[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystko wydaje mi się... jaśniejsze, bogatsze, smaczniejsze. Czy ja zwariowałam?
- Bez dwóch zdań. Wygląda na to, że jesteś zakochana.
- Och, to niemożliwe. Dopiero co się poznaliśmy. Byliśmy na paru randkach, spędziłam z nim
weekend.
- Czasem to wystarcza. Gdzie on ma ten apartament?
- W Houston Omni. Z widokiem na całe miasto. Cara się zamyśliła.
- Omni? Dam głowę, że tam mieszka Justin Dupree. Dwa lata temu byłam u niego na szalonej
imprezie. Z okien salonu widać całe centrum. - Cara spoważniała. - Jesteś pewna, że to nie on?
Alicja pokręciła głową skonfundowana.
- Na imiÄ™ ma Rick. To nie on.
- No nie wiem, Alicjo. Zajmuje się transportem morskim, jest wysoki, przystojny, bierze udział w
wyścigach jachtów i mieszka w Houston Omni. Nie uważasz, że to trochę za dużo na zbieg okoliczności?
Alicja ściągnęła brwi.
- Dziwne.
- Mam przeczucie, że to ten sam facet.
- Po co zmieniałby nazwisko? - Alicję przeszły ciarki.
- Pojęcia nie mam. - Cara zmarszczyła czoło. - Wiesz co? W ostatnim numerze Vanity Fair" jest
zdjęcie Justina Dupree. W bibliotece powinni jeszcze mieć egzemplarz.
L R
T
ROZDZIAA ÓSMY
Ilekroć Alicja widziała kamienny kominek i błyszczącą czarno-białą posadzkę w bibliotece,
zdawało jej się, że znalazła się w starym wielkim zamku.
Tego dnia jednak czuła się, jakby szła na ścięcie. Czy Cara nie mogła jej pozwolić pochwalić się
pierwszą gorącą randką i na tym poprzestać? Teraz niepokojąca tajemnica rzuciła cień na cudowny
weekend z Rickiem. A przynajmniej z mężczyzną, którego uważała za Ricka.
Cara przerzucała stertę kolorowych magazynów, które leżały na niskiej półce.
W głowie Alicji zaroiło się od wątpliwości, które zderzały się z wiarą, że to głupie
nieporozumienie. Miała nadzieję, że Justin Dupree - kimkolwiek jest - ani trochę nie przypomina Ricka.
- Jest. - Cara postukała palcem w lśniący papier, a potem podała magazyn Alicji.
Na widok zdjęcia ryba w jej żołądku zamieniła się w ołowianą kulę. Zdjęcie przedstawiało Ricka w
eleganckim stroju. Obejmował szczupłą i kuso ubraną uśmiechniętą blondynkę. Alicja przeczytała podpis
pod zdjęciem: Dziedzic wielkiej fortuny Justin Dupree towarzyszy Mili Jankovich na gali Blake
Foundation.
Czuła, jakby ktoś boleśnie ścisnął jej serce.
- To on - szepnęła bliska łez. - Nie wierzę. Czemu mnie okłamał?
- Nie wiem, kochanie, ale się tego dowiemy. - Cara ją objęła.
Alicja wpadła w złość.
- Czemu nie chciał, żebym wiedziała, kim jest? W klubie jachtowym nikomu mnie nie przedstawił.
- Odłożyła magazyn na półkę. - Do Klubu Hodowców nie chciał ze mną wejść. Teraz wiem dlaczego.
Byłoby krępujące, gdyby któryś z kolegów klepnął go w plecy i rzucił: Cześć, Justin.
- Justin jest członkiem klubu, chociaż rzadko w nim bywa. Sądzę, że dużo podróżuje. A może woli
klub jachtowy.
- Znasz go?
- Poznałam. Przyjazni się z Mitchem i Lance'em.
- Mitchem i Lance'em Brody? - Alicja szeroko otworzyła oczy.
- Znasz inny męski duet o tych imionach?
- Mitch i Lance uważają, że to Alex podłożył ogień w ich rafinerii. Nienawidzą go. - Przyszło jej do
głowy coś, co byłoby poniżej wszelkiej krytyki. - Myślisz, że mogli prosić Justina, żeby wyciągnął ode
mnie jakieÅ› informacje na temat Alexa?
Cara patrzyła na nią zakłopotana.
- Moim zdaniem nie posunęliby się tak daleko. Słabo znam Justina, ale jest zbyt zajęty, żeby
angażować się w intrygi. - Zcisnęła dłoń Alicji. - Och, kochanie, wiem, ile on dla ciebie znaczy.
L R
T
- Jestem ci dozgonnie wdzięczna - powiedziała Alicja spokojnie i chłodno. - Cieszę się, że się tego
dowiedziałam, zanim dłużej zabawił się moim kosztem.
- Jestem prawie pewna, że Kevin go zna. Może potrafi rzucić trochę światła na całą tę sytuację.
Alicja czuła się głęboko upokorzona.
- Proszę, nie mów nic Kevinowi. Ani nikomu innemu. - Obejrzała się przez ramię i z radością
zobaczyła, że poza nimi w bibliotece nikogo nie ma. - Byłoby straszne, gdyby ktoś jeszcze o tym wiedział.
Albo gdyby to dotarło do Alexa.
Raz zaufała głupiemu sercu i proszę, jak to się skończyło. Powstrzymywała napływające do oczu
Å‚zy.
- Hej, mam szalony pomysł. - Cara sięgnęła do torebki po chusteczkę i podała ją Alicji, która
pokręciła głową. - Może jego o to spytasz?
- Mam spytać Ricka? To znaczy Justina? - Prychnęła. - Nie wiedziałabym, jak się do niego zwracać.
- Potrząsnęła głową. - Wolałabym umrzeć, niż dać mu kolejną okazję, by mnie okłamał. - Wyprostowała
się, uświadamiając sobie rozmiar jego oszustwa. - Cały weekend spędziliśmy razem, więc miał masę czasu,
żeby mi powiedzieć, kim jest, gdyby zamierzał to zrobić. Co znaczy, że nie miał takiego zamiaru.
- To nie ma sensu.
- To ma sens tylko wtedy, jeśli chciał mnie trzymać z dala od swojego prawdziwego życia. Na
boku. - Obejrzała się na lśniącą okładkę Vanity Fair". - Czemu mi się wydaje, że znam tę kobietę?
- Jest modelką. - Cara machnęła lekceważąco ręką. - Chodzi na wybiegu i występuje w reklamach
Revlonu. Nawet za często pokazują ją w mediach.
- Zwietnie. Jego prawdziwa dziewczyna jest super-modelką. Pewnie jej też powinnam współczuć. -
Znowu poczuła łzy pod powiekami. - Chcę wracać do domu.
- Posłuchaj, Alicjo, to, że wziął dziewczynę na galę, nie znaczy, że jest z nią zaręczony.
- To czemu owinął się wokół niej jak naleśnik? - Wcisnęła kopertówkę pod pachę. - Zresztą
nieważne. Między nami wszystko skończone.
- Kochanie, może da się to racjonalnie wytłumaczyć.
- Taaak. Został uprowadzony przez ufoludki, które odesłały go na Ziemię z nową tożsamością.
- Powiedziałam: racjonalne wytłumaczenie.
- Jak ci jakieś wpadnie do głowy, zadzwoń do mnie.
- Przepraszam, że jestem zwiastunem złych wieści.
Alicja uściskała Carę.
- Jesteś prawdziwą przyjaciółką. Wiele osób pozwoliłoby mi dalej się z nim widywać, żeby nie
powodować kłopotów. Jestem ci bardzo wdzięczna. Tylko muszę jechać do domu i się wypłakać.
Justin nic z tego nie rozumiał. Po wylądowaniu w Hongkongu zadzwonił do Alicji i zostawił jej
wiadomość. Nie odpowiedziała. Okej, niektórzy mają problem z międzynarodowymi kodami
L R
T
telefonicznymi. Nazajutrz z samego rana zadzwonił po raz wtóry, w Houston był wtedy wczesny wieczór.
Nikt nie odebrał telefonu. Nagrał kolejną wiadomość.
Minęły trzy dni, zostawił Alicji co najmniej sześć wiadomości, a ona nadal się nie odezwała.
Poluzował krawat i wyciągnął przed siebie nogi na skórzanym fotelu przy hotelowym biurku. Brak
kontaktu z Alicją doprowadzał go do szaleństwa. Jeśli nie mógł się cieszyć jej bliskością, chciał
przynajmniej usłyszeć jej ciepły, zmysłowy głos. Tęsknił za nią aż do bólu. Nie pamiętał, by kiedykolwiek
tak tęsknił za kobietą. Alicja była inna niż kobiety, z którymi dotąd się spotykał. Inteligentna i opanowana,
nie próbowała zrobić na nim wrażenia, przechwalając się osiągnięciami. Musiał to z niej wyciągać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ocenkijessi.opx.pl
wszystko wydaje mi się... jaśniejsze, bogatsze, smaczniejsze. Czy ja zwariowałam?
- Bez dwóch zdań. Wygląda na to, że jesteś zakochana.
- Och, to niemożliwe. Dopiero co się poznaliśmy. Byliśmy na paru randkach, spędziłam z nim
weekend.
- Czasem to wystarcza. Gdzie on ma ten apartament?
- W Houston Omni. Z widokiem na całe miasto. Cara się zamyśliła.
- Omni? Dam głowę, że tam mieszka Justin Dupree. Dwa lata temu byłam u niego na szalonej
imprezie. Z okien salonu widać całe centrum. - Cara spoważniała. - Jesteś pewna, że to nie on?
Alicja pokręciła głową skonfundowana.
- Na imiÄ™ ma Rick. To nie on.
- No nie wiem, Alicjo. Zajmuje się transportem morskim, jest wysoki, przystojny, bierze udział w
wyścigach jachtów i mieszka w Houston Omni. Nie uważasz, że to trochę za dużo na zbieg okoliczności?
Alicja ściągnęła brwi.
- Dziwne.
- Mam przeczucie, że to ten sam facet.
- Po co zmieniałby nazwisko? - Alicję przeszły ciarki.
- Pojęcia nie mam. - Cara zmarszczyła czoło. - Wiesz co? W ostatnim numerze Vanity Fair" jest
zdjęcie Justina Dupree. W bibliotece powinni jeszcze mieć egzemplarz.
L R
T
ROZDZIAA ÓSMY
Ilekroć Alicja widziała kamienny kominek i błyszczącą czarno-białą posadzkę w bibliotece,
zdawało jej się, że znalazła się w starym wielkim zamku.
Tego dnia jednak czuła się, jakby szła na ścięcie. Czy Cara nie mogła jej pozwolić pochwalić się
pierwszą gorącą randką i na tym poprzestać? Teraz niepokojąca tajemnica rzuciła cień na cudowny
weekend z Rickiem. A przynajmniej z mężczyzną, którego uważała za Ricka.
Cara przerzucała stertę kolorowych magazynów, które leżały na niskiej półce.
W głowie Alicji zaroiło się od wątpliwości, które zderzały się z wiarą, że to głupie
nieporozumienie. Miała nadzieję, że Justin Dupree - kimkolwiek jest - ani trochę nie przypomina Ricka.
- Jest. - Cara postukała palcem w lśniący papier, a potem podała magazyn Alicji.
Na widok zdjęcia ryba w jej żołądku zamieniła się w ołowianą kulę. Zdjęcie przedstawiało Ricka w
eleganckim stroju. Obejmował szczupłą i kuso ubraną uśmiechniętą blondynkę. Alicja przeczytała podpis
pod zdjęciem: Dziedzic wielkiej fortuny Justin Dupree towarzyszy Mili Jankovich na gali Blake
Foundation.
Czuła, jakby ktoś boleśnie ścisnął jej serce.
- To on - szepnęła bliska łez. - Nie wierzę. Czemu mnie okłamał?
- Nie wiem, kochanie, ale się tego dowiemy. - Cara ją objęła.
Alicja wpadła w złość.
- Czemu nie chciał, żebym wiedziała, kim jest? W klubie jachtowym nikomu mnie nie przedstawił.
- Odłożyła magazyn na półkę. - Do Klubu Hodowców nie chciał ze mną wejść. Teraz wiem dlaczego.
Byłoby krępujące, gdyby któryś z kolegów klepnął go w plecy i rzucił: Cześć, Justin.
- Justin jest członkiem klubu, chociaż rzadko w nim bywa. Sądzę, że dużo podróżuje. A może woli
klub jachtowy.
- Znasz go?
- Poznałam. Przyjazni się z Mitchem i Lance'em.
- Mitchem i Lance'em Brody? - Alicja szeroko otworzyła oczy.
- Znasz inny męski duet o tych imionach?
- Mitch i Lance uważają, że to Alex podłożył ogień w ich rafinerii. Nienawidzą go. - Przyszło jej do
głowy coś, co byłoby poniżej wszelkiej krytyki. - Myślisz, że mogli prosić Justina, żeby wyciągnął ode
mnie jakieÅ› informacje na temat Alexa?
Cara patrzyła na nią zakłopotana.
- Moim zdaniem nie posunęliby się tak daleko. Słabo znam Justina, ale jest zbyt zajęty, żeby
angażować się w intrygi. - Zcisnęła dłoń Alicji. - Och, kochanie, wiem, ile on dla ciebie znaczy.
L R
T
- Jestem ci dozgonnie wdzięczna - powiedziała Alicja spokojnie i chłodno. - Cieszę się, że się tego
dowiedziałam, zanim dłużej zabawił się moim kosztem.
- Jestem prawie pewna, że Kevin go zna. Może potrafi rzucić trochę światła na całą tę sytuację.
Alicja czuła się głęboko upokorzona.
- Proszę, nie mów nic Kevinowi. Ani nikomu innemu. - Obejrzała się przez ramię i z radością
zobaczyła, że poza nimi w bibliotece nikogo nie ma. - Byłoby straszne, gdyby ktoś jeszcze o tym wiedział.
Albo gdyby to dotarło do Alexa.
Raz zaufała głupiemu sercu i proszę, jak to się skończyło. Powstrzymywała napływające do oczu
Å‚zy.
- Hej, mam szalony pomysł. - Cara sięgnęła do torebki po chusteczkę i podała ją Alicji, która
pokręciła głową. - Może jego o to spytasz?
- Mam spytać Ricka? To znaczy Justina? - Prychnęła. - Nie wiedziałabym, jak się do niego zwracać.
- Potrząsnęła głową. - Wolałabym umrzeć, niż dać mu kolejną okazję, by mnie okłamał. - Wyprostowała
się, uświadamiając sobie rozmiar jego oszustwa. - Cały weekend spędziliśmy razem, więc miał masę czasu,
żeby mi powiedzieć, kim jest, gdyby zamierzał to zrobić. Co znaczy, że nie miał takiego zamiaru.
- To nie ma sensu.
- To ma sens tylko wtedy, jeśli chciał mnie trzymać z dala od swojego prawdziwego życia. Na
boku. - Obejrzała się na lśniącą okładkę Vanity Fair". - Czemu mi się wydaje, że znam tę kobietę?
- Jest modelką. - Cara machnęła lekceważąco ręką. - Chodzi na wybiegu i występuje w reklamach
Revlonu. Nawet za często pokazują ją w mediach.
- Zwietnie. Jego prawdziwa dziewczyna jest super-modelką. Pewnie jej też powinnam współczuć. -
Znowu poczuła łzy pod powiekami. - Chcę wracać do domu.
- Posłuchaj, Alicjo, to, że wziął dziewczynę na galę, nie znaczy, że jest z nią zaręczony.
- To czemu owinął się wokół niej jak naleśnik? - Wcisnęła kopertówkę pod pachę. - Zresztą
nieważne. Między nami wszystko skończone.
- Kochanie, może da się to racjonalnie wytłumaczyć.
- Taaak. Został uprowadzony przez ufoludki, które odesłały go na Ziemię z nową tożsamością.
- Powiedziałam: racjonalne wytłumaczenie.
- Jak ci jakieś wpadnie do głowy, zadzwoń do mnie.
- Przepraszam, że jestem zwiastunem złych wieści.
Alicja uściskała Carę.
- Jesteś prawdziwą przyjaciółką. Wiele osób pozwoliłoby mi dalej się z nim widywać, żeby nie
powodować kłopotów. Jestem ci bardzo wdzięczna. Tylko muszę jechać do domu i się wypłakać.
Justin nic z tego nie rozumiał. Po wylądowaniu w Hongkongu zadzwonił do Alicji i zostawił jej
wiadomość. Nie odpowiedziała. Okej, niektórzy mają problem z międzynarodowymi kodami
L R
T
telefonicznymi. Nazajutrz z samego rana zadzwonił po raz wtóry, w Houston był wtedy wczesny wieczór.
Nikt nie odebrał telefonu. Nagrał kolejną wiadomość.
Minęły trzy dni, zostawił Alicji co najmniej sześć wiadomości, a ona nadal się nie odezwała.
Poluzował krawat i wyciągnął przed siebie nogi na skórzanym fotelu przy hotelowym biurku. Brak
kontaktu z Alicją doprowadzał go do szaleństwa. Jeśli nie mógł się cieszyć jej bliskością, chciał
przynajmniej usłyszeć jej ciepły, zmysłowy głos. Tęsknił za nią aż do bólu. Nie pamiętał, by kiedykolwiek
tak tęsknił za kobietą. Alicja była inna niż kobiety, z którymi dotąd się spotykał. Inteligentna i opanowana,
nie próbowała zrobić na nim wrażenia, przechwalając się osiągnięciami. Musiał to z niej wyciągać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]