[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyjechała pół roku temu i... - rozłożył ręce. - Muszę przyznać, że zaczynam się o nią martwić.
Torstein zmarszczył brwi, przeszedł się po gabinecie, po czym znowu usiadł za biurkiem.
Przewertowal kilka papierów, złożył ręce i popatrzył z troską na oboje.
- Tak, zgadza się, minęło już dużo czasu. Napisaliście do niej?
- Tak - odparła Elizabeth. Musiała odpiąć guzik płaszcza przy szyi. W gabinecie było ciepło, w rogu
stał nieduży piec, w którym buzował ogień.
149
- I nie dostaliście odpowiedzi?
- Wszyscy od nas wysłali po liście do Liny - wyjaśnił Jens. - Byłoby więc dziwne, gdyby wszystkie
listy zaginęły na poczcie: i te, które my napisaliśmy, i te, które ona wysłała. Jeśli jakieś wysłała - dodał
cicho.
- Nie martwcie się na zapas - próbował ich uspokoić doktor. - Może po prostu Lina nie potrafi jeszcze
przelać słów na papier. Czy wcześniej lubiła pisać listy?
Jens przytaknął.
- Kiedy mieszkałem w Kabelvaag, pisała do mnie wiele razy. Lina potrafi bardzo ładnie pisać, trzeba
jej to przyznać.
- Ale proszę pamiętać, że teraz jest chora, i sytuacja wygląda całkiem inaczej niż wtedy.
Elizabeth głęboko zaczerpnęła powietrza i spojrzała na doktora.
- Obawiam się, że Lina jest na nas zła i żywi do nas urazę, że wysłaliśmy ją aż do Danii.
Torstein uśmiechnął się uspokajająco.
- Nie wolno ci tak myśleć. Jestem przekonany, że ma tam doskonałe warunki. Ale ze względu na was
niezwłocznie zbadam tę sprawę. Napiszę list do ordynatora i dowiem się o stan jej zdrowia.
- O, mógłbyś? - Elizabeth wypuściła powietrze, wzdychając z ulgą. - Wyświadczyłbyś nam ogromną
przysługę.
- Drobiazg. Gdy tylko się czegoś dowiem, dam państwu znać.
Jens wstał i podał doktorowi dłoń.
- Dziękujemy, doktorze. Serdecznie dziękujemy. Torstein skinął głową i uścisnął im ręce. Kiedy oboje
dotarli do drzwi, zapytał:
- A jak się czuje Indianne? Jens odwrócił się powoli.
- Ze stopą wszystko w porządku, ale narzeczony odszedł, gdy się dowiedział, że Indianne będzie
utykała i chodziła o lasce.
153
Uśmiech zamarł na wargach Torsteina.
- To nieprawda!
- Prawda, niestety. Zwiat jest pełen gnojków, a Benjamin okazał się jednym z nich. Proszę mi
wybaczyć słownictwo, ale tak jest.
- Trudno niemal w to uwierzyć. - Torstein z powrotem opadł na krzesło. - Biedna dziewczyna. Ileż ona
musiała wycierpieć - rzekł i pokręcił głową.
- Tak, ale musimy już jechać, jeśli chcemy zdążyć do domu na obiad - wtrąciła Elizabeth i otworzyła
drzwi. Zimne powietrze musnęło jej rozgrzaną skórę, przynosząc ulgę.
- Porządny człowiek z tego doktora - zauważył Jens, kiedy wracali do domu. - Ależ w jego gabinecie
było potwornie gorąco. Na pewno znalazłby robotę jako palacz u samego diabła, gdyby trafił do
piekła.
- Nie mów tak - zganiła go Elizabeth ze śmiechem. Czuła się tak dobrze, jak gdyby z jej ramion zdjęto
wielki ciężar. Przywitały ich donośne głosy dochodzące z kuchni. Drzwi otworzyły się z impetem i
stanęła w nich Helenę z wypiekami na twarzy i rozpromienionym wzrokiem.
- Stało się! - zawołała szczęśliwa.
Serce Elizabeth zabiło żywiej. Czyżby mimo wszystko dotarł list od Liny? Czy posłaniec przywiózł
wiadomość, kiedy ich nie było?
- Signe już chodzi! - oznajmiła Helenę.
Elizabeth ścisnęło w dołku. Ogarnęła ją niemal irytacja, że Helenę ekscytuje się czymś takim.
- O, to pięknie - wykrztusiła z trudem.
Jens wszedł do środka, przykucnął i wyciągnął ręce do córki.
- Przyjdziesz do taty?
Signe uśmiechnęła się. Już miała zamiar osunąć się na kolana, ale po chwili rozmyśliła się i podreptała
do niego na niepewnych nóżkach.
154
- Aleś ty dzielna! - roześmiał się i złapał ją, gdy już miała upaść.
- Spojrzałem na zegarek kieszonkowy dokładnie w chwili, kiedy postawiła pierwsze kroki - rzekł
Kristian, pokazując zegarek. - No to mamy datę i godzinę tego sukcesu.
Elizabeth odwróciła się. Radość, która ją wypełniała w drodze do domu, zniknęła. Jak Kristian mógł w
ten sposób pokazać ów zegarek! Przecież to przedmiot pochodzący z kradzieży. Jak Kristian mógł
zrobić coś takiego po tym, jak opowiedziała mu o Bergette? Czyżby nadal jej nie wierzył?
- O, co za niezwykle piękna rzecz - zauważył Jens, przyglądając się zegarkowi. - Chciałbym mieć coś
takiego... Ale pewnie kosztuje piekielnie drogo.
Elizabeth nie chciała słuchać tej rozmowy. Postanowiła jeszcze raz porozmawiać z Kristianem. Tak
dłużej nie można. Mąż musi zrozumieć, że nie powinien obnosić się wkoło z tym zegarkiem i
przechwalać nim. Wzdrygnęła się na myśl o poprzedniej dyskusji na temat cennego przedmiotu.
Do obiadu rozmawiali cały czas o Signe. Dopiero gdy usiedli do stołu Kristian spojrzał na Elizabeth i
zapytał:
- Gdzie dzisiaj byliście?
- U doktora. Martwimy się, że nie mamy żadnych wiadomości od Liny.
- I co on na to? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.