[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siałam zbierać z uliczki skorupy.
Oj, tak, ale nie tylko ty ucierpiałaś z tego powodu. Ja
miałem zakaz wychodzenia z domu przez miesiąc. Dobrze
pamiętał swoje ówczesne wyrzuty sumienia.
Nigdy bym tego nie zrobiła, gdybym wiedziała, że to
są naczynia twojej ciotki.
Ciotka Jacka zamierzała wysłać je na cele dobroczynne.
Annie miała wtedy jedenaście lat, gdy jej trzynastoletni brat
zaczął się zadawać z ,,tym chłopakiem od Merrimanów . To
był trudny rok. Po pierwszym wstrząsie, po okresie żalu
i bólu nastał ponury czas jakiegoś otępiena. A gdy ten stan
odrętwienia także minął, odkryła w sobie złość wstrętną,
gotującą się w niej złość, z którą nie umiała sobie poradzić.
Wściekała się na każdego i z byle powodu.
Pewnego dnia Jack przyszedł zobaczyć się z Charliem.
Zastał ją samą na podwórzu, zanoszącą się płaczem. Gdy
zapytał, co się stało, pociągnęła nosem i odpowiedziała:
Ja nie płaczę.
To dlaczego masz mokrą twarz?
Bo jestem wściekła.
Zgoda, rozumiem. Więc dlaczego jesteś wściekła?
Sama nie wiem! To było w tym wszystkim najgorsze.
Być wściekłą przez cały czas i nie wiedzieć dlaczego.
Założę się, że jesteś wściekła, dlatego że twoja mama
umarła powiedział trzezwo. Kiedy zaprotestowała, mó-
wiąc, że przecież nie powinna być wściekła z powodu
śmierci matki, odpowiedział jej: Dlaczego? Ja byłem.
Zaproponował jej wtedy, żeby z nim poszła, i że jej
pokaże, co zrobić z tą złością. Wsiadła na rower i pojechała za
nim na uliczkę za domem, w którym mieszkał z ciotką.
Pokazał jej całą kolekcję starych ceramicznych talerzy,
filiżanek i sosjerek. Stały popakowane w kartonach.
Robisz to tylko wtedy, kiedy naprawdę jesteś zła
140 Eileen Wilks
uprzedził ją. Kiedy aż się skręcasz ze złości. Wez talerz
i skup się na nim, ale skup się prawdziwie i jednocześnie
myśl o czymś albo o kimś, aż będziesz tak wściekła, że
przestaniesz jasno widzieć. A potem ciśnij tym, najsilniej,
jak potrafisz. Podał jej talerz.
Była przerażona.
Nie mogę!
Oczywiście, że możesz. O tak. I wyrżnął talerzem
w ponad dwumetrowy ceglany mur, który otaczał dom
ciotki.
Annie jeszcze dzisiaj pamięta dzwięk roztrzaskującego
się w drobne kawałki talerza. Po tym Jack już nie musiał
jej długo namawiać. I wiedział, co robi. To było tak,
jakby rzucając tymi talerzami, wyrzucała z siebie złość,
rozbijając ją na drobne kawałki, z którymi już mogła sobie
poradzić.
Jest coś szczególnego w dzwięku rozbijającego się na
tysiąc części talerza powiedziała teraz półgłosem.
Robiłaś to pózniej?
Nie celowo. Zmarszczyła czoło na widok bruzd, jakie
pojawiły się po obu stronach jego ust. yle wyglądasz, Jack.
Za ostro sobie poczynasz. Połóż się.
Czy to propozycja? zapytał, unosząc brwi.
Nie tym razem. Włożyła listy z powrotem do
pudełka po butach. Najpierw odpocznij. Podeszła
do łóżka i ułożyła poduszki, żeby mógł się na nich
położyć.
Nie położę się...
Jack ostrzegła go jesteś teraz taki słaby, że bez
trudu cię załatwię.
Skąd u ciebie taka siła, Annie? Niepotrzebnie mi
przerwałaś, bo chciałem tylko powiedzieć, że nie położę
się, jeżeli i ty się nie położysz. Masz sińce pod oczami.
Nie udało ci się zdrzemnąć, prawda? Pochlebia mi twój
Zlub w Las Vegas 141
niepewny, a zarazem czujny wyraz twarzy, ale możesz być
spokojna... Nie jestem w formie i nie zrobię tego, czego
się boisz. Nie dotknę cię. Niestety... Annie. Wyciągnął
do niej rękę. Chodz, i połóż się koło mnie.
Nie mogła dłużej odmawiać i udawać, że nie widzi jego
wyciągniętej ręki. Podeszła do niego.
Położył się na poduszkach, zrobił dla niej miejsce
i delikatnie pociągnął ją na łóżko. Leżała na boku, wtulona
w niego, a zamiast poduszki miała pod głową jego rękę.
I poczuła się tak, jakby po raz pierwszy, od chwili kiedy
usłyszała o jego wypadku, odetchnęła pełną piersią. Ciepło
jego ciała, jego oddech poruszający jej włosy działały kojąco.
Jej napięte mięśnie zaczęły się rozluzniać. Jakie to dziwne!
To przecież on potrzebuje leczenia, nie ona.
Miałaś rację powiedział po chwili.
W jakiej sprawie?
Czuję się marnie.
Uśmiechnęła się.
Masz szczęście, że jestem zbyt zmęczona, żeby powie-
dzieć: ,,A nie mówiłam ? Bo rzeczywiście była zmęczona,
prawie zasypiała.
Jack spojrzał na kobietę śpiącą w zgięciu jego ramienia.
Westchnął. Jest egoistycznym draniem. Do tego durnym,
skoro sam, na własne życzenie, wprowadził się w stan takiej
gotowości. Namówił ją do położenia się i co ma z tego?
Torturę. Z drętwiejącym ramieniem, napalony, obolały
i z niesfornymi myślami długo nie wytrzyma. A chciał,
żeby jeszcze pospała. Potrzebowała odpoczynku, on zaś
lękał się czekającej ich rozmowy. Poruszył się i spróbował
inaczej ułożyć ramię.
Mmm stęknęła, mrugając zaspanymi oczami.
Annie? Obudziłaś się?
Hmm?
142 Eileen Wilks
Muszę ci coś powiedzieć. Powinienem to zrobić
wcześniej, ale... Sumienie nie daje mi spokoju.
Odwróciła twarz w jego stronę.
To brzmi złowieszczo.
Chodzi o ten... hmm, rzekomy napad na mnie. Otóż...
nie było żadnego napadu.
Co chcesz przez to powiedzieć?
Ja rzeczywiście próbowałem poszaleć na tym klifie.
Wyglądała na zmartwioną i rozczarowaną.
Dlaczego robiłeś coś tak idiotycznego?
Nie myślałem zbyt jasno.
Nie mogę uwierzyć, żebyś był aż tak głupi! Bądz co
bądz, poszedłeś pierwszy raz na grób ciotki, prawda?
Tak. Wolałby, żeby przekonywanie Annie o swoim
idiotyzmie nie szło mu tak trudno. W każdym razie, nie
widzę powodu, żeby zawracać wam głowę, odrywając Bena
i ciebie od waszych zajęć. Wieczorem wrócę do... za-
trzymał się. Przecież to już nie był dom jego ciotki. Do
domu, który zostawiła mi ciotka.
Annie usiadła.
Jack, to nie ma sensu. Nawet jeżeli to, co wydarzyło się
przed dwoma dniami, stało się z twojej winy, pozostaje
jeszcze ostrzeżenie, które dostałeś po tym, jak ktoś usiłował
cię zepchnąć z szosy.
Machnął ręką.
To się zdarzyło po drugiej stronie kuli ziemskiej, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
siałam zbierać z uliczki skorupy.
Oj, tak, ale nie tylko ty ucierpiałaś z tego powodu. Ja
miałem zakaz wychodzenia z domu przez miesiąc. Dobrze
pamiętał swoje ówczesne wyrzuty sumienia.
Nigdy bym tego nie zrobiła, gdybym wiedziała, że to
są naczynia twojej ciotki.
Ciotka Jacka zamierzała wysłać je na cele dobroczynne.
Annie miała wtedy jedenaście lat, gdy jej trzynastoletni brat
zaczął się zadawać z ,,tym chłopakiem od Merrimanów . To
był trudny rok. Po pierwszym wstrząsie, po okresie żalu
i bólu nastał ponury czas jakiegoś otępiena. A gdy ten stan
odrętwienia także minął, odkryła w sobie złość wstrętną,
gotującą się w niej złość, z którą nie umiała sobie poradzić.
Wściekała się na każdego i z byle powodu.
Pewnego dnia Jack przyszedł zobaczyć się z Charliem.
Zastał ją samą na podwórzu, zanoszącą się płaczem. Gdy
zapytał, co się stało, pociągnęła nosem i odpowiedziała:
Ja nie płaczę.
To dlaczego masz mokrą twarz?
Bo jestem wściekła.
Zgoda, rozumiem. Więc dlaczego jesteś wściekła?
Sama nie wiem! To było w tym wszystkim najgorsze.
Być wściekłą przez cały czas i nie wiedzieć dlaczego.
Założę się, że jesteś wściekła, dlatego że twoja mama
umarła powiedział trzezwo. Kiedy zaprotestowała, mó-
wiąc, że przecież nie powinna być wściekła z powodu
śmierci matki, odpowiedział jej: Dlaczego? Ja byłem.
Zaproponował jej wtedy, żeby z nim poszła, i że jej
pokaże, co zrobić z tą złością. Wsiadła na rower i pojechała za
nim na uliczkę za domem, w którym mieszkał z ciotką.
Pokazał jej całą kolekcję starych ceramicznych talerzy,
filiżanek i sosjerek. Stały popakowane w kartonach.
Robisz to tylko wtedy, kiedy naprawdę jesteś zła
140 Eileen Wilks
uprzedził ją. Kiedy aż się skręcasz ze złości. Wez talerz
i skup się na nim, ale skup się prawdziwie i jednocześnie
myśl o czymś albo o kimś, aż będziesz tak wściekła, że
przestaniesz jasno widzieć. A potem ciśnij tym, najsilniej,
jak potrafisz. Podał jej talerz.
Była przerażona.
Nie mogę!
Oczywiście, że możesz. O tak. I wyrżnął talerzem
w ponad dwumetrowy ceglany mur, który otaczał dom
ciotki.
Annie jeszcze dzisiaj pamięta dzwięk roztrzaskującego
się w drobne kawałki talerza. Po tym Jack już nie musiał
jej długo namawiać. I wiedział, co robi. To było tak,
jakby rzucając tymi talerzami, wyrzucała z siebie złość,
rozbijając ją na drobne kawałki, z którymi już mogła sobie
poradzić.
Jest coś szczególnego w dzwięku rozbijającego się na
tysiąc części talerza powiedziała teraz półgłosem.
Robiłaś to pózniej?
Nie celowo. Zmarszczyła czoło na widok bruzd, jakie
pojawiły się po obu stronach jego ust. yle wyglądasz, Jack.
Za ostro sobie poczynasz. Połóż się.
Czy to propozycja? zapytał, unosząc brwi.
Nie tym razem. Włożyła listy z powrotem do
pudełka po butach. Najpierw odpocznij. Podeszła
do łóżka i ułożyła poduszki, żeby mógł się na nich
położyć.
Nie położę się...
Jack ostrzegła go jesteś teraz taki słaby, że bez
trudu cię załatwię.
Skąd u ciebie taka siła, Annie? Niepotrzebnie mi
przerwałaś, bo chciałem tylko powiedzieć, że nie położę
się, jeżeli i ty się nie położysz. Masz sińce pod oczami.
Nie udało ci się zdrzemnąć, prawda? Pochlebia mi twój
Zlub w Las Vegas 141
niepewny, a zarazem czujny wyraz twarzy, ale możesz być
spokojna... Nie jestem w formie i nie zrobię tego, czego
się boisz. Nie dotknę cię. Niestety... Annie. Wyciągnął
do niej rękę. Chodz, i połóż się koło mnie.
Nie mogła dłużej odmawiać i udawać, że nie widzi jego
wyciągniętej ręki. Podeszła do niego.
Położył się na poduszkach, zrobił dla niej miejsce
i delikatnie pociągnął ją na łóżko. Leżała na boku, wtulona
w niego, a zamiast poduszki miała pod głową jego rękę.
I poczuła się tak, jakby po raz pierwszy, od chwili kiedy
usłyszała o jego wypadku, odetchnęła pełną piersią. Ciepło
jego ciała, jego oddech poruszający jej włosy działały kojąco.
Jej napięte mięśnie zaczęły się rozluzniać. Jakie to dziwne!
To przecież on potrzebuje leczenia, nie ona.
Miałaś rację powiedział po chwili.
W jakiej sprawie?
Czuję się marnie.
Uśmiechnęła się.
Masz szczęście, że jestem zbyt zmęczona, żeby powie-
dzieć: ,,A nie mówiłam ? Bo rzeczywiście była zmęczona,
prawie zasypiała.
Jack spojrzał na kobietę śpiącą w zgięciu jego ramienia.
Westchnął. Jest egoistycznym draniem. Do tego durnym,
skoro sam, na własne życzenie, wprowadził się w stan takiej
gotowości. Namówił ją do położenia się i co ma z tego?
Torturę. Z drętwiejącym ramieniem, napalony, obolały
i z niesfornymi myślami długo nie wytrzyma. A chciał,
żeby jeszcze pospała. Potrzebowała odpoczynku, on zaś
lękał się czekającej ich rozmowy. Poruszył się i spróbował
inaczej ułożyć ramię.
Mmm stęknęła, mrugając zaspanymi oczami.
Annie? Obudziłaś się?
Hmm?
142 Eileen Wilks
Muszę ci coś powiedzieć. Powinienem to zrobić
wcześniej, ale... Sumienie nie daje mi spokoju.
Odwróciła twarz w jego stronę.
To brzmi złowieszczo.
Chodzi o ten... hmm, rzekomy napad na mnie. Otóż...
nie było żadnego napadu.
Co chcesz przez to powiedzieć?
Ja rzeczywiście próbowałem poszaleć na tym klifie.
Wyglądała na zmartwioną i rozczarowaną.
Dlaczego robiłeś coś tak idiotycznego?
Nie myślałem zbyt jasno.
Nie mogę uwierzyć, żebyś był aż tak głupi! Bądz co
bądz, poszedłeś pierwszy raz na grób ciotki, prawda?
Tak. Wolałby, żeby przekonywanie Annie o swoim
idiotyzmie nie szło mu tak trudno. W każdym razie, nie
widzę powodu, żeby zawracać wam głowę, odrywając Bena
i ciebie od waszych zajęć. Wieczorem wrócę do... za-
trzymał się. Przecież to już nie był dom jego ciotki. Do
domu, który zostawiła mi ciotka.
Annie usiadła.
Jack, to nie ma sensu. Nawet jeżeli to, co wydarzyło się
przed dwoma dniami, stało się z twojej winy, pozostaje
jeszcze ostrzeżenie, które dostałeś po tym, jak ktoś usiłował
cię zepchnąć z szosy.
Machnął ręką.
To się zdarzyło po drugiej stronie kuli ziemskiej, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]