[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pan markiz prosi, żeby panienka wstała - wyjaśniła. - Sam szykuje się do drogi. Jeden z
tutejszych stajennych ma się z nami zabrać, żeby nasz mógł się rozglądać, czy ktoś za nami nie
jedzie.
- Czy lord Lytham pytał cię, kto nas śledził?
- Tak, chciał wiedzieć, kiedy go zauważyłam, panienko. - Lily zaczerwieniła się. - Poprosił,
żebym mu zaraz powiedziała, gdyby coś jeszcze wpadło mi w oko. Obiecałam, że powiem.
Dobrze zrobiłam?
- Ależ oczywiście.
Kiedy Emma zeszła na dół, przekonała się, że markiz wygląda zdrowo. Doprawdy, gdyby nie
widziała go w gorączce, nie uwierzyłaby, że cokolwiek mu dolegało.
- Przepraszam, że kazałem panią obudzić, panno Sommerton - usprawiedliwił się. - Sądzę, że
powinniśmy jak najszybciej ruszać w drogę. Pani Flynn zacznie się niepokoić, jeśli jeszcze
bardziej się pani spózni.
Ponieważ sprawiał wrażenie, jakby chciał się jej czym prędzej pozbyć, Emma pomyślała, że
pewnie żałuje wczorajszego impulsywnego zachowania. Jak przypuszczała, był to z jego strony
tylko moment zapomnienia. Zapewne ma kochankę i jest przyzwyczajony do obcowania z ko-
bietami doświadczonymi. Nie zamierza robić jej nadziei, zresztą i tak nie wyobrażała sobie, aby
mógł brać ją pod uwagę jako kandydatkę na żonę. Tym lepiej, że sama ma dość rozsądku, żeby
zapomnieć o tym incydencie i zachowywać się tak, jakby nic się nie stało.
- Jestem pewna, że i na pana czekają niecierpiące zwłoki sprawy - zauważyła trzezwo. - Im
prędzej dojedziemy do miasta i odstawi mnie pan pod drzwi pani Flynn, tym lepiej.
Lytham milcząco kiwnął głową. Pomógł jej i Lily wsiąść do powozu, po czym wskoczył za nimi,
usadowił się wygodnie, wyciągając długie nogi, i zamknął oczy.
Emma spodziewała się, że prędzej czy pózniej zacznie konwersację, jak pierwszego dnia
podróży, ale kiedy mijały mila za milą, a on się nie odzywał, zdała sobie sprawę, że pogrążył się
w myślach.
Najwyrazniej nie chciał pogłębiać znajomości z kobietą, której rodzina sprawiła mu już dość
kłopotów. Emma nawet nie miała mu tego za złe. Szkoda, że od początku nie pozwolił jej iść
własną drogą, ale co się stało, to się nie odstanie.
Przeżywała już porażki i jakoś sobie z tym radziła, wiedziała jednak, że minie wiele nocy, zanim
przestanie śnić o pocałunkach.
ROZDZIAA CZWARTY
W końcu Lytham otrząsnął się z zadumy i przez ostatnią godzinę podróży starał się bawić Emmę
rozmową. Powiedział, że planuje wyjechać z miasta na kilka tygodni.
- Muszę załatwić w Londynie pewną sprawę, ale zaraz potem wyruszam w dalszą podróż.
- Do wiejskiej posiadłości, sir?
- Chcę odwiedzić moją ciotkę. Narzeka, że nie przyjeżdżam, mimo że niedawno spędziłem w
majątku cały miesiąc.
- Zapewne czuje się samotna. Może powinien pan wziąć ją ze sobą do Londynu?
- Wielokrotnie ją zapraszałem, ale odmawiała. Tym bardziej uważam, że pomysł zatrudnienia
damy do towarzystwa jest wart rozpatrzenia. Zobaczymy, co się da zrobić. Nie zapomnę o pani
sprawach w trakcie wyjazdu. Proszę spodziewać się spotkania po powrocie.
- Wspominałam już, że nie jestem pewna, gdzie będziemy przebywać.
- Wystarczy list na mój londyński adres ze stosownymi informacjami.
Zabrzmiało to bardziej jak rozkaz niż prośba, uznała Emma. Niemniej kiwnęła głową na znak
zgody.
- Doskonale. - Uśmiechnął się z aprobatą. - Nasza znajomość zaczęła się niefortunnie, panno
Sommerton, lecz nie ma powodu, by nie mogła się dobrze skończyć.
Nie była pewna, co Lytham ma na myśli, ale nie protestowała. Perspektywa ponownego
spotkania nie była jej niemiła.
- Oczywiście, że powinniśmy zostać przyjaciółmi -powiedziała gładko. - Gdybym mogła w
czymś panu pomóc przy sprzedaży majątku ojca, chętnie to zrobię.
- Jeśli o to chodzi... - Lytham urwał. - Cóż, zobaczymy. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej
decyzji. - Wyjrzał przez okno, gdyż powóz zaczął zwalniać i po chwili się zatrzymał.
Gdy tylko stanęli przed wysokim, wąskim budynkiem przy eleganckim skwerze, markiz
wyskoczył i pomógł wysiąść towarzyszkom podróży. Kiedy zapukał, drzwi frontowe
natychmiast się otworzyły i wybiegła przez nie bardzo ładna młoda kobieta w gustownej,
liliowej sukni, odsuwając na bok dostojnie wyglądającego lokaja. Wokół twarzy tańczyły jej
pukle jasnozłocistych włosów, zebranych w górę atłasową wstążką.
- Emma! - zawołała Bridget Flynn. - Zamartwiałam się, że uległaś wypadkowi. No, ale jesteś
nareszcie, cała i zdrowa, więc wszystko w porządku.
Emma zobaczyła minę Lythama i odczuła złośliwą satysfakcję. Nie wiedziała, czego się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
- Pan markiz prosi, żeby panienka wstała - wyjaśniła. - Sam szykuje się do drogi. Jeden z
tutejszych stajennych ma się z nami zabrać, żeby nasz mógł się rozglądać, czy ktoś za nami nie
jedzie.
- Czy lord Lytham pytał cię, kto nas śledził?
- Tak, chciał wiedzieć, kiedy go zauważyłam, panienko. - Lily zaczerwieniła się. - Poprosił,
żebym mu zaraz powiedziała, gdyby coś jeszcze wpadło mi w oko. Obiecałam, że powiem.
Dobrze zrobiłam?
- Ależ oczywiście.
Kiedy Emma zeszła na dół, przekonała się, że markiz wygląda zdrowo. Doprawdy, gdyby nie
widziała go w gorączce, nie uwierzyłaby, że cokolwiek mu dolegało.
- Przepraszam, że kazałem panią obudzić, panno Sommerton - usprawiedliwił się. - Sądzę, że
powinniśmy jak najszybciej ruszać w drogę. Pani Flynn zacznie się niepokoić, jeśli jeszcze
bardziej się pani spózni.
Ponieważ sprawiał wrażenie, jakby chciał się jej czym prędzej pozbyć, Emma pomyślała, że
pewnie żałuje wczorajszego impulsywnego zachowania. Jak przypuszczała, był to z jego strony
tylko moment zapomnienia. Zapewne ma kochankę i jest przyzwyczajony do obcowania z ko-
bietami doświadczonymi. Nie zamierza robić jej nadziei, zresztą i tak nie wyobrażała sobie, aby
mógł brać ją pod uwagę jako kandydatkę na żonę. Tym lepiej, że sama ma dość rozsądku, żeby
zapomnieć o tym incydencie i zachowywać się tak, jakby nic się nie stało.
- Jestem pewna, że i na pana czekają niecierpiące zwłoki sprawy - zauważyła trzezwo. - Im
prędzej dojedziemy do miasta i odstawi mnie pan pod drzwi pani Flynn, tym lepiej.
Lytham milcząco kiwnął głową. Pomógł jej i Lily wsiąść do powozu, po czym wskoczył za nimi,
usadowił się wygodnie, wyciągając długie nogi, i zamknął oczy.
Emma spodziewała się, że prędzej czy pózniej zacznie konwersację, jak pierwszego dnia
podróży, ale kiedy mijały mila za milą, a on się nie odzywał, zdała sobie sprawę, że pogrążył się
w myślach.
Najwyrazniej nie chciał pogłębiać znajomości z kobietą, której rodzina sprawiła mu już dość
kłopotów. Emma nawet nie miała mu tego za złe. Szkoda, że od początku nie pozwolił jej iść
własną drogą, ale co się stało, to się nie odstanie.
Przeżywała już porażki i jakoś sobie z tym radziła, wiedziała jednak, że minie wiele nocy, zanim
przestanie śnić o pocałunkach.
ROZDZIAA CZWARTY
W końcu Lytham otrząsnął się z zadumy i przez ostatnią godzinę podróży starał się bawić Emmę
rozmową. Powiedział, że planuje wyjechać z miasta na kilka tygodni.
- Muszę załatwić w Londynie pewną sprawę, ale zaraz potem wyruszam w dalszą podróż.
- Do wiejskiej posiadłości, sir?
- Chcę odwiedzić moją ciotkę. Narzeka, że nie przyjeżdżam, mimo że niedawno spędziłem w
majątku cały miesiąc.
- Zapewne czuje się samotna. Może powinien pan wziąć ją ze sobą do Londynu?
- Wielokrotnie ją zapraszałem, ale odmawiała. Tym bardziej uważam, że pomysł zatrudnienia
damy do towarzystwa jest wart rozpatrzenia. Zobaczymy, co się da zrobić. Nie zapomnę o pani
sprawach w trakcie wyjazdu. Proszę spodziewać się spotkania po powrocie.
- Wspominałam już, że nie jestem pewna, gdzie będziemy przebywać.
- Wystarczy list na mój londyński adres ze stosownymi informacjami.
Zabrzmiało to bardziej jak rozkaz niż prośba, uznała Emma. Niemniej kiwnęła głową na znak
zgody.
- Doskonale. - Uśmiechnął się z aprobatą. - Nasza znajomość zaczęła się niefortunnie, panno
Sommerton, lecz nie ma powodu, by nie mogła się dobrze skończyć.
Nie była pewna, co Lytham ma na myśli, ale nie protestowała. Perspektywa ponownego
spotkania nie była jej niemiła.
- Oczywiście, że powinniśmy zostać przyjaciółmi -powiedziała gładko. - Gdybym mogła w
czymś panu pomóc przy sprzedaży majątku ojca, chętnie to zrobię.
- Jeśli o to chodzi... - Lytham urwał. - Cóż, zobaczymy. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej
decyzji. - Wyjrzał przez okno, gdyż powóz zaczął zwalniać i po chwili się zatrzymał.
Gdy tylko stanęli przed wysokim, wąskim budynkiem przy eleganckim skwerze, markiz
wyskoczył i pomógł wysiąść towarzyszkom podróży. Kiedy zapukał, drzwi frontowe
natychmiast się otworzyły i wybiegła przez nie bardzo ładna młoda kobieta w gustownej,
liliowej sukni, odsuwając na bok dostojnie wyglądającego lokaja. Wokół twarzy tańczyły jej
pukle jasnozłocistych włosów, zebranych w górę atłasową wstążką.
- Emma! - zawołała Bridget Flynn. - Zamartwiałam się, że uległaś wypadkowi. No, ale jesteś
nareszcie, cała i zdrowa, więc wszystko w porządku.
Emma zobaczyła minę Lythama i odczuła złośliwą satysfakcję. Nie wiedziała, czego się [ Pobierz całość w formacie PDF ]