[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szej kucharki.
- NaprawdÄ™? - Pulchna kobieta patrzyÅ‚a na górÄ™ kru­
chych ciasteczek, pączków oraz cytrynowych babeczek.
- Spróbuję.
Caroline uśmiechnęła się lekko, gdy wzięła po jednym
z każdego rodzaju i poÅ‚ożyÅ‚a na swoim talerzyku. Nie­
Å›miaÅ‚a, Å‚agodna kobietka byÅ‚a żonÄ… miejscowego pasto­
ra. Tłumaczyła spłoszona, że odwiedziła młodą hrabinę
Rutherford, by spytać, jak sobie radzi. Caroline oczeki­
wała dociekliwych pytań, ale pani Cameron wcale nie
byÅ‚a wÅ›cibska. Po chwili staÅ‚o siÄ™ oczywiste, że nie szu­
ka tematu do plotek, lecz uznała tę wizytę za swój obo-
wiÄ…zek.
- Tęskni pani za Londynem? - zapytała z pełnymi
ustami. Miała doskonały apetyt.
- Raczej nie, ale brakuje mi rodziny. Do niedawna moi
najbliżsi mieszkali w okolicy, ale teraz pojechali w odwie­
dziny do przyjaciół.
Matka i brat byli już w Szwajcarii, w jednym z nąjlep-
szych europejskich sanatoriów, poleconych im przez lęka-
rza. Caroline skontaktowała się wcześniej z londyńskim
jubilerem, który przysÅ‚aÅ‚ list na adres zajazdu i niezwÅ‚o­
cznie przyjechał, zwabiony obietnicą sprzedaży cennego
klejnotu. Kiedy go ujrzaÅ‚, zachwycony prawie siÄ™ nie tar­
gował i natychmiast wypłacił żądaną sumę. Kilka dni
pózniej James i Audrae wyjechali nieÅ›wiadomi, jak zdo­
była pieniądze na kurację.
- Szczęśliwcy! Z pewnością smutno pani bez nich, ale
taka jest dola mężatek: dom to nasza przystań.
Caroline uświadomiła sobie nagle, że rodowa siedziba
Hddingtonów przypomina swego wÅ‚aÅ›ciciela; sÄ… tu prze­
stronne i chÅ‚odne pomieszczenia, na przykÅ‚ad wielki sa­
lon, ale nie brakuje przytulnych zakÄ…tków. Najbardziej lu­
biÅ‚a maÅ‚y salonik i swojÄ… sypialniÄ™, gdzie byÅ‚o zawsze cie­
pło i miło.
- Hawking Park to śliczny pałac - powiedziała Judith.
- Te marmury, posÄ…gi. Po prostu dech zapiera!
- Doskonale paniÄ… rozumiem. - UÅ›miechnęła siÄ™ i ta­
ktownie odwróciÅ‚a wzrok, gdy Judith ukradkiem zlizywa­
ła z palców dżem truskawkowy.
- Ależ to hrabia Rutherford! - usÅ‚yszaÅ‚a nagle stÅ‚umio­
ny okrzyk. Wilgotna dÅ‚oÅ„ znieruchomiaÅ‚a przy ustach. Ca­
roline podniosła głowę i ujrzała swego męża ubranego
w proste weÅ‚niane spodnie i rozpiÄ™tÄ… luznÄ… koszulÄ™. Roz­
chylone poły odsłaniały muskularny tors, wiatr zwichrzył
czuprynę, a skroń była ubrudzona ziemią.
Caroline nie wiedziała, czego się po nim spodziewać.
Magnus zawsze był nieprzewidywalny, ale ostatnio stał się
dla niej prawdziwą zagadką. Obserwował ją nieustannie.
Czasami w jego spojrzeniu widziała łagodną tęsknotę, in-
nym razem zielone oczy podobne do zimnych szmarag-
dów wyrażały jawną niechęć.
- To pani Judith Cameron. Pamiętasz ją, prawda?
Wstrzymała oddech, czekając, aż zdradzi, w jakim jest
nastroju. Na urodziwej twarzy pojawił się ujmujący
uÅ›miech. Magnus podszedÅ‚, ujÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ żony pastora i skÅ‚o­
nił się nisko.
- Oczywiście. Jak się pani miewa?
Caroline uznaÅ‚a, że bÄ™dzie dziÅ› aż nadto czarujÄ…cy. Zerk­
nął na nią z porozumiewawczym uśmiechem, a w zielonych
oczach zalśniły diabelskie ogniki. Miała złe przeczucia.
- Kochanie - powiedział, jakby chciał się przywitać.
PodszedÅ‚ bliżej, objÄ…Å‚ jÄ… w talii, pochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i poca­
łował w usta. Nie mogła nic na to poradzić, bo nie śmiała
go odepchnąć; zresztÄ… trudno siÄ™ oprzeć pokusie. PocaÅ‚u­
nek był rozkoszny, ale obserwowała ich przecież zbita
z tropu pani Cameron. Zapewne utwierdziła się w przeko-
naniu, że hrabia jest człowiekiem bez moralnych hamul-
ców, jeśli w salonie, w obecności gościa, bez skrępowania
całuje żonę, jakby znajdował się w zaciszu sypialni.
- Proszę mi wybaczyć. - Uniósł głowę i popatrzył na
nią. - Byłem w ogrodzie. Mamy dziś piękną pogodę. -
Zachowywał się protekcjonalnie, ale z wdziękiem, dlatego
pastorowa nie była tego świadoma.
- Zrobiło się chłodno, panie hrabio. - Wytarła dłonie
w serwetkę, zdradzając niepokój i zdenerwowanie. - Jak
rozumiem, bawił się pan w ogrodnika.
- Owszem. Nie ma to jak wysiłek na świeżym powie-
trzu. - Nadal obejmował w pasie Caroline, nie dając jej-
usiąść. Speszona pani Cameron poderwała się i oznajmiła,
że na nią już pora. Magnus pożegnał się, podszedł do stołu
i sięgnął po kawałek ciasta. Zerknął na panie i wzruszył
ramionami.
- Uwielbiam słodycze. Właśnie nabrałem ochoty na
coÅ› smacznego.
Wypowiedział te słowa takim tonem, że zabrzmiały
nieco dwuznacznie. Judith Cameron zrobiła wielkie oczy
i ruszyÅ‚a w stronÄ™ drzwi. Caroline odprowadziÅ‚a jÄ… i po­
mogła znalezć płaszcz. Po chwili stanęła na progu salonu
z rękoma opartymi na biodrach.
- Jesteś z siebie zadowolony? - Spytała rzeczowo.
Magnus usiadł, opierając lewą stopę na prawym kolanie,
odchylił się do tyłu i odgryzł spory kęs cytrynowej babeczki.
- Owszem, i to bardzo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ - a co jeÅ›li lubiÄ™ rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.