[ Pobierz całość w formacie PDF ]

No tak, folklor Kandy! Zupełnie o tym zapomniała.
- Cieszę się, że zdecydowałeś się mi towarzyszyć - powiedziała cicho. - Nie lubię
chodzić sama na tego typu imprezy. Nawet w autokarze nie potrafię się
zdecydować, gdzie usiąść, sam wiesz - dodała.
- W ten sposób daleko nie zajedziemy - westchnął Alfred, zajmując miejsce w
ciasnawym autobusie tuż obok Sary. Było tak parno, że ubrania przyklejały się do
ciała. Mimo to dziewczynie sprawiało przyjemność, że ich ramiona się stykały.
Autobus toczył się leniwie wąskimi, wykładanymi kocimi łbami uliczkami. Przed
sobą mieli dużą lagunę i liczne wysepki, które ze stałym lądem łączyły mosty.
Kury, psy a także stada prosiąt niechętnie ustępowały drogi pojazdowi. Widzieli
76
także mieszkańców tych okolic, którzy opuściwszy domy szukali ochłody nad
wodą.
Powoli Sara rozpoznawała pozostałych uczestników wycieczki. Ich podejrzany nie
pojawił się, zapewne nie interesowała go kultura tego kraju. Za to jechał z nimi
Lasse, któremu towarzyszył mężczyzna, jak sądzili, jego ojciec. Sara
przypomniała sobie, że ma dla chłopca mały prezent. Kupiła go z myślą o tym
zapalonym zbieraczu muszli, ale gdyby chłopca więcej nie spotkała, mogła
muszelkę zatrzymać.
- Musimy przystąpić do ataku - odezwał się Alfred - ale nie mam pojęcia, jak?
Zanim Sara zorientowała się, że nie miał na myśli Lassego, upłynęła dłuższa
chwila.
- Może jutro pojawi się jakaś możliwość. Policjant burknął tylko pod nosem.
Hotel, który był celem ich podróży, różnił się od ich hotelu. Całą grupę
wprowadzono do przestronnej sali z długimi rzędami krzeseł.
Usiedli w pierwszym rzędzie.
- Będziesz stąd dobrze widziała - rzekł Alfred.
- Na pewno - odparła wzruszona jego troskliwością. Po chwili szmer na sali ucichł,
a na scenę wkroczyli czterej bosi mężczyzni z owalnymi bębnami, odziani w
kolorowe, egzotyczne stroje.
- Wspaniali - powiedziała zachwycona Sara do Alfreda. Wyraz jego twarzy mówił
jej, że znów obdarzyła go spontanicznym uśmiechem. Przedtem nigdy nie uświa-
damiała sobie, ile uroku dodaje jej właśnie uśmiech.
Jeden z mężczyzn pojawił się niosąc wielką, białą muszlę. Dmuchnął w nią kilka
razy, wydobywając z wnętrza przytłumione sygnały, po czym przy wtórze bębnów
opuścił scenę.
I wtedy wydarzyła się rzecz niezwykła.
W momencie gdy bębny zmieniały rytm i w pomieszczeniu przez ułamek sekundy
panowała cisza, z rzędu za Sarą i Alfredem rozległ się szept:
- Turbinella!
77
ROZDZIAA VII
Spoglądali na siebie pełni zdumienia, podczas gdy muzycy nie przestawali
uderzać w swoje instrumenty. Oboje odwrócili się w tej samej chwili.
Nietrudno było się zorientować, z czyich ust padło to obco brzmiące słowo. Głos
dotarł do nich z trzeciego rzędu.
- Lasse! - wyszeptała do Alfreda zaszokowana Sara. Komisarz pokiwał głową.
- Teraz niczego się nie dowiemy, ale jak tylko skończy się występ...
Ludowe tańce Sri Lanki były interesujące pod każdym względem, mimo to Sara
bezpowrotnie straciła cały entuzjazm dla artystów. Myślała teraz tylko i wyłącznie
o niezwykłej nazwie, którą pamiętała z kartki wyrwanej z notatnika wuja Hakona.
Tuż po zakończeniu pokazów w sali publiczność przeniosła się do ogrodu, by
obserwować popisy Hindusów tańczących na rozżarzonych węglach.
Tam właśnie udało im się złapać Lassego.
- Lasse, czy możesz poświęcić nam kilka minut? - zapytał Alfred.
Lasse, stojący przy stosie węgli, skrzywił się z niechęcią.
- Nie musimy odchodzić daleko. Stąd, z góry, będziesz widział wszystko, co się tu
dzieje.
Kiedy chłopiec pokiwał potakująco jasną głową, szybko znalezli dobry punkt
obserwacyjny. Nikt nie poszedł w ich ślady, więc Alfred zaczął:
- Przed chwilą w sali wypowiedziałeś pewne imię.
- Taaak?
- Chodzi o Turbinellę! Co to oznacza?
Właśnie przed publicznością zjawił się bosonogi mężczyzna, który zaczął biegać
po żarzących się węglach. Na ten widok Sara poczuła, jak pieką ją stopy.
- Ci ludzie czynią tak, by udowodnić, iż ich bogowie są najwięksi na świecie - rzekł
przewodnik.
Sara zaniepokoiła się. Czy zadając chłopcu pytanie tak wprost, nie narażali jego i
siebie na niebezpieczeństwo? A jeśli to jakaś zmowa, jeśli wplątanych jest w to
wielu ludzi? A może już wszystko popsuli, okazując zainteresowanie całą sprawą?
78
Napotkała wzrok Alfreda i zrozumiała, że czyta w jej myślach. Nieznacznie
pokręcił głową. Nie, przecież nie mogli wciągnąć w tę grę niewinnego chłopca.
- Turbinella? Aaa - Lasse był wyraznie zawiedziony. - Chodzi wam o tę muszlę, na
której grają tutejsi mieszkańcy? To święta muszla Hindusów. Czasem nazywa się
ją też Indian Chank, a po łacinie Turbinella pyrum albo Xancus pyrum, to zależy
od kraju, w którym się je znajduje.
- Czy ma dużą wartość? - zaciekawi! się Alfred.
- Nie, niespecjalnie. Ale można ją znalezć tylko tu, w Sri Lance. Ma szczególne
znaczenie dla wyznawców hinduizmu. Oni używają jej w czasie procesji i modłów
w świątyniach. Najprędzej zobaczycie je w sierpniu, w czasie trwania uroczystych
pochodów Kandy. Wtedy ludność chętnie je pokazuje i wygrywa melodie na takich
muszlach. Poza tym nie przedstawiają wartości. Ale czemu pytacie?
Alfred nie potrafił dać chłopcu odpowiedzi; wyraznie zbity z tropu, zagryzł jedynie
wargi. Sara także westchnęła. Znowu kolejne przeszkody!
Nagle Lasse podniósł głowę i cały się rozpromienił.
- Oczywiście, o ile nie należą do muszli synitralnych! Syn... synitralne? Oboje
wymienili spojrzenia.
- A czy taki egzemplarz jest wtedy coś wart?
- Czy jest coś wart?! - odparł chłopiec. - Człowieku, wówczas jest bezcenny! Ale
tylko Tamil ma szansę wejść w jego posiadanie.
- No dobrze, ale może nam to bliżej wyjaśnisz. Co właściwie oznacza określenie
 synitralny ?
W tym momencie Lasse zupełnie stracił zainteresowanie lokalnymi mistrzami
specjalizującymi się w spacerach po rozżarzonych węglach. Teraz mógł popisać
się wiadomościami na temat swoich ukochanych muszli.
- Odejdzmy troszkę na bok, tutaj panuje niemożliwy hałas.
Podreptali za nim posłusznie aż do plaży, skąd widać już było hotel. Lasse
rozpoczął wykład. Nareszcie jakieś światełko w mroku!
- Wszystkie muszle na całym świecie są, można by powiedzieć, prawoskrętne,
79
czyli że ich otwór skierowany jest na lewo od wierzchołka. Jeśli muszla jest
synitralna, a więc lewoskrętna, staje się tym samym niezwykle wartościowa. Mogę
dać sobie rękę uciąć, że nigdy takiej nie spotkacie, choćbyście poruszyli niebo i
ziemię. Właśnie Turbinella pyrum bywa lewoskrętna, choć zdarza się to
nadzwyczaj rzadko. O ile wiem, na świecie jest około dwudziestu takich
lewoskrętnych muszli i stanowią one świętość dla Tamilów, to znaczy
mieszkańców północnej części kraju. Wokół tych rzadkich egzemplarzy krążą set-
ki legend, ale nie starczy mi czasu, by je wam opowiedzieć, bo zaraz odjeżdża
autokar. Wiem jednak, że Tamilowie wierzą, iż posiadanie takiej muszli ma
zapewnić szczęście i bogactwo, więc nigdy by jej nie sprzedali. Słyszałem też, że
niektórzy zbieracze gotowi są zapłacić za okaz nawet dwieście tysięcy dolarów.
- Niesłychane! - wykrzyknęła Sara.
- Na przykład sir Arthur Constable - szepnął Alfred.
- No, ale na tym koniec. Przewodnik już na nas macha, idziemy. A jutro tata i ja
robimy trzydniowy wypad. Musimy jeszcze wrócić do tej rozmowy. Wiecie, że ja to
uwielbiam!
Lasse nie zapytał, dlaczego interesują się właśnie turbinella.
Tym razem, kiedy już wygodnie siedzieli w autokarze, Alfred miał bardzo
zadowoloną minę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ocenkijessi.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 - A co... - Ren zamyślił się na chwilę - a co jeśli lubię rzodkiewki? | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.