[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zło popełnił mój naród: opuścili Mnie, zródło wody żywej, żeby wykopać
sobie cysterny, cysterny popękane, które nie utrzymują wody" (Jr 2,13). Bóg
więc nie tylko daje "wodę żywą", ale jest zródłem wody: "opuścili Mnie,
zródło wody żywej" - zawoła Psalmista w imieniu samego Boga. W innym zaś
miejscu powie: "W Tobie jest zródło życia i w Twej światłości oglądamy
światłość". Wszystko to łączy jedna rzeczywistość - wiara: "Kto jest
spragniony i wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije!". Jezus mówi
- "wiara".
Zauważmy, jaki jest ciąg następny tego procesu przemiany, czyli nawrócenia
Samarytanki.
Gdy ona mówi: "Daj mi tej wody", Jezus odpowiada: "Przyjdz z mężem". Jest
to oczywiście prowokacja, żeby ona wyznała, jeszcze może nieśmiało, ale
wyznała swój grzech. I Jezus mówi, na czym on polega, nie oskarża, chce
tylko, by stanęła w prawdzie.
To bardzo ważne - Bóg nie jest naszym oskarżycielem. Bóg chce, byśmy
wyznali grzech i stanęli w prawdzie. Pismo Zwięte oskarżycielem nazywa
szatana: "Oskarżyciel naszych braci został strącony, ten, co dniem i nocą
oskarża ich przed Bogiem naszym". Bóg nie jest oskarżycielem. Bóg chce
wyznania, bo zródło wody żywej tryska wtedy, gdy człowiek jest w prawdzie.
Pragnienie "wody żywej" nazwałbym po prostu pragnieniem wiecznego i prawego
piękna - początku, którego zawsze nam mało. Bóg budzi pragnienie "wody
żywej", pragnienie tej "wiecznej i prawej piękności", która nas nie
zawodzi, która nie jest żadnym idealizmem, ale spełnieniem całej tęsknoty
ludzkiego serca. Drogą do zaspokojenia naszego pragnienia nie są ani
estetyczne dywagacje, ani filozoficzne rozważania, tylko - powtórzmy -
przyjęcie wiary, wyznanie grzechu, metanoia. Wtedy możemy naprawdę oddawać
cześć Bogu w Duchu i w prawdzie i jak Samarytanka głosić, że On jest
naprawdę Tym, który wie, co jest w człowieku i właśnie dlatego, że wie, co
jest w człowieku i zna każdy grzech, nie jest naszym oskarżycielem, lecz
Zbawicielem. Jego nadzieja nigdy nie zawodzi. Bóg czeka na nasze wyznanie,
byśmy stanęli w prawdzie, owo stanięcie w prawdzie umożliwia bowiem
przywrócenie stanu przyjazni.
Swego czasu brałem udział w spotkaniu psychiatrów i psychologów
specjalizujących się w leczeniu schizofrenii. Jeden z uczestników
konferencji przytoczył wypowiedz pacjentki, która w wyniku narastania
choroby w pewnym momencie doświadczyła tego, co jej zdaniem było
najstraszniejszym przeżyciem - absolutnego poczucia samotności i
niemożności nawiązania jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludzmi. I ona już
wiedziała, że piekło to jest taka ciemna samotność. "Tylko że -powiedziała
- gdzieś zupełnie na dnie mojej samotności taki maleńki dzwoneczek cały
czas mi przypominał słowa psalmu, że "choćbym przechodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną"". Jeżeli piekło to samotność, to
wcale nie znaczy, że jesteś skazany na siebie - na siebie fałszywego.
Rozwój człowieka to jakby branie w posiadanie samego siebie, czyli
zdobywanie wolności, tego stanowienia o sobie, tej dumnej sokratejskiej
eleuterii.
9. Samolubstwo i pokora
Róża Raczyńska w 1911 roku napisała do swego syna Edwarda - pózniejszego
ambasadora Polski w Londynie i prezydenta Rzeczypospolitej na uchodzstwie -
list, do odczytania - zaznaczyła - po jej śmierci.
Wyrażam pragnienie, abyś nie dał zmarnieć temu, czym Cię Bóg obdarzył, ale
użył na najlepsze, ażebyś nie usnął w pół drogi, jak to wielu czyni, i nie
dał się opanować samolubstwu, lecz pracował poprzez życie całe, spełniając
sumiennie i energicznie, i żwawo te obowiązki, które staną przed Tobą.
Piękne słowa. Kto by się dzisiaj ośmielił napisać taki list do swojego syna
czy córki? Piękny list kogoś, kto szanował swoje dziecko; nie pokładał w
nim jakichś swoich sfrustrowanych nadziei, tylko wymagał. To jest miara
szacunku - wymaganie.
A przecież wiemy, że dramat człowieka rozgrywa się gdzieś głębiej, jeszcze
głębiej niż wspaniałe, pełne odwagi słowa najszlachetniejszego moralitetu.
Jestem panem mojego życia, owszem, ale niestety na tyle tylko, żeby "nie
usnąć w pół drogi i nie dać się opanować samolubstwu, lecz pracować przez
całe życie". I nawet wtedy, gdy rzeczywiście tak będę czynił, będzie mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
zło popełnił mój naród: opuścili Mnie, zródło wody żywej, żeby wykopać
sobie cysterny, cysterny popękane, które nie utrzymują wody" (Jr 2,13). Bóg
więc nie tylko daje "wodę żywą", ale jest zródłem wody: "opuścili Mnie,
zródło wody żywej" - zawoła Psalmista w imieniu samego Boga. W innym zaś
miejscu powie: "W Tobie jest zródło życia i w Twej światłości oglądamy
światłość". Wszystko to łączy jedna rzeczywistość - wiara: "Kto jest
spragniony i wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije!". Jezus mówi
- "wiara".
Zauważmy, jaki jest ciąg następny tego procesu przemiany, czyli nawrócenia
Samarytanki.
Gdy ona mówi: "Daj mi tej wody", Jezus odpowiada: "Przyjdz z mężem". Jest
to oczywiście prowokacja, żeby ona wyznała, jeszcze może nieśmiało, ale
wyznała swój grzech. I Jezus mówi, na czym on polega, nie oskarża, chce
tylko, by stanęła w prawdzie.
To bardzo ważne - Bóg nie jest naszym oskarżycielem. Bóg chce, byśmy
wyznali grzech i stanęli w prawdzie. Pismo Zwięte oskarżycielem nazywa
szatana: "Oskarżyciel naszych braci został strącony, ten, co dniem i nocą
oskarża ich przed Bogiem naszym". Bóg nie jest oskarżycielem. Bóg chce
wyznania, bo zródło wody żywej tryska wtedy, gdy człowiek jest w prawdzie.
Pragnienie "wody żywej" nazwałbym po prostu pragnieniem wiecznego i prawego
piękna - początku, którego zawsze nam mało. Bóg budzi pragnienie "wody
żywej", pragnienie tej "wiecznej i prawej piękności", która nas nie
zawodzi, która nie jest żadnym idealizmem, ale spełnieniem całej tęsknoty
ludzkiego serca. Drogą do zaspokojenia naszego pragnienia nie są ani
estetyczne dywagacje, ani filozoficzne rozważania, tylko - powtórzmy -
przyjęcie wiary, wyznanie grzechu, metanoia. Wtedy możemy naprawdę oddawać
cześć Bogu w Duchu i w prawdzie i jak Samarytanka głosić, że On jest
naprawdę Tym, który wie, co jest w człowieku i właśnie dlatego, że wie, co
jest w człowieku i zna każdy grzech, nie jest naszym oskarżycielem, lecz
Zbawicielem. Jego nadzieja nigdy nie zawodzi. Bóg czeka na nasze wyznanie,
byśmy stanęli w prawdzie, owo stanięcie w prawdzie umożliwia bowiem
przywrócenie stanu przyjazni.
Swego czasu brałem udział w spotkaniu psychiatrów i psychologów
specjalizujących się w leczeniu schizofrenii. Jeden z uczestników
konferencji przytoczył wypowiedz pacjentki, która w wyniku narastania
choroby w pewnym momencie doświadczyła tego, co jej zdaniem było
najstraszniejszym przeżyciem - absolutnego poczucia samotności i
niemożności nawiązania jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludzmi. I ona już
wiedziała, że piekło to jest taka ciemna samotność. "Tylko że -powiedziała
- gdzieś zupełnie na dnie mojej samotności taki maleńki dzwoneczek cały
czas mi przypominał słowa psalmu, że "choćbym przechodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną"". Jeżeli piekło to samotność, to
wcale nie znaczy, że jesteś skazany na siebie - na siebie fałszywego.
Rozwój człowieka to jakby branie w posiadanie samego siebie, czyli
zdobywanie wolności, tego stanowienia o sobie, tej dumnej sokratejskiej
eleuterii.
9. Samolubstwo i pokora
Róża Raczyńska w 1911 roku napisała do swego syna Edwarda - pózniejszego
ambasadora Polski w Londynie i prezydenta Rzeczypospolitej na uchodzstwie -
list, do odczytania - zaznaczyła - po jej śmierci.
Wyrażam pragnienie, abyś nie dał zmarnieć temu, czym Cię Bóg obdarzył, ale
użył na najlepsze, ażebyś nie usnął w pół drogi, jak to wielu czyni, i nie
dał się opanować samolubstwu, lecz pracował poprzez życie całe, spełniając
sumiennie i energicznie, i żwawo te obowiązki, które staną przed Tobą.
Piękne słowa. Kto by się dzisiaj ośmielił napisać taki list do swojego syna
czy córki? Piękny list kogoś, kto szanował swoje dziecko; nie pokładał w
nim jakichś swoich sfrustrowanych nadziei, tylko wymagał. To jest miara
szacunku - wymaganie.
A przecież wiemy, że dramat człowieka rozgrywa się gdzieś głębiej, jeszcze
głębiej niż wspaniałe, pełne odwagi słowa najszlachetniejszego moralitetu.
Jestem panem mojego życia, owszem, ale niestety na tyle tylko, żeby "nie
usnąć w pół drogi i nie dać się opanować samolubstwu, lecz pracować przez
całe życie". I nawet wtedy, gdy rzeczywiście tak będę czynił, będzie mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]