[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jestru za to, że zrobiłaś wszystko, co było możliwe?
- Tom, bo się nie sprawdziłam - powtórzyła. - Zawiodłam Bena. Co gorsza,
zawiodłam Laurę.
- Co to za Laura?
- Jego żona. - Czuła, że lada chwila się rozpłacze. -Moja najserdeczniejsza
przyjaciółka - wyszeptała. - Od szesnastu lat, ale ją straciłam. - Zagryzła zęby, by
powstrzymać łzy, mimo to jedna spłynęła jej po policzku.
Tom bez słowa delikatnie ją starł.
R
L
T
- Poznałyśmy się pierwszego dnia na studiach. Rozpakowałam swoje rzeczy,
tęskniąc za domem jak diabli, po czym poszłam do kuchni. A ona tam parzyła
kawę. Podzieliła się ze mną kawą i ciasteczkami. Jej rodzice ukradkiem zapako-
wali do jej torby różne przysmaki.
Rodzice mają takie skłonności, przypomniał sobie, Ale jej rodzice na pewno
byli zbyt zajęci, żeby pomyśleć o młodej dziewczynie, która robi pierwszy krok
w dorosły świat oraz o tym, jak jej to ułatwić.
- Nie było ważne, że ona studiowała geografię, a ja medycynę. Od razu
przypadłyśmy sobie do serca. Podobały się nam te same filmy, ta sama muzyka,
te same książki. Była moją najlepszą przyjaciółką. Niemal jak siostra, jak Beth.
Tom, była mi bardzo bliska. Zaufała mi, że przywrócę Benowi sprawność, a ja
nie umiałam. Tłumiła płacz.
- Oboje, Ben i Laura, obwiniają mnie o to, że Ben jest teraz paraplegikiem.
Laura nie odezwała się do mnie od operacji, pierwszy raz nie przysłała mi życzeń
na urodziny ani na Boże Narodzenie. - Zęby jej dzwoniły. - Laura zrobiła tort na
moje dwudzieste pierwsze urodziny. W tajemnicy przede mną. Nie miałam o tym
pojęcia, chociaż razem mieszkałyśmy. Lukrowany. Poza Cassie tylko ona zrobiła
dla mnie coś takiego. Ona przechodzi teraz piekło, a janie mogę jej pomóc, bo to
ja jej zgotowałam taki los.
- Amy, zrobiłaś, co było w twojej mocy i nie należało oczekiwać więcej. Zy-
cie Laury stanęło na głowie i ona cierpi. Ale każdy, kto cierpi, wyżywa się na
najbliższych, bo tak jest najłatwiej.
- Nie chce mnie widzieć. Próbowałam do niej się dodzwonić, pisałam nawet
listy, żeby wyrazić, jak bardzo jest mi przykro, ale ona nie potrafi mi wybaczyć.
Ja też nie umiem sobie wybaczyć.
R
L
T
- Czy ktoś inny mógł przeprowadzić tę operację?
- Nasz szpital był najbliżej.
- A ty byłaś naj starszym neurochirurgiem na dyżurze?
- Byłam tylko ja. Szef świętował wtedy w Wenecji dwudziestą piątą rocznicę
ślubu, a drugi neurochirurg był na zwolnieniu z grypą. Tylko ja to mogłam zro-
bić. Gdybyśmy Bena przekazali dalej położonemu szpitalowi, uszkodzenie nerwu
mogło objąć sąsiadujące kręgi.
- Więc w tamtej sytuacji podjęłaś najlepszą decyzję.
- Ale to nie zmienia faktu, że mu nie pomogłam. Zawiodłam ich. Tom, nic
tego nie zmieni. Nic nie wróci mu mobilności. I nic nie wróci mi przyjazni Lau-
ry. Największy żal mam do siebie o to, że teraz nie mogę jej pomóc, wesprzeć
tak jak ona... - Zawahała się. - Tak jak ona mnie wspierała, kiedy Colin ze mną
zerwał. - Odsunęła się lekko, a on opuścił ramiona. - Teraz już wiesz - wyszepta-
ła.
Przypomniał sobie, co powiedziała wcześniej: Jak ci powiem, będziesz się
wstydził, że mnie znasz".
To samo mogłoby dotyczyć jego. Nie opowiadał, co czuł do Eloise, bo nie
chciał, by jego egoizm budził w ludziach niechęć. Ale zwierzenie się Amy przy-
szło mu bez trudu, więc zapragnął, by i ona poczuła się bezpiecznie.
- Amy, dziękuję. I zachowam to dla siebie. - Pocałował ją. - Mam też dla cie-
bie pewną informację.
- Jaką informację?
- Hm. - Spojrzał jej w oczy. - W dalszym ciągu się ciebie nie wstydzę.
R
L
T
- Naprawdę? - zapytała smutno.
- Naprawdę. To, co mi opowiedziałaś, w żadnej mierze nie zmieniło mojej
opinii o tobie.
Westchnęła.
- Idz już, bo się spóznisz do pacjentów.
- Nie chcę cię teraz zostawiać. Potrząsnęła głową.
- Nic mi nie będzie, a na ciebie czekają pacjenci. To prawda, ale ona też go
potrzebuje, nawet jeśli nie
chce się do tego przyznać. Pogładził ją po twarzy.
- Mam pacjentów, to prawda, ale tobie też się przydam.
- Poradzę sobie.
- Wiem, wiem, jesteś silna. I wyjątkowa. Przytulił ją. - Będę o pierwszej. A
wtedy pojedziemy na plażę i będziemy brodzić w wodzie, trzymając się za ręce.
Potem zrobimy sobie piknik. Zciągnęła brwi.
- A raporty?
- Mogą poczekać. Ponownie przeżyliśmy najtrudniejsze chwile w naszym
życiu, tym razem we dwoje. Nie uważasz, że należą się nam wagary na świeżym
powietrzu, żebyśmy trochę odetchnęli?
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś i powstrzymałeś się od komentarza.
- Jestem ci wdzięczny za to samo. - Zawahał się. -Wydaje mi się, Amy, że
pasujemy do siebie. Pod wieloma względami. - Pocałował ją. - Widzimy się o
pierwszej, okej?
R
L
T
Przytaknęła.
Okazało się, że jego ostatnią pacjentką tego dnia jest osławiona pani Jacklin.
Tym razem była przekonana, że cierpi na niewydolność serca.
- Porównałam swoje objawy z książką. Wszystko się zgadza. Mam duszno-
ści, dobrze mi się oddycha tylko, jak stoję, mam duszność sercową, kaszel nocny,
ciągle jestem zmęczona, mam zmniejszoną tolerancję wysiłku i wtórny zanik
mięśni. To jest niewydolność lewej komory - oznajmiła.
Zapomniała o jednym, pomyślał. O spadku wagi ciała. Nie dopatrzył się też
śladu sinicy. Miał już stuprocentową pewność, że to nie jest niewydolność serca,
ale skoro kobieta tak często zjawia się w lecznicy, to znaczy, że coś ją bardzo
niepokoi. Był przekonany, że te różne wymyślone schorzenia są jedynie przy-
krywką realnego problemu. Tym bardziej że pani Jacklin posługiwała się ter-
minami medycznymi, a nie potocznymi określeniami. Jasne, ma w domu jakiś
podręcznik medycyny.
- Takie objawy rzeczywiście towarzyszą niewydolności lewej komory serca,
ale mogą też świadczyć o innych schorzeniach. Osłucham panią i zrobimy kilka
badań, dobrze?
Kobieta się zaróżowiła.
- Tak, doktorze.
Jeśli nauczyła się symptomów z podręcznika, to będzie miał dla niej dobre
wiadomości.
- Mogę panią pocieszyć, że szmerów w sercu nie słyszę.
R
L
T
- A świszczący oddech?
- Nieznacznie, ale o tym porozmawiamy szerzej, jak zrobimy próbę odde-
chową i poznamy inne parametry, bo jest wiele przyczyn świszczącego oddechu.
Nie słyszę też nic w płucach. Możemy teraz zmierzyć ciśnienie?
- Tak, doktorze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
jestru za to, że zrobiłaś wszystko, co było możliwe?
- Tom, bo się nie sprawdziłam - powtórzyła. - Zawiodłam Bena. Co gorsza,
zawiodłam Laurę.
- Co to za Laura?
- Jego żona. - Czuła, że lada chwila się rozpłacze. -Moja najserdeczniejsza
przyjaciółka - wyszeptała. - Od szesnastu lat, ale ją straciłam. - Zagryzła zęby, by
powstrzymać łzy, mimo to jedna spłynęła jej po policzku.
Tom bez słowa delikatnie ją starł.
R
L
T
- Poznałyśmy się pierwszego dnia na studiach. Rozpakowałam swoje rzeczy,
tęskniąc za domem jak diabli, po czym poszłam do kuchni. A ona tam parzyła
kawę. Podzieliła się ze mną kawą i ciasteczkami. Jej rodzice ukradkiem zapako-
wali do jej torby różne przysmaki.
Rodzice mają takie skłonności, przypomniał sobie, Ale jej rodzice na pewno
byli zbyt zajęci, żeby pomyśleć o młodej dziewczynie, która robi pierwszy krok
w dorosły świat oraz o tym, jak jej to ułatwić.
- Nie było ważne, że ona studiowała geografię, a ja medycynę. Od razu
przypadłyśmy sobie do serca. Podobały się nam te same filmy, ta sama muzyka,
te same książki. Była moją najlepszą przyjaciółką. Niemal jak siostra, jak Beth.
Tom, była mi bardzo bliska. Zaufała mi, że przywrócę Benowi sprawność, a ja
nie umiałam. Tłumiła płacz.
- Oboje, Ben i Laura, obwiniają mnie o to, że Ben jest teraz paraplegikiem.
Laura nie odezwała się do mnie od operacji, pierwszy raz nie przysłała mi życzeń
na urodziny ani na Boże Narodzenie. - Zęby jej dzwoniły. - Laura zrobiła tort na
moje dwudzieste pierwsze urodziny. W tajemnicy przede mną. Nie miałam o tym
pojęcia, chociaż razem mieszkałyśmy. Lukrowany. Poza Cassie tylko ona zrobiła
dla mnie coś takiego. Ona przechodzi teraz piekło, a janie mogę jej pomóc, bo to
ja jej zgotowałam taki los.
- Amy, zrobiłaś, co było w twojej mocy i nie należało oczekiwać więcej. Zy-
cie Laury stanęło na głowie i ona cierpi. Ale każdy, kto cierpi, wyżywa się na
najbliższych, bo tak jest najłatwiej.
- Nie chce mnie widzieć. Próbowałam do niej się dodzwonić, pisałam nawet
listy, żeby wyrazić, jak bardzo jest mi przykro, ale ona nie potrafi mi wybaczyć.
Ja też nie umiem sobie wybaczyć.
R
L
T
- Czy ktoś inny mógł przeprowadzić tę operację?
- Nasz szpital był najbliżej.
- A ty byłaś naj starszym neurochirurgiem na dyżurze?
- Byłam tylko ja. Szef świętował wtedy w Wenecji dwudziestą piątą rocznicę
ślubu, a drugi neurochirurg był na zwolnieniu z grypą. Tylko ja to mogłam zro-
bić. Gdybyśmy Bena przekazali dalej położonemu szpitalowi, uszkodzenie nerwu
mogło objąć sąsiadujące kręgi.
- Więc w tamtej sytuacji podjęłaś najlepszą decyzję.
- Ale to nie zmienia faktu, że mu nie pomogłam. Zawiodłam ich. Tom, nic
tego nie zmieni. Nic nie wróci mu mobilności. I nic nie wróci mi przyjazni Lau-
ry. Największy żal mam do siebie o to, że teraz nie mogę jej pomóc, wesprzeć
tak jak ona... - Zawahała się. - Tak jak ona mnie wspierała, kiedy Colin ze mną
zerwał. - Odsunęła się lekko, a on opuścił ramiona. - Teraz już wiesz - wyszepta-
ła.
Przypomniał sobie, co powiedziała wcześniej: Jak ci powiem, będziesz się
wstydził, że mnie znasz".
To samo mogłoby dotyczyć jego. Nie opowiadał, co czuł do Eloise, bo nie
chciał, by jego egoizm budził w ludziach niechęć. Ale zwierzenie się Amy przy-
szło mu bez trudu, więc zapragnął, by i ona poczuła się bezpiecznie.
- Amy, dziękuję. I zachowam to dla siebie. - Pocałował ją. - Mam też dla cie-
bie pewną informację.
- Jaką informację?
- Hm. - Spojrzał jej w oczy. - W dalszym ciągu się ciebie nie wstydzę.
R
L
T
- Naprawdę? - zapytała smutno.
- Naprawdę. To, co mi opowiedziałaś, w żadnej mierze nie zmieniło mojej
opinii o tobie.
Westchnęła.
- Idz już, bo się spóznisz do pacjentów.
- Nie chcę cię teraz zostawiać. Potrząsnęła głową.
- Nic mi nie będzie, a na ciebie czekają pacjenci. To prawda, ale ona też go
potrzebuje, nawet jeśli nie
chce się do tego przyznać. Pogładził ją po twarzy.
- Mam pacjentów, to prawda, ale tobie też się przydam.
- Poradzę sobie.
- Wiem, wiem, jesteś silna. I wyjątkowa. Przytulił ją. - Będę o pierwszej. A
wtedy pojedziemy na plażę i będziemy brodzić w wodzie, trzymając się za ręce.
Potem zrobimy sobie piknik. Zciągnęła brwi.
- A raporty?
- Mogą poczekać. Ponownie przeżyliśmy najtrudniejsze chwile w naszym
życiu, tym razem we dwoje. Nie uważasz, że należą się nam wagary na świeżym
powietrzu, żebyśmy trochę odetchnęli?
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś i powstrzymałeś się od komentarza.
- Jestem ci wdzięczny za to samo. - Zawahał się. -Wydaje mi się, Amy, że
pasujemy do siebie. Pod wieloma względami. - Pocałował ją. - Widzimy się o
pierwszej, okej?
R
L
T
Przytaknęła.
Okazało się, że jego ostatnią pacjentką tego dnia jest osławiona pani Jacklin.
Tym razem była przekonana, że cierpi na niewydolność serca.
- Porównałam swoje objawy z książką. Wszystko się zgadza. Mam duszno-
ści, dobrze mi się oddycha tylko, jak stoję, mam duszność sercową, kaszel nocny,
ciągle jestem zmęczona, mam zmniejszoną tolerancję wysiłku i wtórny zanik
mięśni. To jest niewydolność lewej komory - oznajmiła.
Zapomniała o jednym, pomyślał. O spadku wagi ciała. Nie dopatrzył się też
śladu sinicy. Miał już stuprocentową pewność, że to nie jest niewydolność serca,
ale skoro kobieta tak często zjawia się w lecznicy, to znaczy, że coś ją bardzo
niepokoi. Był przekonany, że te różne wymyślone schorzenia są jedynie przy-
krywką realnego problemu. Tym bardziej że pani Jacklin posługiwała się ter-
minami medycznymi, a nie potocznymi określeniami. Jasne, ma w domu jakiś
podręcznik medycyny.
- Takie objawy rzeczywiście towarzyszą niewydolności lewej komory serca,
ale mogą też świadczyć o innych schorzeniach. Osłucham panią i zrobimy kilka
badań, dobrze?
Kobieta się zaróżowiła.
- Tak, doktorze.
Jeśli nauczyła się symptomów z podręcznika, to będzie miał dla niej dobre
wiadomości.
- Mogę panią pocieszyć, że szmerów w sercu nie słyszę.
R
L
T
- A świszczący oddech?
- Nieznacznie, ale o tym porozmawiamy szerzej, jak zrobimy próbę odde-
chową i poznamy inne parametry, bo jest wiele przyczyn świszczącego oddechu.
Nie słyszę też nic w płucach. Możemy teraz zmierzyć ciśnienie?
- Tak, doktorze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]