[ Pobierz całość w formacie PDF ]

będzie mogła sobie rościć, bo ojciec nie dał pani nazwiska.
Oddychała ciężko. Przez chwilę myślał, że podniesie rękę i wymierzy
mu policzek. UcieszyÅ‚oby go to, gdyż byÅ‚by to sygnaÅ‚, że na pewnym po­
ziomie zgadza się z nim i właśnie dlatego musi użyć siły, by zaprzeczyć.
- To tylko budynek - powiedziaÅ‚a, czujÄ…c siÄ™, jakby zdradzaÅ‚a przyja­
ciela. - Przedmiot. Coś, co można posiadać. Nie potrzebuję kamiennych
ścian ani drewnianych podłóg, żeby wiedzieć, kim jestem i co znaczę.
- Bzdura - warknÄ…Å‚. - To nie tylko budynek. To coÅ›, w czym za­
mknięta jest tradycja rodziny, życie i historia jej członków.
- To dom, nie katedra - upierała się, ale w przyćmionym świetle
świec dostrzegł, że policzki jej poróżowiahy. - Myśli pan, że jeśli zostanie
143
właścicielem Mili House, to w jakiś sposób zyska pan rodzinę, której
nigdy pan nie miaÅ‚? Cóż, rodziny nie dostaje siÄ™ na mocy aktu notarial­
nego, Avery.
Prawda tych słów, bolesna, zraniła go mocno. Wiedziała o tym, że
zada mu ból, ale liczyła, że powstrzyma w ten sposób jego język. Jednak
nie powstrzymała.
- Rodzina, Lii? - pochylił się ku niej nad biurkiem z drwiną na
ustach. - %7łyczy pani sobie porozmawiać o rodzinie? Cóż, dlaczego nie?
Będziemy jak ci ślepcy, którzy opisywali słonia, nieprawdaż?
Wystraszyła się.
-Nie, janie...
- Porozmawiajmy - obstawaÅ‚. - Być może wspólnie potrafimy skle­
cić na ten temat coś sensownego. Pani miała zresztą rodziców, którzy
panią uwielbiali - tak? Nieważne, tak czy owak rodziców. Ja, nie mając
rodziców, miałem za to pozycję, nazwisko, dom, dalszych krewnych...
- Nie chcę o tym mówić - powiedziała niemal w panice.
- Psiakrew, Lily... Nie widzi pani, co pani tu robi? - spytaÅ‚. - Za­
adoptowała pani sobie moją rodzinę, moją, tak samo jak wszystkie te
sufrażystki, służące, wszystkich tych ludzi, którzy czegoś od pani chcą,
których lojalność kupuje pani w zamian za zatrudnienie, azyl i łapówki.
Lojalność to nie miłość, Lily. Ci ludzie nie są pani rodziną.
-SÄ….
- Nie - potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i w tym momencie poczuÅ‚a, że go nienawi­
dzi. ByÅ‚ taki potężny, wszechmocny i stanowczy... A jeÅ›li istniaÅ‚a spra­
wa, z którą by sobie nie poradził, miał w zanadrzu angielskie prawo.
Najbardziej jednak nienawidziÅ‚a go za to, że sprawiÅ‚, iż zaczęła kwe­
stionować racje własnych rodziców. Może to właśnie ojcu nie zależało
na ślubie? Tak tęskniła, żeby gdzieś należeć, gdziekolwiek, żeby mieć
jakieÅ› prawa...
Wrogość wśliznęła się do jej serca - gniew, że upór jej matki tak
nieuchronnie wpÅ‚ynÄ…Å‚... nie, tak straszliwie jÄ… skrzywdziÅ‚. Wraz z gnie­
wem przyszÅ‚o poczucie winy za ten gniew. WiedziaÅ‚a przecież, ile udrÄ™­
ki przyniosła samej matce jej decyzja... Wiedziała, że postanowienie,
by nie wychodzić za mąż, nie przyszło jej lekko.
- Nie ma pan prawa stać tu nade mną i mówić mi, co powinien zrobić
mój ojciec i do jakich poÅ›wiÄ™ceÅ„ powinna być gotowa matka - powie­
dziaÅ‚a cicho, z naciskiem. - Nigdy nie miaÅ‚ pan dziecka, które panu ode­
brano! Moja matka umarła, nie wiedząc nawet, czyjej dzieci żyją, czy nie.
WidziaÅ‚am, co to dla niej znaczy. SÅ‚yszaÅ‚am po nocach jej pÅ‚acz, sÅ‚ysza­
łam, jak zadręczała się pytaniami, na które nie było odpowiedzi...
144
Milczał.
- Może pan to sobie wyobrazić? Pragnęła siÄ™ o nie troszczyć, chro­
nić, pocieszać, spieszyć z pomocą... Pragnęła całować je i przytulać.
Wyobrażała sobie, jak o nią pytają, i zastanawiała się, co odpowiada im
ojciec - czy to, że umarła, czy że po prostu nie wróciła któregoś dnia, bo
jej na nich nie zależało...
Jego usta były zaciśnięte, stanowcze. Oczy krył cień.
- A pani, Lily?
- Ja? - Powoli rozplotÅ‚a palce. - Zastanawiam siÄ™, czy w ogóle wie­
dzą, że istnieję.
- Lily... - Wyciągnął rękę i dotknął wierzchem dłoni jej policzka.
Nawet tego nie zauważyła. Po prostu siedziała i patrzyła na niego niewi-
dzÄ…cymi oczyma.
- Gdyby przepisy byÅ‚y inne... - ciÄ…gnęła w zadumie. - Gdyby mat­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ - a co jeÅ›li lubiÄ™ rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.