[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dalszy plan, i teraz zamierzał zająć się przygotowaniami do uwodzenia.
- 58 -
S
R
Uwodzenia kobiety, która oznajmiła stanowczo, że nie uważa go za
atrakcyjnego. Ale to nowe wyzwanie wywołało w nim dziwne podniecenie.
- Co? - Uświadomił sobie, że nie usłyszał ani słowa z tego, co do niego
mówiła.
- Powiedziałam - powtórzyła bardzo powoli - że moim zdaniem
powinniśmy wrócić do domu. Nie znaczy to, że nie jestem ci wdzięczna, że
oderwałeś mnie od myśli o... różnych sprawach, ale...
- Ale się boisz.
Amy znieruchomiała z rękami na biodrach i rzuciła mu gniewne
spojrzenie.
- Niby czego?
Odwrócił się i powoli zbliżył do niej. Nawet jego oszczędne, pełne
wdzięku ruchy były wyjątkowo fascynujące.
- Włożyć sukienkę, którą ci kupiłem.
Ze wszystkich rzeczy, jakie mógł powiedzieć, ta była najdalsza od
prawdy. Amy wybuchnęła śmiechem.
- Bardzo bym chciała ją włożyć! - odpowiedziała. - Nigdy nie noszę
sukienek. Wyłącznie spodnie lub spódnice. Ale możesz mi wierzyć, że nie boję
się włożyć sukienki tylko dlatego, że zdarza mi się mieć na sobie dżinsy!
- Nie wierzę ci - odpowiedział spokojnie.
- W jednej ręce trzymał torby z zakupami, drugą wsunął do kieszeni
spodni. - Masz wrażenie, że czułabyś się zagubiona w szykownej nowojorskiej
restauracji?
- Bo jestem skromną, nic nieznaczącą osobą z drugiej strony Atlantyku? -
warknęła urażona.
- Czy nie jest przypadkiem tak, że przygania kocioł garnkowi, a sam
smoli?
- 59 -
S
R
- Och, Nowy Jork jest moim domem. Poza tym, jak powiedziałaś, mam
kosztowne zachcianki, niezależnie od mojej profesji. Przekonasz się, że w No-
wym Jorku odpowiedni strój jest przepustką niemal do wszystkiego.
- Och, a ty będziesz wszędzie pasował, ubrany w dżinsy lub w te szorty,
które masz na sobie! - To niesprawiedliwe, pomyślała, ale prawdopodobnie tak
by było.
- To żaden kłopot. Kupię sobie jakieś przyzwoite ubranie.
- Ot tak, po prostu! - Strzeliła palcami i zastanowiła się, nie po raz
pierwszy, nad pozornie niewyczerpanym strumieniem pieniędzy, z którego
czerpał. Ona też nie miała nikogo na utrzymaniu, ale zawsze liczyła się z
każdym groszem i próbowała planować wydatki na skrawkach papieru.
- Ot tak, po prostu - zgodził się.
Nigdy nie zaprzątał sobie głowy pieniędzmi. Zarabiał olbrzymie sumy,
więc nie musiał w żaden sposób oszczędzać. Kobiety, z którymi umawiał się w
przeszłości, choć nie należały do jego ligi, same niezle zarabiały.
- Zanim jednak odrzucisz moją propozycję, wiedz, że apartament firmy
stoi w tej chwili pusty. Ja nie zamierzam cię kupować, ale robi się już pózno. A
może wolałabyś wrócić wcześniej i zająć się prowizoryczną ruletką?
Zdawała sobie sprawę, że jego zdaniem wyświadczał jej przysługę,
odrywając jej myśli od problemów. Ostatnią rzeczą, której pragnęła, było pod-
sunięcie mu podejrzenia, że szalejąca w niej burza uczuć nie ma nic wspólnego
z Jamesem.
Gdyby naprawdę miała złamane serce z powodu ujrzenia mężczyzny
swego życia w ramionach innej kobiety, co byłaby skłonna zrobić? Rozczulać
się nad sobą? Jeszcze nigdy tego nie robiła. Byłaby niegrzeczna, odrzucając jego
zaproszenie na kolację. Z tego, co wiedziała, prawie nie chodził na randki!
Można by właściwie uznać, że to ona wyświadczy mu uprzejmość. No i,
oczywiście, pomyślała z poczuciem winy, chciała spędzić czas w jego
- 60 -
S
R
towarzystwie. Och, nic z tego nie mogło wyniknąć, zresztą sama by tego nie
chciała, bo poza drobną przeszkodą w postaci Oceanu Atlantyckiego, ten facet
nie był materiałem na męża.
Był wolnym duchem. Nie miał zobowiązań i ich nie pragnął. Takie
stwarzał wrażenie i była całkiem pewna, że się nie myli. Nic nie szkodzi, ona też
nie szuka stałego związku. Ma ochotę na beztroskie przekomarzanie się i lekki,
rozkoszny dreszczyk, który czuje, ilekroć na niego patrzy. Przyjemność
sprawiają jej utarczki z nim, bo mężczyzni, których znała, w porównaniu z nim
wydawali się niepoważni. Wzruszyła ramionami i skinęła głową.
- Nie mogę uwierzyć, że masz aż takie dodatkowe korzyści z pracy -
zażartowała. - Firmowy apartament. Domek służbowy na terenie fantastycznej
posiadłości i niewiele do roboty, jak się wydaje...
Zaśmiał się i spojrzał na nią z rozbawieniem i aprobatą. Słońce nadało jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
dalszy plan, i teraz zamierzał zająć się przygotowaniami do uwodzenia.
- 58 -
S
R
Uwodzenia kobiety, która oznajmiła stanowczo, że nie uważa go za
atrakcyjnego. Ale to nowe wyzwanie wywołało w nim dziwne podniecenie.
- Co? - Uświadomił sobie, że nie usłyszał ani słowa z tego, co do niego
mówiła.
- Powiedziałam - powtórzyła bardzo powoli - że moim zdaniem
powinniśmy wrócić do domu. Nie znaczy to, że nie jestem ci wdzięczna, że
oderwałeś mnie od myśli o... różnych sprawach, ale...
- Ale się boisz.
Amy znieruchomiała z rękami na biodrach i rzuciła mu gniewne
spojrzenie.
- Niby czego?
Odwrócił się i powoli zbliżył do niej. Nawet jego oszczędne, pełne
wdzięku ruchy były wyjątkowo fascynujące.
- Włożyć sukienkę, którą ci kupiłem.
Ze wszystkich rzeczy, jakie mógł powiedzieć, ta była najdalsza od
prawdy. Amy wybuchnęła śmiechem.
- Bardzo bym chciała ją włożyć! - odpowiedziała. - Nigdy nie noszę
sukienek. Wyłącznie spodnie lub spódnice. Ale możesz mi wierzyć, że nie boję
się włożyć sukienki tylko dlatego, że zdarza mi się mieć na sobie dżinsy!
- Nie wierzę ci - odpowiedział spokojnie.
- W jednej ręce trzymał torby z zakupami, drugą wsunął do kieszeni
spodni. - Masz wrażenie, że czułabyś się zagubiona w szykownej nowojorskiej
restauracji?
- Bo jestem skromną, nic nieznaczącą osobą z drugiej strony Atlantyku? -
warknęła urażona.
- Czy nie jest przypadkiem tak, że przygania kocioł garnkowi, a sam
smoli?
- 59 -
S
R
- Och, Nowy Jork jest moim domem. Poza tym, jak powiedziałaś, mam
kosztowne zachcianki, niezależnie od mojej profesji. Przekonasz się, że w No-
wym Jorku odpowiedni strój jest przepustką niemal do wszystkiego.
- Och, a ty będziesz wszędzie pasował, ubrany w dżinsy lub w te szorty,
które masz na sobie! - To niesprawiedliwe, pomyślała, ale prawdopodobnie tak
by było.
- To żaden kłopot. Kupię sobie jakieś przyzwoite ubranie.
- Ot tak, po prostu! - Strzeliła palcami i zastanowiła się, nie po raz
pierwszy, nad pozornie niewyczerpanym strumieniem pieniędzy, z którego
czerpał. Ona też nie miała nikogo na utrzymaniu, ale zawsze liczyła się z
każdym groszem i próbowała planować wydatki na skrawkach papieru.
- Ot tak, po prostu - zgodził się.
Nigdy nie zaprzątał sobie głowy pieniędzmi. Zarabiał olbrzymie sumy,
więc nie musiał w żaden sposób oszczędzać. Kobiety, z którymi umawiał się w
przeszłości, choć nie należały do jego ligi, same niezle zarabiały.
- Zanim jednak odrzucisz moją propozycję, wiedz, że apartament firmy
stoi w tej chwili pusty. Ja nie zamierzam cię kupować, ale robi się już pózno. A
może wolałabyś wrócić wcześniej i zająć się prowizoryczną ruletką?
Zdawała sobie sprawę, że jego zdaniem wyświadczał jej przysługę,
odrywając jej myśli od problemów. Ostatnią rzeczą, której pragnęła, było pod-
sunięcie mu podejrzenia, że szalejąca w niej burza uczuć nie ma nic wspólnego
z Jamesem.
Gdyby naprawdę miała złamane serce z powodu ujrzenia mężczyzny
swego życia w ramionach innej kobiety, co byłaby skłonna zrobić? Rozczulać
się nad sobą? Jeszcze nigdy tego nie robiła. Byłaby niegrzeczna, odrzucając jego
zaproszenie na kolację. Z tego, co wiedziała, prawie nie chodził na randki!
Można by właściwie uznać, że to ona wyświadczy mu uprzejmość. No i,
oczywiście, pomyślała z poczuciem winy, chciała spędzić czas w jego
- 60 -
S
R
towarzystwie. Och, nic z tego nie mogło wyniknąć, zresztą sama by tego nie
chciała, bo poza drobną przeszkodą w postaci Oceanu Atlantyckiego, ten facet
nie był materiałem na męża.
Był wolnym duchem. Nie miał zobowiązań i ich nie pragnął. Takie
stwarzał wrażenie i była całkiem pewna, że się nie myli. Nic nie szkodzi, ona też
nie szuka stałego związku. Ma ochotę na beztroskie przekomarzanie się i lekki,
rozkoszny dreszczyk, który czuje, ilekroć na niego patrzy. Przyjemność
sprawiają jej utarczki z nim, bo mężczyzni, których znała, w porównaniu z nim
wydawali się niepoważni. Wzruszyła ramionami i skinęła głową.
- Nie mogę uwierzyć, że masz aż takie dodatkowe korzyści z pracy -
zażartowała. - Firmowy apartament. Domek służbowy na terenie fantastycznej
posiadłości i niewiele do roboty, jak się wydaje...
Zaśmiał się i spojrzał na nią z rozbawieniem i aprobatą. Słońce nadało jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]