwity? - syknęła na dziewczynę. Po chwili wróciła
do tematu: - Oczywiście, że nie wydaje dzwięku.
- Wiedziałem, że ona jest niema - ciągnął Stewart - ale
teraz zaczynam się obawiać, że może jest z nią coś więcej nie
w porządku. Zastanawiam się, czy ma po kolei w głowie.
- Nie wydaje żadnego dzwięku - powtórzyła w
zamyśleniu Morag.
- Nie, przecież to stół.
- No, z suknią ślubną obeszła się bardzo nieładnie,
podarła całą koronkę. Gdybym tego nie widziała na własne
oczy, tobym przysięgła, że porwała suknię zębami - w tym
miejscu włączyła się Nessie i dokończyły obie oburzonym
chórem - i wytarła o nią nogi.
No, nic wielkiego się jeszcze nie stało - wtrącił śpiesznie
Stewart. - Ale to niepokojące.
George Baines, który stał w ciemnym progu, pijąc herbatę
z cienkiej porcelanowej filiżanki, nie pasującej do jego
grubych palców, słuchał opowieści Stewarta z cieniem
rozbawienia w oczach. Ciotka Morag rozpostarła wachlarz i
zaczęła nim nerwowo machać przed twarzą.
- Tak, tak, oczywiście, trochę niepokojące - potwierdziła
marszcząc brwi.
- Milczenie ma swoje dobre strony - podjął Stewart
mieszając herbatę.
- Ma się rozumieć - przytaknęła Morag i odłożyła
wachlarz.
- Nici! - zażądała podając Nessie igłę do nawleczenia.
Stewart poczuł ulgę.
- Z czasem zrobi się może bardziej czuła - zaryzykował.
- Z całą pewnością - potwierdziła ciotka Morag. - Nikt nie
okazuje nam tyle czułości co zwierzęta domowe, a przecież
one są nieme.
Baines, popijając herbatę, przysłuchiwał się w milczeniu.
Nie zaskoczyła go opowieść o klawiaturze wyrzezbionej na
blacie. Był świadkiem uniesienia, z jakim Ada grała na plaży,
więc miał niejakie zrozumienie dla goryczy, wywołanej
pozbawieniem przedmiotu jej miłości.
Po herbacie Stewart i Baines przemierzyli razem dystans
dzielący ich od siedziby Stewarta, gdzie zastali Florę
uganiającą się na wyimaginowanym kucyku dookoła domu.
Stewart przystąpił niezwłocznie do codziennego rytuału
rąbania drew.
- Sędziwy książę Yorku, on tysiąc żołnierza miał -
śpiewała Flora.
Podskakując jęła zbierać porąbane drwa i układać je w
stos. Jej biały czepeczek i wykrochmalony fartuszek odbijały
czystością i świeżością od czarnego błota. Flora korzystała z
każdej okazji przebywania na dworze, kiedy nie padało, i
zaczęła sama z siebie pomagać Stewartowi w jego pracach
gospodarskich. Lubiła grzebać w ogródku warzywnym i gonić
kurczaki, zaczęła się również zapuszczać w las nieopodal
domu, pobudzając swoje zamiłowanie do przygody.
Wzdrygała się za każdym razem, kiedy siekiera Stewarta
uderzała w pień, ale z zapałem kontynuowała zbieranie drew.
- Co myślisz o tych osiemdziesięciu akrach nad rzeczką? -
zagaił Baines.
- Mówisz o twoich gruntach? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
zbyt demonstracyjne okazywanie sobie nawzajem czułości
oraz przez nawyk palenia glinianych fajek.
Kiedy Stewart wracał do bawialni z kilkoma
wystruganymi kawałkami drzewa, wszedł za nim do środka
George Baines, który bywał dość częstym gościem w misji,
chociaż przychodził zwykle tylko, gdy zlecano mu tam coś do
zrobienia. Nie bardzo potrafił się dostosować do subtelności
towarzyskich przestrzeganych przez Stewarta i innych
osadników, narzucił więc sobie zwyczaj czekania na dworze i
picia poczęstunkowej herbaty w kuchni.
Morag uniosła wzrok znad szycia i zwężonymi oczyma
zlustrowała bratanka, który wręczał wystrugane listewki
Nessie.
- Dobrze, że przestałeś tak przesadnie zaczesywać włosy -
zauważyła.
Stewart lekko pokraśniał.
- Widzisz - podjęła unosząc prześcieradło, które zszywała
- przez te otwory będą wyglądały głowy... Pokaż mu jak,
Nessie. W widowisku to będą głowy ofiar. Pastor zamierza dla
efektu użyć krwi zwierzęcej. Będzie to bardzo dramatyczne.
- Bardzo dramatyczne - zawtórowała Nessie.
- Herbata! - przywołała ciotka Morag do porządku swoją
młodszą towarzyszkę.
Kiedy Nessie się poderwała i wyszła, Stewart pochylił się
ku ciotce, z troską na twarzy.
- Ciociu - zapytał z wahaniem - co byś pomyślała o kimś,
kto gra na stole kuchennym jak na fortepianie?
- Jak na fortepianie? - powtórzyła zaskoczona Morag.
- To dziwne, prawda? Przecież stół nie wydaje żadnego
dzwięku.
Ciotka Morag podniosła wzrok na Nessie, która podeszła
do Stewarta z filiżanką herbaty.
- A biskwity? - syknęła na dziewczynę. Po chwili wróciła
do tematu: - Oczywiście, że nie wydaje dzwięku.
- Wiedziałem, że ona jest niema - ciągnął Stewart - ale
teraz zaczynam się obawiać, że może jest z nią coś więcej nie
w porządku. Zastanawiam się, czy ma po kolei w głowie.
- Nie wydaje żadnego dzwięku - powtórzyła w
zamyśleniu Morag.
- Nie, przecież to stół.
- No, z suknią ślubną obeszła się bardzo nieładnie,
podarła całą koronkę. Gdybym tego nie widziała na własne
oczy, tobym przysięgła, że porwała suknię zębami - w tym
miejscu włączyła się Nessie i dokończyły obie oburzonym
chórem - i wytarła o nią nogi.
No, nic wielkiego się jeszcze nie stało - wtrącił śpiesznie
Stewart. - Ale to niepokojące.
George Baines, który stał w ciemnym progu, pijąc herbatę
z cienkiej porcelanowej filiżanki, nie pasującej do jego
grubych palców, słuchał opowieści Stewarta z cieniem
rozbawienia w oczach. Ciotka Morag rozpostarła wachlarz i
zaczęła nim nerwowo machać przed twarzą.
- Tak, tak, oczywiście, trochę niepokojące - potwierdziła
marszcząc brwi.
- Milczenie ma swoje dobre strony - podjął Stewart
mieszając herbatę.
- Ma się rozumieć - przytaknęła Morag i odłożyła
wachlarz.
- Nici! - zażądała podając Nessie igłę do nawleczenia.
Stewart poczuł ulgę.
- Z czasem zrobi się może bardziej czuła - zaryzykował.
- Z całą pewnością - potwierdziła ciotka Morag. - Nikt nie
okazuje nam tyle czułości co zwierzęta domowe, a przecież
one są nieme.
Baines, popijając herbatę, przysłuchiwał się w milczeniu.
Nie zaskoczyła go opowieść o klawiaturze wyrzezbionej na
blacie. Był świadkiem uniesienia, z jakim Ada grała na plaży,
więc miał niejakie zrozumienie dla goryczy, wywołanej
pozbawieniem przedmiotu jej miłości.
Po herbacie Stewart i Baines przemierzyli razem dystans
dzielący ich od siedziby Stewarta, gdzie zastali Florę
uganiającą się na wyimaginowanym kucyku dookoła domu.
Stewart przystąpił niezwłocznie do codziennego rytuału
rąbania drew.
- Sędziwy książę Yorku, on tysiąc żołnierza miał -
śpiewała Flora.
Podskakując jęła zbierać porąbane drwa i układać je w
stos. Jej biały czepeczek i wykrochmalony fartuszek odbijały
czystością i świeżością od czarnego błota. Flora korzystała z
każdej okazji przebywania na dworze, kiedy nie padało, i
zaczęła sama z siebie pomagać Stewartowi w jego pracach
gospodarskich. Lubiła grzebać w ogródku warzywnym i gonić
kurczaki, zaczęła się również zapuszczać w las nieopodal
domu, pobudzając swoje zamiłowanie do przygody.
Wzdrygała się za każdym razem, kiedy siekiera Stewarta
uderzała w pień, ale z zapałem kontynuowała zbieranie drew.
- Co myślisz o tych osiemdziesięciu akrach nad rzeczką? -
zagaił Baines.
- Mówisz o twoich gruntach? [ Pobierz całość w formacie PDF ]