[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za fasadą troski o powszechny dobrobyt, który to dobrobyt byłby znacznie większy, gdyby politycy
nie wyzuwali ludzi ze środków, które służą do stwarzania pozorów troszczenia się o wyborców44.
Ujemny podatek dochodowy
Na nieszczęście, postulowane ostatnio zmiany zmierzają do zniesienia państwa opiekuńczego,
ale nie w celu powiększenia zakresu swobód, tylko wręcz przeciwnie. Postulaty te przyjmowane
są niemal przez wszystkich (z nielicznymi wyjątkami), od prezydenta Nixona i Miltona Friedmana
na prawicy po licznych przedstawicieli lewicy. Tą nowością mają być gwarantowany dochód
roczny , ujemny podatek dochodowy albo zgłoszony przez prezydenta Nixona plan pomocy
rodzinie . W porównaniu z niewydolnością i przerostem biurokracji właściwymi dla obecnego
systemu gwarantowany dochód roczny byłby zasiłkiem skutecznym i automatycznym: urzędnicy
podatkowi co roku przekazywaliby pieniądze rodzinom, które uzyskały dochód poniżej
minimalnego poziomu. Ten automatyczny zasiłek byłby, oczywiście, finansowany z podatków
płaconych przez rodziny, które osiągnęły dochody wyższe od minimalnych. Koszty tego
przejrzystego i prostego systemu ocenia się zaledwie na kilka miliardów dolarów rocznie.
Jest tu jednak pewien szkopuł, polegający na założeniu, że wszyscy zarówno korzystający z
nowych zasiłków, jak i finansujący je będą pracowali tak samo jak w starym systemie. Jest to
założenie wątpliwe, ponieważ gwarantowany dochód roczny miałby niezwykle silny aspekt
demotywujący i dla płacących podatki, i dla pobierających zasiłek.
Jedynym czynnikiem, który zapobiega ostatecznemu zawaleniu się obecnego systemu, jest
właśnie biurokracja i napiętnowanie towarzyszące braniu zasiłków. Osoba pozostająca na zasiłku
wciąż jeszcze odczuwa dyskomfort psychiczny choć ostatnio coraz mniejszy i musi stawić
czoło jak zawsze bezdusznej, zle zorganizowanej, skomplikowanej biurokracji. Gwarantowany
dochód roczny zniósłby główną przeszkodę, najważniejszy czynnik zniechęcający do pobierania
zasiłków, właśnie dlatego, że byłby skuteczny, prosty i automatyczny. Doprowadziłoby to do
masowego przechodzenia na zasiłek gwarantowany, tym bardziej że uważano by go za
automatycznie przysługujące prawo , a nie za przywilej czy podarunek i w związku z tym nie
byłby on obciążony piętnem.
Załóżmy, że za granicę ubóstwa uzna się poziom 4000 dolarów dochodu rocznie. Każdy, kto
zarabia mniej, otrzymuje od Wujka Sama wyrównanie, przyznawane automatycznie na podstawie
zeznania podatkowego. Osoby wykazujące dochód zerowy otrzymałyby od rządu 4000 dolarów;
ci, którzy zarobili 3000 dolarów, dostaliby 1000 dolarów itd. Oczywiste jest, że nikt, kto by zarabiał
poniżej 4000 dolarów, nie miałby żadnego powodu, żeby w ogóle pracować. Po co ktoś miałby
pracować, skoro te same cztery tysiące dostanie, nic nie robiąc? Dochód netto uzyskany w
postaci podatku od pracujących nie zwiększyłby się, a wszyscy zarabiający poniżej magicznej
granicy 4000 dolarów porzuciliby pracę i pobiegli po należny zasiłek.
Ale to jeszcze nie wszystko. Jak by się zachowali ci, którzy zarabiają niewiele ponad 4000
dolarów? Ktoś z dochodem 4500 dolarów zorientowałby się szybko, że leniwy nierób mieszkający
obok dostaje od państwa 4000 dolarów za nic. Tymczasem on, pracując ciężko czterdzieści
godzin tygodniowo, zarobił netto tylko 500 dolarów przez cały rok. Porzuciłby więc pracę i
przeszedł na zasiłek w postaci podatku ujemnego. Podobnie byłoby w przypadku zarabiających
5000 dolarów rocznie itd.
Na tym kłopoty się nie kończą. Ponieważ wszyscy zarabiający poniżej 4000 dolarów, a także
część zarabiających sporo powyżej 4000 dolarów, zaprzestaną pracy i przejdą na zasiłki, to
koszty wypłaty zasiłków gwałtownie się zwiększą, co pociągnie za sobą konieczność
podwyższenia podatków tym, którzy pracują. Ale wówczas ich dochód netto po opodatkowaniu
raptownie zmaleje, do tego stopnia, że i oni zaczną porzucać pracę i przechodzić na zasiłek.
Wyobrazmy sobie kogoś, kto zarabia 6000 dolarów rocznie. Przede wszystkim musi sobie zdać
sprawę, że jego rzeczywisty dochód osiągnięty dzięki pracy wyniósł 2000 dolarów. Powiedzmy,
że na zasiłki dla niepracujących musi przekazać 500 dolarów rocznie, czyli że jego dochód netto
wynosi 1500 dolarów. Jeśli będzie musiał zapłacić jeszcze dodatkowo 1000 dolarów w związku z
szybkim wzrostem liczby osób na zasiłku, to otrzyma dochód zmniejszony do 500 dolarów i
przejdzie na zasiłek. Logiczną konsekwencją wprowadzenia gwarantowanego dochodu rocznego
będzie więc błędne koło, szaleńczy wir ciągnący ku katastrofie, polegającej na tym, że
praktycznie wszyscy przestaną pracować i przejdą na zasiłek, co jest sytuacją niemożliwą.
Są jeszcze inne czynniki, które należy wziąć pod uwagę. W praktyce zasiłek nie pozostałby [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
za fasadą troski o powszechny dobrobyt, który to dobrobyt byłby znacznie większy, gdyby politycy
nie wyzuwali ludzi ze środków, które służą do stwarzania pozorów troszczenia się o wyborców44.
Ujemny podatek dochodowy
Na nieszczęście, postulowane ostatnio zmiany zmierzają do zniesienia państwa opiekuńczego,
ale nie w celu powiększenia zakresu swobód, tylko wręcz przeciwnie. Postulaty te przyjmowane
są niemal przez wszystkich (z nielicznymi wyjątkami), od prezydenta Nixona i Miltona Friedmana
na prawicy po licznych przedstawicieli lewicy. Tą nowością mają być gwarantowany dochód
roczny , ujemny podatek dochodowy albo zgłoszony przez prezydenta Nixona plan pomocy
rodzinie . W porównaniu z niewydolnością i przerostem biurokracji właściwymi dla obecnego
systemu gwarantowany dochód roczny byłby zasiłkiem skutecznym i automatycznym: urzędnicy
podatkowi co roku przekazywaliby pieniądze rodzinom, które uzyskały dochód poniżej
minimalnego poziomu. Ten automatyczny zasiłek byłby, oczywiście, finansowany z podatków
płaconych przez rodziny, które osiągnęły dochody wyższe od minimalnych. Koszty tego
przejrzystego i prostego systemu ocenia się zaledwie na kilka miliardów dolarów rocznie.
Jest tu jednak pewien szkopuł, polegający na założeniu, że wszyscy zarówno korzystający z
nowych zasiłków, jak i finansujący je będą pracowali tak samo jak w starym systemie. Jest to
założenie wątpliwe, ponieważ gwarantowany dochód roczny miałby niezwykle silny aspekt
demotywujący i dla płacących podatki, i dla pobierających zasiłek.
Jedynym czynnikiem, który zapobiega ostatecznemu zawaleniu się obecnego systemu, jest
właśnie biurokracja i napiętnowanie towarzyszące braniu zasiłków. Osoba pozostająca na zasiłku
wciąż jeszcze odczuwa dyskomfort psychiczny choć ostatnio coraz mniejszy i musi stawić
czoło jak zawsze bezdusznej, zle zorganizowanej, skomplikowanej biurokracji. Gwarantowany
dochód roczny zniósłby główną przeszkodę, najważniejszy czynnik zniechęcający do pobierania
zasiłków, właśnie dlatego, że byłby skuteczny, prosty i automatyczny. Doprowadziłoby to do
masowego przechodzenia na zasiłek gwarantowany, tym bardziej że uważano by go za
automatycznie przysługujące prawo , a nie za przywilej czy podarunek i w związku z tym nie
byłby on obciążony piętnem.
Załóżmy, że za granicę ubóstwa uzna się poziom 4000 dolarów dochodu rocznie. Każdy, kto
zarabia mniej, otrzymuje od Wujka Sama wyrównanie, przyznawane automatycznie na podstawie
zeznania podatkowego. Osoby wykazujące dochód zerowy otrzymałyby od rządu 4000 dolarów;
ci, którzy zarobili 3000 dolarów, dostaliby 1000 dolarów itd. Oczywiste jest, że nikt, kto by zarabiał
poniżej 4000 dolarów, nie miałby żadnego powodu, żeby w ogóle pracować. Po co ktoś miałby
pracować, skoro te same cztery tysiące dostanie, nic nie robiąc? Dochód netto uzyskany w
postaci podatku od pracujących nie zwiększyłby się, a wszyscy zarabiający poniżej magicznej
granicy 4000 dolarów porzuciliby pracę i pobiegli po należny zasiłek.
Ale to jeszcze nie wszystko. Jak by się zachowali ci, którzy zarabiają niewiele ponad 4000
dolarów? Ktoś z dochodem 4500 dolarów zorientowałby się szybko, że leniwy nierób mieszkający
obok dostaje od państwa 4000 dolarów za nic. Tymczasem on, pracując ciężko czterdzieści
godzin tygodniowo, zarobił netto tylko 500 dolarów przez cały rok. Porzuciłby więc pracę i
przeszedł na zasiłek w postaci podatku ujemnego. Podobnie byłoby w przypadku zarabiających
5000 dolarów rocznie itd.
Na tym kłopoty się nie kończą. Ponieważ wszyscy zarabiający poniżej 4000 dolarów, a także
część zarabiających sporo powyżej 4000 dolarów, zaprzestaną pracy i przejdą na zasiłki, to
koszty wypłaty zasiłków gwałtownie się zwiększą, co pociągnie za sobą konieczność
podwyższenia podatków tym, którzy pracują. Ale wówczas ich dochód netto po opodatkowaniu
raptownie zmaleje, do tego stopnia, że i oni zaczną porzucać pracę i przechodzić na zasiłek.
Wyobrazmy sobie kogoś, kto zarabia 6000 dolarów rocznie. Przede wszystkim musi sobie zdać
sprawę, że jego rzeczywisty dochód osiągnięty dzięki pracy wyniósł 2000 dolarów. Powiedzmy,
że na zasiłki dla niepracujących musi przekazać 500 dolarów rocznie, czyli że jego dochód netto
wynosi 1500 dolarów. Jeśli będzie musiał zapłacić jeszcze dodatkowo 1000 dolarów w związku z
szybkim wzrostem liczby osób na zasiłku, to otrzyma dochód zmniejszony do 500 dolarów i
przejdzie na zasiłek. Logiczną konsekwencją wprowadzenia gwarantowanego dochodu rocznego
będzie więc błędne koło, szaleńczy wir ciągnący ku katastrofie, polegającej na tym, że
praktycznie wszyscy przestaną pracować i przejdą na zasiłek, co jest sytuacją niemożliwą.
Są jeszcze inne czynniki, które należy wziąć pod uwagę. W praktyce zasiłek nie pozostałby [ Pobierz całość w formacie PDF ]