[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chodzi tylko o to, że zażądał ode mnie dodatkowych pieniędzy.
Jest coÅ› w jego sposobie bycia, co nie daje mi spokoju, co nie
pozwala mi zbytnio mu ufać. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale
z jakiegoś powodu zdenerwowałem się, gdy go dzisiaj zobaczy
Å‚em.
Zaśmiał się kpiąco z samego siebie i włączył bieg.
- Pewnie uważasz, że przesadzam.
- Nie - odparła, wpatrując się jak urzeczona w światełka na
tablicy rozdzielczej. - Nie sądzę. Ja też mu nie ufam.
- A teraz, skoro już zgasiliśmy światło, powiesz mi, co cię
dręczyło przez cały dzień?
Arden leżała już w łóżku od paru minut, gdy Drew zgasił lampkę
na nocnym stoliku i dołączył do niej. Był nagi, tak samo jak ona.
WSPÓLNA TAJEMNICA 185
Przestała już wkładać nocną bieliznę. Oszczędzi nam to czasu, powie
dział Drew z uśmiechem w pierwszym tygodniu ich małżeństwa.
Tej nocy Arden również nie włożyła nocnej koszuli, ale miała
na to ochotę. Pragnęła zaszyć się w mysią dziurę, zakryć się aż
po czubek nosa. Zwinęła się w kłębek po swojej stronie łóżka, na
samym jego skraju, cała spięta.
- Nic mi nie jest - wymamrotała w poduszkę.
- W takim razie zaszła w tobie tajemnicza zmiana, odkąd wyszłaś
z klubu dziś po południu. Stałaś się kłębkiem nerwów: nie jadłaś
kolacji, milczałaś przez całą drogę do domu i, co jest najbardziej
niezwykłe z tego wszystkiego, omal nie zapomniałaś wejść do pokoju
Matta, żeby go pocałować na dobranoc. Nie, do diabła, coś tu nie gra.
Nie mogła już dłużej opanować zdenerwowania, toteż wyła
dowała je na nim, bo jego akurat miała pod ręką.
- Tylko dlatego, że nie chcę się z tobą dzisiaj kochać, uważasz,
że coś jest nie w porządku. A może po prostu nie jestem w nastroju?
Wydaje ci się to możliwe? Boże kochany, uważasz, że możesz mnie
zapalać i gasić jak żarówkę. Czy chociaż jednej nocy nie mogę mieć
spokoju? - Podciągnęła na siebie przykrycie.
Po paru sekundach milczenia Drew wyskoczył z łóżka.
- Pamięć cię zawodzi. Nie prosiłem cię, żebyśmy się dzisiaj
kochali.
Zrobił trzy kroki w kierunku drzwi, nim zaczęła go błagać,
by wrócił.
- Drew! - krzyknęła, siadając i wyciągając ramiona. - Prze
praszam. Przepraszam. Proszę cię, wróć. Obejmij mnie.
Blask księżyca, sączący się przez szerokie okna, wyłowił
z mroku łzy spływające po jej twarzy. Znalazł się przy niej
natychmiast, mocno ją przytulił, czule pogładził po włosach,
przycisnął jej głowę do swego ramienia.
186 WSPÓLNA TAJEMNICA
- O co chodzi, Arden? Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
Czegoś nie zrobiłem?
- Nie, nie - powiedziała żałośnie, potrząsając głową. - Nie
powinnam była tak wybuchać. Nie mam do ciebie najmniej
szych pretensji. Ja...
- Co? Opowiedz mi wszystko.
Zbierała się na odwagę, by wyjawić tajemnicę Rona i Matta,
lecz znowu stchórzyła.
- NaprawdÄ™ nic mi nie jest. Po prostu... czujÄ™ siÄ™ trochÄ™ nie
w sosie. To wszystko.
- Połóż się - polecił łagodnie. Wyciągnął się obok niej, przy
ciągnął ją do siebie i opiekuńczo otoczył ramionami. - Kocham
cię, Arden - wyszeptał w jej włosy.
- Ja też cię kocham - zapewniała, wtulając się w niego.
- Czy martwisz się dlatego, że nie zaszłaś w ciążę?
Denerwowała się z tego powodu, ale nie wspomniała o tym
ani słowem. Odkąd przeczytał jej poemat, oboje mieli nadzieję,
że stanie się to niebawem.
- Widocznie musimy jeszcze trochę poczekać - powiedziała
cicho.
- Ja też tak sądzę. Ale to nie ma dla mnie aż tak wielkiego
znaczenia. Kocham cię. Nie myśl, że jeśli nie urodzisz mi dzie
cka, będę cię kochał mniej.
Ujęła jego dłonie i pocałowała je.
- Jestem samolubna. Chcę być dla ciebie wszystkim.
- Jesteś. Już mam wrażenie, jakbyś była matką Matta. Każ
dy, kto was widzi razem, powiedziałby tak samo.
Zdusiła szloch i przysunęła się jeszcze bliżej. Nie zasługuje
na takie ślepe zaufanie. Na taką miłość.
- Kiedy się z tobą kocham, Arden, nie myślę o poczęciu
WSPÓLNA TAJEMNICA 187
dziecka. To ostatnia rzecz, jaka w takich chwilach mogłab\
przyjść mi do głowy. Myślę o tobie. Wyłącznie. Kocham tylko
ciebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
chodzi tylko o to, że zażądał ode mnie dodatkowych pieniędzy.
Jest coÅ› w jego sposobie bycia, co nie daje mi spokoju, co nie
pozwala mi zbytnio mu ufać. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale
z jakiegoś powodu zdenerwowałem się, gdy go dzisiaj zobaczy
Å‚em.
Zaśmiał się kpiąco z samego siebie i włączył bieg.
- Pewnie uważasz, że przesadzam.
- Nie - odparła, wpatrując się jak urzeczona w światełka na
tablicy rozdzielczej. - Nie sądzę. Ja też mu nie ufam.
- A teraz, skoro już zgasiliśmy światło, powiesz mi, co cię
dręczyło przez cały dzień?
Arden leżała już w łóżku od paru minut, gdy Drew zgasił lampkę
na nocnym stoliku i dołączył do niej. Był nagi, tak samo jak ona.
WSPÓLNA TAJEMNICA 185
Przestała już wkładać nocną bieliznę. Oszczędzi nam to czasu, powie
dział Drew z uśmiechem w pierwszym tygodniu ich małżeństwa.
Tej nocy Arden również nie włożyła nocnej koszuli, ale miała
na to ochotę. Pragnęła zaszyć się w mysią dziurę, zakryć się aż
po czubek nosa. Zwinęła się w kłębek po swojej stronie łóżka, na
samym jego skraju, cała spięta.
- Nic mi nie jest - wymamrotała w poduszkę.
- W takim razie zaszła w tobie tajemnicza zmiana, odkąd wyszłaś
z klubu dziś po południu. Stałaś się kłębkiem nerwów: nie jadłaś
kolacji, milczałaś przez całą drogę do domu i, co jest najbardziej
niezwykłe z tego wszystkiego, omal nie zapomniałaś wejść do pokoju
Matta, żeby go pocałować na dobranoc. Nie, do diabła, coś tu nie gra.
Nie mogła już dłużej opanować zdenerwowania, toteż wyła
dowała je na nim, bo jego akurat miała pod ręką.
- Tylko dlatego, że nie chcę się z tobą dzisiaj kochać, uważasz,
że coś jest nie w porządku. A może po prostu nie jestem w nastroju?
Wydaje ci się to możliwe? Boże kochany, uważasz, że możesz mnie
zapalać i gasić jak żarówkę. Czy chociaż jednej nocy nie mogę mieć
spokoju? - Podciągnęła na siebie przykrycie.
Po paru sekundach milczenia Drew wyskoczył z łóżka.
- Pamięć cię zawodzi. Nie prosiłem cię, żebyśmy się dzisiaj
kochali.
Zrobił trzy kroki w kierunku drzwi, nim zaczęła go błagać,
by wrócił.
- Drew! - krzyknęła, siadając i wyciągając ramiona. - Prze
praszam. Przepraszam. Proszę cię, wróć. Obejmij mnie.
Blask księżyca, sączący się przez szerokie okna, wyłowił
z mroku łzy spływające po jej twarzy. Znalazł się przy niej
natychmiast, mocno ją przytulił, czule pogładził po włosach,
przycisnął jej głowę do swego ramienia.
186 WSPÓLNA TAJEMNICA
- O co chodzi, Arden? Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
Czegoś nie zrobiłem?
- Nie, nie - powiedziała żałośnie, potrząsając głową. - Nie
powinnam była tak wybuchać. Nie mam do ciebie najmniej
szych pretensji. Ja...
- Co? Opowiedz mi wszystko.
Zbierała się na odwagę, by wyjawić tajemnicę Rona i Matta,
lecz znowu stchórzyła.
- NaprawdÄ™ nic mi nie jest. Po prostu... czujÄ™ siÄ™ trochÄ™ nie
w sosie. To wszystko.
- Połóż się - polecił łagodnie. Wyciągnął się obok niej, przy
ciągnął ją do siebie i opiekuńczo otoczył ramionami. - Kocham
cię, Arden - wyszeptał w jej włosy.
- Ja też cię kocham - zapewniała, wtulając się w niego.
- Czy martwisz się dlatego, że nie zaszłaś w ciążę?
Denerwowała się z tego powodu, ale nie wspomniała o tym
ani słowem. Odkąd przeczytał jej poemat, oboje mieli nadzieję,
że stanie się to niebawem.
- Widocznie musimy jeszcze trochę poczekać - powiedziała
cicho.
- Ja też tak sądzę. Ale to nie ma dla mnie aż tak wielkiego
znaczenia. Kocham cię. Nie myśl, że jeśli nie urodzisz mi dzie
cka, będę cię kochał mniej.
Ujęła jego dłonie i pocałowała je.
- Jestem samolubna. Chcę być dla ciebie wszystkim.
- Jesteś. Już mam wrażenie, jakbyś była matką Matta. Każ
dy, kto was widzi razem, powiedziałby tak samo.
Zdusiła szloch i przysunęła się jeszcze bliżej. Nie zasługuje
na takie ślepe zaufanie. Na taką miłość.
- Kiedy się z tobą kocham, Arden, nie myślę o poczęciu
WSPÓLNA TAJEMNICA 187
dziecka. To ostatnia rzecz, jaka w takich chwilach mogłab\
przyjść mi do głowy. Myślę o tobie. Wyłącznie. Kocham tylko
ciebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]